Dobrze, że była tak strasznie zajęta. W ferworze i gorączce tamowania, zszywania, zakładania opatrunków nie miała czasu na myślenie na temat grzechotników wypełzających z ciała Tigetta. Na myśl jej przyszły fantastyczne teorię, że może to wcale nie grzechotniki ale całkiem inny rodzaj węża, pasożyta, który składa jaja w żywych organizmach. Świat przyrody i nauki był otchłanią bez dna, o której tak wiele jeszcze nie wiedziano...
Wytarła wreszcie uwalane krwią dłonie w szmatę, poprawiła szarpie na ranie Indianina i poczuła namiastkę dumy z dobrze wykonanej pracy. I akurat wtedy zaczął się ten upiorny spektakl, który przywodził na myśl gigantycznego węża przemykając gdzieś nieopodal, w mroku nocy.
Wdowa Reed nie była kobietą strachliwą ale ta sytuacja dosłownie ja sparaliżowała. Świat skurczył się do uderzeń jej własnego serca i wstrzymywanego oddechu. Kiedy odgłosy ucichły i Rebecca zaczęła dochodzić do siebie zdała sobie sprawę, że wpija kurczowo dłoń w rękaw pana Olsena, który kucał tuż obok niej, przyświecając jej pochodnią gdy operowała Shiloha. Wzdrygnęła się nieco skonfundowana i cofnęła dłoń zdając sobie sprawę, że musiała nieświadomie zadać bankierowi ból.
Strzały, które padły były tylko dopełnieniem tego wyczerpującego dnia. Rebecca czuła jak w z wysiłku mdleją jej ręce a oczy same się zamykają. Nie miała siły iść nigdzie dalej. Nawet wizja Diabła, czekającego na nich niby zasłużona nagroda nie była w stanie wycisnąć z niej sił.
- Ja nigdzie nie idę. Będę doglądała chłopaka a i jemu przydałby się odpoczynek do rana bez taszczenia go gdziekolwiek.
Jeśli ktoś miał w sobie jeszcze na tyle entuzjazmu by sprawdzać źródła strzałów to wdowa Reed nie zamierzała go powstrzymywać. Ale sama marzyła jedynie aby położyć się, jak stała, na derce w pobliżu pacjenta i choć chwilę się zdrzemnąć. Czekała jednak z tym aż każdy z obecnych wypowie się w temacie. Była jedyną kobietą w zespole i tym bardziej musiała przykładać starań aby nie okazać wśród nich swoich kobiecych słabości.
Ostatnio edytowane przez Armiel : 23-08-2014 o 13:33.
Powód: zmieniłem Szopa Mullera na Tiggetta - bo to z ciała szeryfa wyłaziły węże.
|