Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2014, 00:34   #1
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
[Autorski] Survive

An Shi

Za oknem była paskudna pogoda. Deszcz leniwie kapał, raz za razem uderzając w parapet. Stukot dominował całe otoczenie, dźwięk zderzających się z parapetami kropel przebijał się przez okna. Idealna cisza panująca w każdej szanującej się bibliotece, raz na jakiś czas przerywana dźwiękiem przewracanej strony, czy podnoszonej z półki książki. Nawet rozmowa z obsługą ograniczała się do półszeptu.
Tego dnia nic nie działało tak, jak powinno. Głowa chłopaka pulsowała delikatnym bólem, nic szczególnego, jednak skutecznie uniemożliwiało mu czytanie. Chyba właśnie dlatego zareagował na nadchodzącego klienta tak szybko.




Pierwszym, co rzuciło się w oczy Ao był nienaturalny kolor włosów nowego gościa. Niebieska fryzura była podkreślana zarówno przez oczy chłopaka, jak i zwieńczające kołnierz jego łososiowej koszuli akcesorium. Nawet jego całkiem podniosły ubiór nie był w stanie ukryć młodego wieku. Wyglądał na maksymalnie 16 lat, przynajmniej o ile starzał się, czy raczej dojrzewał, wyjątkowo wolno. Blada cera, oraz wąskie barki upewniały bibliotekarza w świadomości, że jegomość dzieli z nim chociaż część osobowości.
- Witam – chłodny głos chłopaka kontrastował z jego dość delikatnym wizerunkiem. Emanował z niego dziwny spokój, oraz pewność siebie. Emanował poczuciem bezpieczeństwa.
- Co możesz mi polecić z rozpraw teologicznych? – zapytał, zaś jego usta wykrzywił się w delikatnym uśmiechu.

Kurokawa Daichi

Czas mijał powoli. Czasem zdawało mu się, że ewentualny stwórca zrobił mu niesamowitego figla, bowiem dla niego otoczenie poruszało się jeszcze wolniej. Przynajmniej, gdy wzrok był utkwiony w ekranie, a on wygodnie rozłożony w swoim fotelu. Wtedy był panem sytuacji. Niemalże każdy aspekt najbliższej przyszłości był dla niego oczywisty. Tak rzadko trafiał na kogoś, kto stawiał mu faktyczny opór. Nie był najlepszym graczem na świecie, jednak tak często udawało mu się trafić na kogoś swojego kalibru.
Ekrany otulały go przyjemnym światłem, zapewniając, że nie przeoczy żadnego szczegółu. Komputer chodził na tyle głośno, że udawało mu się niemalże całkowicie zagłuszyć dźwięk panującej na zewnątrz pogody. Eden był wspaniałym miejscem, jednak nawet on cierpiał wraz z każdym kaprysem matki natury.

Nadchodzi nowy przeciwnik!

Chłodny głos komputerowej spikerki zabrzmiał w słuchawkach Daichiego. Uśmiech machinalnie wypłynął na jego usta, a on sam nie był do końca pewien, czy chodzi o nadchodzące wyzwanie, czy też o płatną wersję elektronicznego komentatora, która wypowiadała wszystkie słowa niczym znana z Portalu Glados.
Pojedynczy ruch jego ciała nastąpił błyskawicznie. Słowa jeszcze rozbrzmiewały wewnątrz słuchawek, a dłonie zdążyły dopaść klawiatury.
Blaze nie traktował tej gry na poważnie. Znajdował się w niej na samym szczycie międzynarodowego rankingu, jednak nie dawało mu to żadnej przyjemności. Nie pojawiał się na organizowanych przez jej twórców zawodach, wiedząc, że nie znajdzie tam nikogo godnego swego czasu. Nie zarabiał na tym właśnie tytule, w jego odczuciu byłoby to niczym kradzież.
Kilka kul ognia zderzyło się z ziemią w miejscu, w którym wcześniej znajdował się jego avatar, a on zaczynał czuć wtłaczaną do jego ciała adrenalinę.


Nataniel Crowford

Kostka lodu w szklance wypełnionej po brzegi 15-letnim Johnym Runnerem powoli rozpływała się pod wpływem cieplejszej od siebie cieczy. Świadomość Nataniela również zaczynała płatać mu figle. Nie wiedział, która to już szklanka trunku. Dopiero spojrzenie na zegarek uświadomiło mu, że nie mógł wypić zbyt wiele.
15:00.
Coś innego musiało więc być winowajcą jego potwornego nastroju. Leniwie spojrzał w kierunku okna, zaś widok pogody nie pozbawiał go wątpliwości. Nie mógł nawet wyjść na balkon, by zapalić. Nie traktował tego jednak jako przeszkodę, a srebrna zapalniczka już po chwili rozpalała kolejnego papierosa. Dym powoli wznosił się do góry, nadając pomieszczeniu przyjemniejszy zapach. Mieszanka alkoholu oraz nikotyny przeważnie pozwalała mu nie myśleć zarówno o przeszłości, jak i przyszłości. Mógł skupić się na ubarwionej nieco wizji teraźniejszości.

Dzisiaj jednak było nieco inaczej. Pech chciał, że widok za oknem w połączeniu z powolnym, przepełnionym melancholii i pozbawionym partii wokalnych utworem bijącym z głośników sprawił, że wpadł w dziwny letarg. Wspomnienia uderzały do jego ciała, zaś dopiero dźwięk jego telefonu przywrócił go do rzeczywistości. Spojrzał na ekran:
Major.


Daniel Cruger

Wykłady zawsze miały w sobie coś okropnego, odrzucającego. Nudny bełkot belfrów zlewał się z szeptami siedzących z tyłu sali studentów. Ci pierwsi już kilkadziesiąt lat temu stracili wiarę w to, że ich praca może zmienić cokolwiek. Kształcili kolejnych, pozbawionych chęci i pełnego zrozumienia swego fachu lekarzy. Drudzy zaś mieli w głębokim poważaniu pierwszych. Byli pewni braku umiejętności swych nauczycieli, chcieli tylko i wyłącznie przebrnąć przez pięć lat, odebrać dyplom i wykonywać swój upragniony zawód.
Eden jednak był czymś innym. Niesamowitym miejscem, do którego zostawali zaproszeni tylko ludzie mający jakikolwiek pomysł na samego siebie, albo byli potomkami mieszkańców. Uniwersytety w kontrolowanym przez UN mieście były całkowicie odmienne . Niemalże wszystko zależało w nich od uczniów. Nieliczni profesorowie byli ściągani z całego świata, oferując wszystkim to, co najlepsze. Studenci mają absolutną wolność, a jedynym, co się liczy to wyniki corocznych egzaminów. Tak długo, jak je zaliczysz, należysz do grona studentów elitarnych uczelni. Możesz umawiać się z wykładowcami na prywatne zajęcia, korzystać z tym ogólnodostępnych. Rozmawiać z innymi i kształcić się.
Studenci psychologii stosunkowo szybko zyskiwali pozwolenie na pracę z pacjentem. Przeważnie były to przypadki tak złe, że nie można było już wiele zniszczyć. Daniel właśnie rozpoczynał zajęcia z jednym z nich.




Tym razem była to piękna, pozornie niewinna nastolatka, która pieściła swego misia. Siedziała tyłem do swojego terapeuty, zaś jedynie pojedyncze oko pluszaka obserwowało Daniela. Nie miał zbyt wiele czasu na przejrzenie informacji o niej, ponoć z dnia na dzień oszalała i od tego czasu nie jest w stanie odłączyć się od zwierzaka.
 

Ostatnio edytowane przez Zajcu : 26-08-2014 o 00:37.
Zajcu jest offline