Od samego początku powierzchniowiec miał złe przeczucia, ale dopiero teraz wiedział co się dzieje. Byli więźniami, elementem eksperymentalnym. Wstał ociężale, odpychając się dłońmi od jakiegoś ciała i ruszył do swoich ubrań, a ubierając się mówił.
- Mamy przejebane… - Mike splunął gęstą śliną na bok. Nie paliło mu się do gadki, ale jego towarzysze powinni wiedzieć co się dzieje. Przynajmniej to jak widział całą sytuację - ...Hostianie, wierzcie w to lub nie. Dość się naoglądałem wraków ich statków na powierzchni, ale nie myślałem, że jakiekolwiek robactwo ocalało.*
- Hostianie? - Peter zostawił w spokoju drzwi i spojrzał na mówiącego. - Jesteś pewien?
- Potwierdzam wstępne rozpoznanie istot pozaziemskich. Zaleca się natychmiastowe opuszczenie pomieszczenia i udanie do najbliższego wyjścia. Sprzeciw nie zostanie uznany. - Słowa płynęły nieprzerwanym, mechanicznym strumieniem. Dopiero przy ostatnim zdaniu nadała im nieco bardziej ludzkie brzmienie.
Rada była świetna i Peter zgadzał się z nią w stu procentach. Dwustu nawet. Gdyby nie jedno małe “ale”.
- Znasz się na tych zamkach? - Kciukiem wskazał wspomniany obiekt.
Podeszła bliżej by sprawdzić czy jej system poradzi sobie z otworzeniem drzwi. Same w sobie nie były niczym szczególnym jednak stanowiły barierę, którą samą siłą nie dało się przekroczyć. Tak przynajmniej wykazało pierwsze badanie. Oprócz tego nakierowało ją na wyjście z sytuacji, które to jednak było równie ryzykowne co pozostanie w zamknięciu. Przynajmniej dla niej…
- Istnieje możliwość otwarcia drzwi. - Poinformowała ich po chwili, wskazując przy tym na panel. - Moje obliczenia jednak wykazują iż ryzyko dla dalszego istnienia tej jednostki jest zbyt wysokie by podjąć je przy obecnym stopniu zaufania dla członków grupy.
- Jakiej jednostki? - Peter zbyt rzadko porozumiewał się z automatami, by od razu w pełni zrozumieć mowę androida.
- Tej - mówiąc wskazała na siebie, by człowiek nie miał już żadnych wątpliwości o kim mówi. Jednocześnie ponownie zmieniła ustawienia systemu, by dodatkowo ułatwić jej komunikację z osobnikami nie mającymi doświadczenia w przebywaniu z androidami.
- Masz jakieś imię? - Peter zadał kolejne pytanie. - Jak chcesz, żeby się do ciebie zwracać?
- Nadano mi numer D3 - jako że nie było powodów by trzymać tą informację w tajemnicy wyjawiła ją temu człowiekowi gdyż tak nakazywał kodeks postępowania jak został zapisany w jej bibliotekach. - Twórca zwracał się do mnie De Three i tej też nazwy możesz używać, jeżeli ci odpowiada.
- Dobrze, De Tree. Do mnie możesz mówić Peter.
- Rust – powiedział, przybierając łagodny ton. Następnie z jego nieruchomych ust wypłynął potok słów. – Posiadam dodatkowe zasoby wiedzy z dziedzin psychiki ludzkiej, społecznej, napraw, medycyny, techniki i nauk ścisłych. Natomiast znikome z dziedzin kultury, gier towarzyski i hazardowych. Zostałem także prawie całkowicie pozbawiony przez mego twórcę wiedzy przestępczej. Pozostałe zasoby posiadam na poziomie podstawowym. – Potem odwrócił się do androida skatalogowanego przez Rusta pod nazwą D3. – Taki zasób informacji o mojej jednostce jest dla ciebie wystarczający?
- Dane zostały przyjęte i zapisane. Dziękuję - odparła mu w odpowiedzi, sama nie planując dzielenia się własnymi umiejętnościami ani wiedzą w stopniu większym niż niezbędny do przetrwania.
- D obrze, przywitaliście się - powiedział Peter. - A czy teraz możecie się zająć tym zamkiem?
- Mogę - odpowiedziała, zwracając się do Petera. - Ingerencja w panel dostępu wymagać będzie zabezpieczenia. Bedziesz w stanie go udzielić? - Z pytaniem tym zwróciła się do jedynej, poza nią, maszyny w tej grupie. Skoro bowiem miała komuś zaufać najlepiej zacząć od swego rodzaju.
-Tak. Nie powinno stanowić to dla mnie większego problemu.
- Rozpoczynam procedurę odłączenia - poinformowała go, ignorując alarmująco niskie wyniki jakie wyświetlały się na jej ekranach. Musieli się stąd wydostać. Poza tym interesowało ją co takiego zdoła znaleźć w komputerach pokładowych. O ile uda się jej znaleźć cokolwiek.
Rust w pierwszej kolejności podszedł do panelu obok drzwi. Wyrwał górną osłonę i sprawdził czy, aby na pewno znajduje się tam odpowiednie wejście. Gdy miał już pewność, podszedł do D3 i ostrożnie wysunął z tyłu jej głowy główny wtyk. Następnie znów zbliżył się ponownie do panelu i podłączył do niego androida.
Wejście było inne, ale ludzka technika przewidywała takie różnice. W końcu inne androidy produkowali w swoim czasie Japończycy, a jeszcze inni Europejczycy i Amerykanie. Szeroko rozstawione blaszki i rozsyłany spiralnie sygnał za pomocą lasera pozwalały kostce dopasować się nawet do najdziwniejszych wtyków bez konieczności używania skomplikowanych przejściówek.
Dostosowanie się do nowych warunków zabrało chwilę i wymagało pełnego przeanalizowania możliwości swobodnego dołączenia się do siedzi zabezpieczającej panel. Gdy osiągnęła ten cel, zaczęła skanować nowy system w poszukiwaniu odpowiedniego kodu pozwalającego na otwarcie drzwi do ich celi. Dodatkowo starała się pozyskać jak najwięcej informacji o ich przeciwnikach i dostępnej im technologii. |