Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2014, 19:23   #8
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Wadim przeprosił staruszkę, której mógł przypadkiem wyrządzić krzywdę. Kiedy tylko dostrzegł postać jego znajomej, zręcznie odwrócił wzork od odkrytego ciała kobiety stojącej przy straganie i ruszył w stronę Amélii, już z dala się do niej uśmiechając.

- Jest całkiem niezła - powiedziała, gdy Wadim był na tyle blisko, by ją usłyszeć i skinęła głową na skąpo ubraną kobietę. - Trochę wyzywająca, ale co kto lubi.

Czarodziej ponownie odwrócił wzrok w stronę straganu i lekko się zarumienił. Zaraz też skupił spojrzenie na swojej znajomej.
- Nudzisz się, czy po prostu szukasz tu jakiejś okazji? - mrugnął do niej porozumiewawczo.

W jego głosie można było wyczuć dziwną mieszankę akcentów. Dominujący z nich był akcent wschodni, typowy dla Rosjanina, jednak czasem wkradały się w niego germańskie nuty. Mimo to Wadim dobrze posługiwał się językiem polskim, choć do jego słownika wkradały się ojczyste odpowiedniki.

- Zupełnie nie rozumiem do czego pijesz - uśmiechnęła się lekko. - Choć coś w tym jest, szukam okazji do zrobienia czegoś ciekawego. Ostatnio strasznie tu nudno.

- Rad widzieć cię w jednym kawałku - roześmiał się przyjaźnie i po chwili dołączył do Amélii na ławce.
Zwiesił głowę za oparcie i przez kilka chwil trwał tak, wpatrując się w chmury. Widać było, że mężczyzna czuł się przy niej dość swobodnie.
- Ja tam nie narzekam. Cisza, spokój, kontakt z naturą. Życie jest krasivaya. Czego chcieć więcej? - zagadnął, obracając twarz w stronę wiedźmy.

- Żartujesz? Przecież tu nic się nie dzieje. Ile ta mieścina może mieć mieszkańców? Nie więcej niż 10 tysięcy. Przez tyle lat znam z widzenia już chyba każdego. Nudy - zamilkła na moment. - Choć tych dwoje - skinęła subtelnie w stronę rozmawiające niedaleko nich dwójki ludzi. - Ten gość to miejscowa szycha, kobiety nie kojarzę.

Wadim leniwie opuścił głowę i starając się nie zahaczać spojrzeniem o panią w skąpych ciuchach, rozeznał się, o kim mówiła jego przyjaciółka.
- Zatrzęsienie od tych kobiet… Ciekawe, czego taka paniusia jak ona, może szukać w tej prostej mieścinie? - zamyślił się na chwilę. - Swoją drogą… Masz jakieś plany na wieczór, czy nie pozwolisz, żeby tak prestiżowa impreza cię ominęła? - mężczyzna uśmiechał się przez moment, jakby zastanawiając się, jakież to plany może mieć jego znajoma w tym miejscu.

- Myślę, że wieczorem nie spotka mnie nic lepszego niż udział w tym, hmm, festynie. Chyba, że masz jakąś propozycję nie do odrzucania? - spytała entuzjastycznie. - A ty chyba nie przyszedłeś się tu bawić co? bardzo wyjściowe ubranie.

Grossmann rzucił spojrzeniem po sobie i wzruszył ramionami.
- Scheiße. Myślisz, że by nie przeszło? - parsknął. - A co do wieczornych planów, to miałem zamiar odprawić Litanię do Miłosierdzia Bożego, tam, tuż nad naszym uroczym jeziorkiem. Bywa tam naprawdę pięknie o zachodzie słońca. Dołączysz się? - spojrzał na nią z iskierką nadziei w oczach.

W tym momencie ktoś przeszkodził w rozmowie Amélie i Wadima. Była to około 40-letnia kobieta, z dredami na głowie, w żółtym, workowatym stroju, z biżuterią z korali. Była dosyć niska. Wykonywała bardzo energiczne ruchy, a jej mimika była nad wyraz żywa. Podbiegła do was i prawie przycupnęła na kolana przed wami. Złapała Wadima za dłoń i zaczęła od razu jeździć palcem po niej.
- Czy chcecie państwo, aby wam powróżyć? Dane mi było otrzymać od losu nieprzeciętny dar, potrafię rozwiać mgłę niepewnej przyszłości i zajrzeć tam, gdzie inni nie mają dostępu!- bardzo energicznie gestykulowała, na jej twarzy w jednej chwili malował się obłędny uśmiech, a zaraz potem grobowa powaga.

Wadim skupił wzrok na kobiecie i po chwili roześmiał się dobrodusznie, jakby właśnie opowiedziano mu najlepszy żart, który tylko on zrozumiał.
- Niet, spasiba, złotko, mam już swoją wróżkę - puścił oczko do Amelii. Ponownie wrócił spojrzeniem na "wieszczkę", tym razem mniej przyjaźnie.- Nie masz może innych zajęć na festynie, jak tylko rozpraszanie ludzi dobrej woli w ich przekomarzaniach?

Amelia spojrzała z ukosa na mężczyznę i przewróciła oczami. Nic jednaj nie skomentował.
- Może pani powróży mi a ja spróbuję odwdzięczyć się tym samym? - uśmiechnęła się zachęcająco.

Kobieta zachowywała się, jakby z pełną dokładnością filtrowała to, czego nie chciała usłyszeć od tego, co mogła przyjąć.
- Dobrej woli? - prawie pisnęła ze zdziwienia- Czyli jest pan księdzem? No proszę, nigdy nie widziałam tak otwartego księdza!- podniosła się automatycznie i wzrokiem zaczęła wypatrywać koloratki.
Zaraz potem spojrzała na Amélie.
- Pani jest też wróżką? Jak mogłam nic nie wyczuć? Ależ ze mnie niezdara- zaczęła się śmiać nerwowo, zakrywając przy tym dłonią swoje usta.
- Mi nie trzeba wróżyć, ja wszystko widzę! Z tego co zauważyłam na dłoni szanownego pana, to to, że łączy was coś! Zostaniecie parą! Nie… chwila! Pan jest księdzem… myślał pan o rzuceniu duchowieństwa? Tak! Na pewno targają panem wątpliwości! Oh, okrutne wątpliwości!- złapała się za głowę jakby właśnie miała atak wizji.
W tym samym czasie, kilka metrów dalej, pewien mężczyzna wyciągnął za rękę z tłumu skąpo ubraną kobietę, nad którą wcześniej zastanawiali się Amélie i Wadim. Mężczyzna również był nieskromnie ubrany i również nosił na sobie czarny ubiór ze skóry. Przyciągnął do siebie kobietę, jedną dłonią trzymał ją za pośladki, mocno je ściskając, a drugą obejmował ją w pasie. Wskazał w stronę parku i zaczął szeptać jej coś rozentuzjazmowany do ucha.
Ona natomiast, starając się nieudolnie to ukryć, kiwnęła głową na dwoje czarodziejów siedzących przy parku i stojącą przy nich dziwną kobietę. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, zaczęła coś szeptać do mężczyzny. Chwilę potem ruszyli przed siebie, wchodząc w jedną z uliczek przy rynku, zaczęli się oddalać.

Na słowa kobiety podającej za wróżkę zareagowała głośnym śmiechem, który przez chwilę starała się opanować. Udało się dopiero w momencie, gdy jej wzrok trafił na ludzi ubranych w obcisłe skóry. Kobieta spojrzała na nich dziwnie, tak jakby wcale nie podobało jej się to, że facet trzyma łapy na jej pośladkach. - Dziwni są - stwierdziła nie wiedząc, co więcej może powiedzieć.

- Jesteś w błędzie. Nie jestem kapłanem - stwierdził dobitnie..
Zamiast przyglądać się ludziom w skórzanych strojach, zaczął rozglądać się za człowiekiem, któremu miał pomóc. Co prawda Wadim jadł już dziś śniadanie, ale nie pogardziłby jakąś ciepłą bułką.

Mężczyzna właśnie wracał, z daleka machał ręką do Wadima i przekrzykiwał się przez tłum.
-Przepraszam! Kolegę spotkałem i tak jakoś się przedłużyło… możemy zaczynać?

Wadim odetchnął z ulgą, że wreszcie uwolni się od towarzystwa kobiety w dredach. Nie bał się zostawiać Amelii samej, gdyż dobrze wiedział, że świetnie sobie z nią poradzi.
- No nic, miło było, ale mam parę rzeczy do zrobienia. Dobrze było cię zobaczyć - uśmiechnął się do przyjaciółki. - Miłego dnia. Do svidaniya - powiedział już nieco chłodniej do nawiedzonej.
Wstał i szybkim krokiem ruszył w stronę mężczyzny, raz tylko spoglądając za siebie.
- Oczywiście. Nie ma się co ociągać, bo festyn nam ucieknie - roześmiał się.

- Do zobaczenia - uśmiechnęła się na pożegnanie i wróciła do rozmowy z kobietą o dość ekscentrycznym wyglądzie.

Mężczyzna był wniebowzięty, że ktoś tak po prostu chciał mu pomóc. Najpierw zjedli ciepłe bułki, a potem zabrali się za rozstawianie wszystkiego. W międzyczasie rozmawiali ze sobą, śmiali się. Widocznie bardzo się polubili i dobrze im się razem spędzało czas, nawet nie odczuwali zmęczenia z powodu pracy. W końcu we dwóch zawsze raźniej.
- Wiesz - zaczął mężczyzna- jeśli byś chciał, to mógłbyś czasem przychodzić mi pomóc - po chwili dodał trochę zmieszany- oczywiście nic za darmo! Zawsze dam coś do przekąszenia i sypnę jakiegoś grosza. Ale to jakbyś miał czas, czy coś…

- Kanieszna. Co prawda ogródek księdza proboszcza wymaga sporo pracy, ale nie zajmuje mi to całego dnia. Gdyby trzeba było w czymś pomóc, proszę się nie krępować i mnie wezwać. W końcu nie mam tu stałej posady.

Wadim czuł się dobrze, iż ma jakieś zajęcie. Nie cierpi próżnować, więc poza przeznaczaniem swojego czasu na modlitwy, zawsze jest chętny do jakiejś aktywności.
W końcu jak to mówią, Bóg stworzył człowieka, aby pracował na tej ziemi.

Nadal zastanawiał się nad tym, co go jeszcze dzisiaj czeka. Był ciekaw, czy dane mu będzie ponownie spotkać się z Amélie, tym razem bez niechcianego towarzystwa i jak ona spędzi dzisiejszy dzień.

Poza tym przypomniał sobie dwójkę ludzi w skórzanych strojach. Kim oni byli i dlaczego jego przyjaciółce wydali się wyjątkowi?
Nie pozostało mu nic innego, jak tylko uzbroić się w cierpliwość i korzystać z dobrodziejstw dnia. Rękę dałby sobie uciąć, że coś niezwykłego będzie się działo. I to już niedługo.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline