Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2014, 13:39   #80
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
A którzy z was zostaną, strachem napełnię serca ich w ziemiach nieprzyjacielskich; przestraszy ich szmer liścia lecącego i tak będą uciekać, jak przed mieczem; będą padać, choć ich nikt nie goni, i padnie każdy na brata swego jakby uciekając przed wojną; nikt z was nie będzie śmiał oporu stawić nieprzyjacielowi.

Węże. Cholerne, pieprzone węże. Wielebny wzdrygnął się od razu, gdy tylko dostrzegł jak kolejne gady wydostają się z martwego ciała mężczyzny. Dłoń samoczynnie sięgnęła po rewolwer, a z lufy Peacemakera zaczęły wylatywać kule. Choć ręka była pewna, to serce Wielebnego biło jak szalone, bowiem to wszystko powoli zaczynało wychodzić poza normalne pojmowanie świata. W głowie rewolwerowca zaczęły pojawiać się setki pytań, czy faktycznie to miejsce było przeklęte, a może to Boska próba wiary, której poddaje go Bóg. A może faktycznie zdrajca podał im jakąś truciznę do wody, i teraz to wszystko było jednym wielkim kłamstwem, stworzonym przez ich podejrzliwe umysły. Pytania się mnożyły, ale odpowiedzi nie ubywało. Mimo iż, Jeremiaha stał pewnie na nogach, jego twarz nie zdradzała prawie żadnych emocji, to w nim samym aż się gotowało. Nie chciał pokazać innym tego co czuje, jak się czuję i co myśli. Nie mógł pozwolić by szaleństwo, niepewność i strach opanowały go do końca. Był człowiekiem Boga i musiał wypełnić swoje zadanie do końca.
Z kołaczącym się do szaleństwa sercem, nerwami wystawianymi na ciężką próbę, zdawało mu się że coś usłyszał. Syk stworzenia, które powoli turlało swoje wielkie cielsko po ziemi. A potem cień mignął mu gdzieś przed oczami, ale to nie mogło być prawdą. Wielkie, gigantyczne węże nie istniały, chyba że w legendach, ale on jako chrześcijanin nie dawał, i nie mógł dawać wiary.
A może… po prostu Bóg postanowił ich ukarać, za ich wcześniejsze grzechy i zesłał swojego anioła śmierci. Wąż… był jednak symbolem szatana.. Przez tą krótką chwilę, czuł się bezradny i bezsilny, bowiem to co widzieli a widzieli na własne oczy, było czymś niezwykłym. Wielebny uklęknął i zaczął po cichu się modlić, choć broń nadal trzymał w ręce. Pragnął otrzymać jakiś znak, choćby drobny, że to co robią jest nadal słuszne i że nie wolno im zawrócić z obranej ścieżki.
Strzały i krzyki przerwały jednak modlitwę dość szybko, i Wielebny spojrzał w kierunku piętra jednego z budynków, gdzie palił się ogień. Huk rewolwerów odbijał się echem w dolinie, lecz po chwili wszystko ucichło. Twarz mężczyzny zmarszczyła się , a jego oczy stały się zimne i chłodne. Znak, otrzymał go. Przeładował rewolwer, sprawdzając czy magazynek jest pełen. Spojrzał na Harrisa, a potem na resztę i rzekł:

-Mrok jest naszym wrogiem. Jeśli mamy umrzeć, zgińmy przynajmniej jak mężczyźni stając twarzą w twarz z naszym przeznaczeniem, a nie umierajmy jak zarzynane owce, przeznaczone na stracenie. Paniczu Harris, widzieliśmy już zbyt wiele niedorzecznych rzeczy, które ciężko wyjaśnić. Diabeł jest przed nami, jeśli żyje jeszcze. Załatwmy to i wynośmy się z tego przeklętego miejsca, tym bardziej że Harpia może rano się pojawić. W porównaniu z nią, grzechotnik może wydawać się, kochanym kotkiem… - rzekł co miał do powiedzenia by na zakończenie dodać:

-Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz… - słowa te były zimny i pewne. Jeśli miał zginąć wolał zginąć jak mężczyzna, a nie jak jagnię. Bowiem on był wilkiem, a Diabeł jagnięciem, przeznaczonym na rzeź.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline