Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2014, 19:42   #10
Gorgmon
 
Reputacja: 1 Gorgmon jest na bardzo dobrej drodzeGorgmon jest na bardzo dobrej drodzeGorgmon jest na bardzo dobrej drodzeGorgmon jest na bardzo dobrej drodzeGorgmon jest na bardzo dobrej drodzeGorgmon jest na bardzo dobrej drodzeGorgmon jest na bardzo dobrej drodzeGorgmon jest na bardzo dobrej drodzeGorgmon jest na bardzo dobrej drodzeGorgmon jest na bardzo dobrej drodze
Oczywiście że tak - odparł w stronę Kaśki starając się przywołać uśmiech na twarzy, jednak to Eliza przykuła jego uwagę. Chociaż wiedział że cokolwiek się właśnie stało nie jest to jego problem, to z drugiej strony miał świadomość że dalsze ignorowanie problemów miasteczka może być szkodliwe także dla niego. No i musiał przyznać sam przed sobą że był zwyczajnie ciekaw.

- Ładna pogoda, nieprawdaż? - Wypalił aby choć na chwilę dłużej zatrzymać dziewczyny. W tym samym czasie z kieszeni spodni dyskretnie wyciągnął scyzoryk, po czym splótł dłonie za plecami, by po chwili wbić trzymane ostrze pod paznokeć.
- Integens on Tenebris - pomyślał, i w tej samej chwili jego źrenice rozszeżyły się nieco, a on sam poczuł jakby potężna siła cisneła go w lodowate odmęty. Świat, chwilę temu tak piękny, rozmył się nieco i wyblakł, zaś cienie urosły i zaczęły falować mieniąc się wszystkimi odcieniami czerni i szarości.
Powstrzymując grymas bólu na twarzy, Jan zlustrował Elizę wzrokiem szukajac jakichkolwiek śladów nadprzyrodzonych sił, starając się nie być przy tym zbyt natrętny, z nadzieją że nie będzie musiał zanurzyć się głębiej.
Kasia uśmiechnęła się, złapała Elizę za dłoń i spojrzała w niebo.

-Taak, całkiem dziś przyjemnie, gdyby nie ten wiatr.- słowa były bardzo przytłumione, ledwo słyszalne dla Jana.
Kiedy Eliza podeszła bliżej dygnęła i wesoło się przywitała.
Jan przyjrzał jej się dokładnie, chodź starał się zrobić to jak najbardziej subtelnie. Nie musiał długo patrzeć, aby zauważyć wszczepioną pazurami w nogę małą, białą postać. Miała trupią czaszkę i teraz trwała w bezruchu czekając nie wiadomo na co. Mógł oszacować, że mierzyła mniej więcej 2-3 centymetry.
Przyuważył też przez przypadek, że kałuży czaiło się ich znacznie więcej.
Chociaż Jan miał już doświadczenie z podobnymi istotami, to obecność dziewcząt w znacznej mierze wiązała mu ręce. Z drugiej strony nie mógł pozwolić by coś im się stało, a przynajmniej nie teraz, gdy był ostatnią osobą z którą je widziano.

Scyzoryk zręcznym ruchem dłoni powędrował do tylniej kieszeni spodni, jednak ból w krwawiącym wciąż palcu pozwalał mu zakotwiczyć się w krainie cieni przez jakiś czas.
- To przyjemny wietrzyk - powiedział starając się w miarę dokładnie artykułować słowa, wiedział że w obecnym stanie jego wypowiedź moźe brzmieć dosyć bełkotliwie.
Jakby na dowód tego że wiejący wiatr sprawia mu wielką przyjemność, rozpiął górne guziki szarpiąc przez chwilę za koszulę zdrową dłonią, dzięki czemu krzyż ukryty pod ubraniem stał się widoczny dla małych potworków, stanowiąc niemą groźbę.
Następnie pochylił się i próbując złapać potworka uczepionego nogi dziewczyny wyciągnał dłoń w jego stronę. Miał nadzieję że jego aura tym razem na coś się przyda, i podobnie jak miało to miejsce wielokrotnie w przeszłości przyciągnie upiorną istotę w jego stronę.
Stwór na widok krzyża tylko nieznacznie się poruszył, te w kałuży w żaden sposób nie zareagowały.
-Dla kogo przyjemny, dla tego przyjemny.- zaśmiała się Kaśka.
-Lizka, skoczysz po trzy piwka?- zapytała, zbliżyła się do niej i pocałowała w policzek.
-Ale… ale wiesz, że ja nie będę piła.- odpowiedziała cicho Eliza.
-No spoko, więcej dla mnie, to leć!- lekko pchnęła ją i Eliza ruszyła do najbliższego sklepu.

Właśnie w tym momencie Jan próbował ściągnąć z niej białego stwora. Przy nagłym ruchu Elizy i próbach Jana, stwór zleciał na ziemię i zaczął biec w stronę kałuży, z której wcześniej wyszedł. Biegł powoli, miał do niej jeszcze 5 metrów.
-No to… o której mogę do pana wpaść? Zajmę czymś Elizkę i przyjdę do pana.- szepnęła, zakrywając usta dłonią, jakby właśnie zdradzała największą tajemnicę, albo spowiadała się.
- O szesnastej będzie w sam raz - powiedział nieco zirytowany ucieczką potworka, wiedział że w obecnym stanie ma bardzo małe szanse na złapanie go, postanowił jednak spróbować.
- Czyż to nie pani Rosalie? - zapytał udając że wypatruje kogoś w oddali jednocześnie idąc w kierunku uciekającego pokurcza i próbując przydeptać go na tyle, by ten nie mógł uciec.
Kasia spojrzała za siebie w poszukiwaniu wspomnianej przez Jana kobiety. Nikogo tam nie zobaczyła, zmieszana spojrzała spowrotem na Jana i powiedziała:
-Ok, to ja może w takim razie… pójdę już… sobie… ehehe…- wymusiła uśmiech na twarzy i pobiegła truchtem do sklepu za Elizą.

Jan powoli zaczął się już męczyć tym odmiennym, astralnym stanem. Udało mu się w ostatniej chwili przydeptać białego stwora. Inne, siedzące w kałuży nie kwapiły się, aby mu biec na ratunek.
Schylił się i chwycił stworka w rękę mocnym i pewnym chwytem. Następnie przymknął powieki wracając z powrotem do ludzkiego wymiaru, krzywiąc się nieco gdy jego duch powracał do ciała. Uczucie które temu towarzyszyło przypominało przeciskanie się przez wąski przerębel wykuty na powierzchni lodowatego jeziora.
Spojrzał na własną dłoń bardziej wyczuwając niż dostrzegając pochwycone stworzenie. Miał mieszane uczucia co do niego. Skoro nie wykazują strachu przed krzyżem być moze nie są wrogo nastawione. Zanim rozprawi się z nimi na dobre postanowił przeprowadzić ostatni test, i nachyliwszy się nad kałużą pozwolił by krew ze zranionego palca skapywała do wody prosto na upiorne istoty czające się w niej.
Białe stwory poruszyły się jak Jan nachylił się nad kałużą. Wszystkie przygotwały swoje łapki zakończone zaczepnymi pazurkami i jakby na coś czekały w skupieniu.

Nieopodal pojawiła się kontrowersyjna para, mężczyzna i kobieta przyodziani w czarne,skąpe stroje ze skóry. Mężczyzna szedł kilka kroków na przedzie i prowadził za rękę kobietę. Zatrzymał się razem z nią i spojrzał z zaciekawieniem na Jana, na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Witam sąsiada!
- Witam serdecznie - powiedział Jan nieco szorstko, zły że mu przerwano. Szybko schował ranną dłoń do kieszeni, chociaż krew niemal zdążyła już wyschnąć. Małe potworki najwidoczniej będą musiały poczekać do zmroku, obecnie kręci się tu zbyt dużo ludzi, w dodatku takich dziwaków. Udając że otrzepuje bród z dłoni cisnął trzymanego upiora do reszty jego towarzyszy.
- Państwo również udają się na festiwal? - zapytał kurtuazyjnie chociaż zdawał sobie sprawę, że zmarnował tu wystarczająco dużo czasu, więc miał nadzieję że para szybko sobie pójdzie.
Oboje się zbliżyli do Jana, z nieschodzącymi uśmiechami.
-Właśnie z niego wracamy. Kociczka kupiła sobie błyskotkę i jest zadowolona.- klepnął kobietę w tyłek, a ta faktycznie jak kot, przeciągnęła się leniwie.
-Od dłuższej chwili przyglądamy się tak panu i stwierdziliśmy, że jest pan osobą godną zainteresowania. Chcielibyśmy zaprosić pana dziś wieczorem na kawę, bądź opcjonalnie, herbatę. To jak?- zapytał mężczyzna wyczekująco.
-Ah, cóż za maniery. Zapomniałem nas przedstawić. Na imię mi Josh, a to- wskazał na kobietę, która opierała się brodą o jego ramię- moja siostra, Alisha. Niezmiernie nam miło.
- Mi również - odparł chociaż nie brzmiało to w żadnej mierze przekonująco.
- Jan Grabarczyk, do usług - przedstawił się podejrzliwie łypiąc na oboje. Dlaczego mu się przyglądali? Czyżby dostrzegli więcej niż mógłby zwyczajny człowiek? Kim w takim razie byli? To podejrzane, z całą pewnością stanowili zagrożenie dla jego uporządkowanego świata. Czy zatem powinien się ich pozbyć? Myśli pędziły mu jak oszalałe, inne kwestie zeszły na dalszy plan.
- Z przyjemnością przyjdę - powiedział starając się opanować, mimowolnie zrobił jednak krok wstecz, a jego spojrzenie zrobiło się jeszcze bardziej nieprzyjazne - jestem tak zapracowany w sklepie, że nie mam zbyt wiele czasu na towarzyskie spotkania, mała odmiana na pewno się przyda. Gdzie państwo mieszkają jeśli mogę spytać?
Kobieta bez słowa, jedynie z zadowoleniem, wskazała rezolutnie na budynek stojący 30 metrów dalej.
-O, tam.- uzupełnił jej brat.
-A więc z niecierpliwością czekamy na pana wizytę.- rzucił z uśmiechem i ruszył w stronę domu. Kobieta dygnęła, również nie pozbywając się uśmiechu i poszła za Joshem.

Coś czuję że do tej wizyty powinienem się dobrze przygotować - mruknął ponuro gdy tylko para zniknęła z jego pola widzenia, ochota na festiwalowe rozrywki całkowicie z niego wyparowała. Niemniej powinien przynajmniej odwiedzić pobliski sklepik, nie wypada iść w odwiedziny z gołymi rękoma.
No i miał mieć dzisiaj gościa, cudowny uśmiech losu w tym pechowym dniu. Ciekawe co dziewczyna powie na gratis dla najlepszej klientki, na przykład drewniany wisiorek z wzorakami węża i baranka? Złośliwy uśmiech zagościł na jego ustach. W tak niespokojnych czasach warto się nieco wzmocnić. I to w niejeden sposób.
 
Gorgmon jest offline