Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2014, 17:38   #10
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Towarzystwo zjawiło się w wyznaczonym miejscu, o wyznaczonym czasie, by wspólnie wybrać się do pracodawcy, celem poznania zadania jakie mieli wykonać i dotyczących go detali... wraz z nową osóbką między nimi. Młoda kobieta o imieniu Kenya była zdaje się kuzynką Mild, i wskoczyła na miejsce Zeke, a niesamowitym fartem, ona również znała się na leczeniu.

Celem ich małej wycieczki okazał się hotel Ambasador, nie pozostawało więc już żadnych wątpliwości, kto miał być ich pracodawcą.




Zatrzymali się blisko hotelu, wywołując niezdrowe zainteresowanie okolicznej ochrony, milicji, oraz sporej ilości typków w garniturach, nie wspominając o zwykłych obywatelach, spoglądających na ową zbieraninę ze sporym niesmakiem.

Swoje maszyny zaparkowali na strzeżonym parkingu obok hotelu, a następnie w towarzystwie Joego - który nawiasem mówiąc, nieco się spocił wyjaśniając okolicznej ochronie fakt pojawienia się kilku maszyn tuż obok kwatery głównej Szulców - ruszyli piechotą do budynku. O swoje ukochane pojazdy martwić się nie musieli, wszak tylko ostatni straceniec odważyłby się wykonać jakiś numer tuż pod nosem niepodzielnych władców centrum Detroit.*


....


Hol hotelu wyglądał niczym z innego świata. Wszystko zdawało się być wprost luksusowe: sofy i fotele z pasującymi do siebie obiciami, dywany, dekoracyjne obrazy, przepych i luksus pełną gębą. Do tego sporo ochrony, i najprawdziwsza, słodko uśmiechająca się recepcjonistka w uniformie. Bo w końcu tak się nazywała panienka przyjmująca ewentualnych gości?

- Witam państwa, w czym mogę pomóc? - Spytała słodkim głosem, pasującym do jej wyglądu.




- Joe McAlan, jestem umówiony z Paolo "Motylkiem" - Powiedział Handlarz, szczerząc ząbki do panienki.

Ta z kolei sprawdziła ową wypowiedź w... notesie, księdze, czy nawet i komputerze(przez dosyć wysoki kontuar nie można było być tego całkowicie pewnym), po czym ponownie uśmiechnęła się wyjątkowo słodko do całej grupy.

- Pan Mascarpone oczekuje... teraz jednak zostaniecie rozbrojeni - Cudny uśmiech z jej twarzy nie zniknął nawet na moment, gdy w jej dłoniach pojawił się granat, z paluszkiem na zawleczce, co demonstracyjnie pokazała "gościom hotelowym". W tym samym momencie okoliczna ochrona zacieśniła zaś krąg wokół grupki śmiałków, będąc gotowym na ewentualne niespodzianki. Kilka pompek, peemek, oraz zwyczajowych gnatów... niemal dwudziestu garniaków.

- Proszę o złożenie broni, wszak jesteście wśród przyjaciół - Jej uśmiech nie znikał z wypudrowanej buźki, podczas gdy pojawiła się skrzynka, na gnaty z lekka zaskoczonych gości Szulców.**

Po chwili z kolei doszło również do sprawdzenia przybyłych ręcznym wykrywaczem metalu, i na szczęście dla nich, gdy ten zapipkał, nie były to gnaty, a zwyczajowe, metalowe przedmioty. Następnie i przeprowadzono nawet małe macanko, a na końcu kobieta w garniturze, z kamienną twarzą ścisnęła każdemu z mężczyzn... "interes" (ona również obszukiwała Mild i Kenyę). Jak widać byli tu cholernie ostrożni... No ale czego można było się spodziewać? Wpuszczą uzbrojonych "praktycznie-obcych" do środka, by spotkać się z jednym z ludzi Szulca, który ma coś więcej do powiedzenia niż byle "szeregowy" tej organizacji?


....



Do spotkania doszło na pierwszym piętrze, na które wszyscy dotarli schodami. Jeśli w hotelu działały windy, to najwyraźniej nie były przeznaczone dla nich. No cóż...




Gabinet, w jakim się pojawili, był również elegancko urządzony. Zdaje się, że nawet ściany były ostatnio malowane... Paolo "Motylek" Mascarpone siedział z kolei za dużym biurkiem, bawiąc się rozkładanym nożem, od którego brała się właśnie jego ksywka. Na widok wchodzących przestał wywijać kawałkiem żelastwa, po czym wskazał dłonią dwie sofy i fotele.

- Witaj Joe, witam panie i panów, proszę, siadajcie - Powiedział, a gdy tak zrobili, i w końcu zamknięto za nimi drzwi, napił się ze szklaneczki stojącej na biurku, po czym na drobny moment przyjrzał się całej grupce...

Oprócz nich i Paolo, w gabinecie znajdowało się również czterech garniaków - po dwóch przy drzwiach którymi weszli, i dwóch przy jakiś bocznych drzwiach pomieszczenia w którym się znajdowali. Stali tam z rękami założonymi z tyłu, obserwując rozsiadające się towarzystwo.




- Jak ktoś spragniony, to pijcie... - Paolo miał na myśli dwie butelki i parę szklanek tuż pod nosami zebranych, stojące na stoliku przy sofach - ...i miło, że się spotykamy. Jeśli zaś nie macie nic przeciw, przejdę od razu do rzeczy, mam bowiem dużo na głowie - Uśmiechnął się na moment bezczelnie.

- Jest robota do wykonania, więc sobie pomyślałem o Doberusku, a on o was. Oto więc jesteście, i widać macie ochotę na tą wycieczkę... Należy przewieźć niewielki ładunek z Detroit do Denver. Nic radioaktywnego, nic chemicznego, ot pewne rzeczy, które muszą się tam znaleźć jak najszybciej. Płacimy po pięć stówek na łeb bronią, amunicją, lekarstwami, żywnością, talonami paliwowymi, co tam sobie zażyczycie... - Machnął dłonią - Oczywiście wszystko należy załatwić po cichu, to najważniejsze, a i bardzo ważne dla was. Gdy bowiem sprawa się rypnie, każda menda stąd do celu będzie miała ochotę położyć swoje brudne łapska na czymś, co należy do Szulców, a wy będziecie im stać na drodze, jak więc widać, i wasz w tym osobisty interes, żeby wszystko zostało załatwione jak należy. Płatne oczywiście po wykonaniu roboty, a jako bonus możemy was wyekwipować w żywność i paliwo na drogę. A co do samego ładunku...

Paolo pstryknął palcami na jednego z garniaków przy bocznych drzwiach, ten zaś w owe drzwi zapukał. Po chwili wyszedł z nich kolejny typek z... aktówką przyczepioną do nadgarstka kajdankami na dosyć długim łańcuchu.





- To jest pan Smith, a to jest wasz ładunek - "Motylek" wskazał na aktówkę - Pan Smith oczywiście pojedzie z wami. Sama walizka jest z polimero-tytano-czegoś tam - Paolo krzywo się uśmiechnął - Kuloodporna. Nożem, maczetą czy siekierą też się jej rozwalić nie da. Zrzucenie z kilku pięter również nie pomaga, a jak ją wysadzić, to cóż... zawartość też może być zniszczona. Jeśli komuś zaś wpadnie do łba grzebać przy zamku cyfrowym, to niewielki ładunek urwie paluszki, z gęby zrobi kaszanę, a może i ślepka się straci... no ale mniejsza z tym. To jak, jakieś pytania? - Powiedział Paolo.






















* Noszenie ze sobą broni długiej w samym centrum Detroit nie wchodzi w rachubę. Taka osoba zostaje natychmiast zatrzymana przez policję/milicję/ochronę/czy też samych ludzi Szulców. Broń krótka z kolei zalicza się w sumie do podobnej kategorii, chyba, że jest ona skryta/nie paraduje się z gnatem na widoku.


** Jeśli nie złożycie broni, zostaniecie wyrzuceni z hotelu, jak was z kolei wyrzucą, nie ma spotkania z Paolo, a wtedy nie ma i misji, i nie ma co brać dalszego udziału w sesji... dopuszczam ewentualne marudzenie przy składaniu broni, proszę jednak nie przesadzać z epitetami.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 25-08-2014 o 19:11.
Buka jest offline