Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2014, 14:03   #7
Koinu
 
Koinu's Avatar
 
Reputacja: 1 Koinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputację
Amélie, zrelaksowana, aczkolwiek czujna siedziała na ławce, na skraju rynku, tuż przy małym parku. Wokół zbierali się już ludzie, panował zgiełk. Między turystami i mieszkańcami można było zobaczyć, nieco komiczną, aczkolwiek na swój sposób uroczą postać pani Emilii Porzeczki, która sama chciała wszystko ogarnąć. Nieopodal ławki, na której siedziała Amélie, stało dwoje dorosłych, dystyngowanych ludzi. Pan Andrzej Wauch, miejscowy biznesmen, najprawdopodobniej jedna z najbogatszych osób w okolicy. Każdy dobrze wie, że posiada kilka firm i zapewnia dobry byt swojej niemałej rodzinie. Ubrany był, jak zwykle, w drogi garnitur. Jego rozmówczynią była piękna kobieta w średnim wieku. Długie, opadające aż do pasa, czarne włosy, długa, aż do kostek, krwistoczerwona sukienka. Wiele osób określiłoby ją jako bardzo urodziwą. Jej usta miały niemal identyczny kolor, co suknia. Rozmowa była najwidoczniej o czymś bardzo ważnym, oboje byli poruszeni, ale widać, że bardzo starali się zachować spokój.
-Ten pałac należał do mojej rodziny, będę rozmawiać z panią Porzeczką- odruchowo uśmiechnęła się, chyba na dźwięk wypowiedzianego przez nią nazwiska- i nie mam zamiaru odpuścić. Wie pan, że to dla mnie bardzo ważne.
-Ważne, nieważne. Interes to interes!- niemal wykrzyczał pan Andrzej, stawał sie coraz bardziej poddenerwowany.
-A pan tylko o jedn…- kobieta przerwała wpół zdania, rozejrzała się, a jej wzrok zatrzymał się na Amélie, przyglądała się, jakby nad czymś głęboko myślała, po czym wróciła roztargniona do rozmowy. Dziewczyna siedząca na ławce za to poczuła za plecami jakiś dziwny chłód wyzierający prosto z małego, aktualnie pustego parku.
Dwie starsze kobiety przechodzące obok Amélie mamrotały coś, patrząc się w stronę parku, o tym, że jeszcze niedawno bywał taki wypełniony śmiechami dzieci, a teraz, po ostatnim ataku dziwnego, dzikiego zwierza, prawie nikt tu już nie przychodzi, zwłaszcza po zmierzchu.



Kiedy Wadim dotarł zbliżał się do rynku, mógł już z dala usłyszeć odgłos przelewającej się wody w fontannie przemieszany z szemraniem, oraz okrzykami zachwytu ludzi z targu. Gdy dotarł do celu, zobaczył mężczyznę machającego w jego stronę.
-Jeszcze nie zacząłem się nawet rozkładać, a tu już wuchta wiary!- zaśmiał się głośno- Mógłbyś tylko tu poczekać chwilę? Nie jadłem jeszcze dziś nic od rana, polecę tylko do piekarni po coś dla nas. Za 5 minut jestem.- nie czekając specjalnie na odpowiedź chłopaka, ten poklepał go przyjacielsko po ramieniu i zniknął w tłumie.
Chwilę potem, obok niego, przy stoisku z przeróżnymi, starymi amuletami i posążkami słowiańskimi stanęła rzucająca się w oczy kobieta. Była ubrana bardzo wyzywająco, miała na sobie czarne, skórzane ubrania, które odkrywały bardzo wiele- brzuch, połowę pośladków i większą część piersi, jej włosy, brązowe, średniej długości, opadały luźno na ramiona. Przyglądała się wystawionemu towarowi bardzo dokładnie, jakby czegoś szukała. Marszczyła nerwowo brwi. Siłą rzeczy przykuła wzrok Wadima, przez to nieomal nie zauważył staruszki, która prawie na niego wpadła, ale ostatecznie zatrzymała się na czas, była zgarbiona, nos miała na wysokości jego pasa.
-Ale tu dziś wyjątkowo tłoczno- mruknęła pod nosem- a Arturek pewnie już na mnie czeka…- jej ton głosu skakał, jakby nie mogła go w pełni kontrolować, mówiła drżącym i przeciągłym głosem. Twarz miała bardzo pomarszczoną. Mimo słonecznego, wiosennego dnia, ubrana była w eleganckie futro, a na głowie miała czarno-fioletowy kapelusz z piórkiem. Wadim też przypadkowo zerknął trochę dalej i w pewnym momencie przechodnie odkryli widok na ławki przy małym parku, zobaczył w oddali Amélie siedzącą po turecku na ławce i rozglądającą się wokół siebie.


Kiedy Jan w końcu wygramolił się z domu chwilę zastanawiał się, którą uliczkę powinien wybrać. Ostatecznie wybrał jedną, tę która, jak mu się wydawała, zaprowadzi go najszybciej na teren festiwalu. Ledwo co w nią wszedł, a wpadła na niego młoda kobieta, z zielonym irokezem na głowie, kolczykiem w brwi i ostrym, rockowym makijażem.
-O, dobrze, że pana widzę. Będzie miał pan dziś otwarte? Potrzebuję na jutro fajnego prezentu dla
Elizki, tylko ani słowa jej o tym!- puściła porozumiemawczo oczko. Nie zdawała sobie sprawy, że szła za nią dziewczyna, o której wspominała. Eliza. Mieszkały razem. Była zupełnym jej przeciwieństwem. Długie, brązowe włosy, najwidoczniej nigdy ich nie farbowała, okulary korekcyjne na nosie, zero makijażu, grzeczna, bladoróżowa sukienka za kolano.
-Hej, Kaśka, poczekaj na mnie!
Jan przyjrzał się Elizie z daleka. Przez nieuwagę wdepnęła w kałużę. Jan nie był pewien, czy to tylko przywidzenie, czy faktycznie widział jak coś małego, białego, wyłania się spośród rozbryzgujących się kropli wody i wchodzi pod nogawkę dziewczyny.


Rosalie usiadła w najodleglejszym i najmniej widocznym miejscu małego parku. Wczytywała się w książkę, stwierdziła, że to najciekawsza czynność, którą teraz może tu wykonać. Mimo, że tłumy to nie jej ulubione środowisko, to cały gwar, który zdawał się niknąć gdzieś za drzewami, za stronami książki, wprawiał Rosalie w przyjemny nastrój. Humor miała bardzo dobry, dopóki nie poczuła czegoś dziwnego. Czuła, że gdzieś nad nią, w koronach drzew parku, w którym się znajduje, coś się czaiło, coś sprawiało, że czuje się niepewnie.
W pewnym momencie dziewczyna usłyszała toczący się po ziemi przedmiot. Wychyliła nos spoza książki i zauważyła małą, gumową piłeczkę, która zatrzymała się kilka centymetrów od jej nogi. Kilkanaście metrów dalej mały (około 4-letni) chłopiec, ubrany w niebieskie szelki najwidoczniej czegoś szukał a to pod ławką, a to przy krzaku.
 
Koinu jest offline