Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2014, 20:03   #3
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Sigil


Sigil to miasto znajdujące się na szczycie Iglicy. Znane jest jako Miasto Drzwi z powodu niezliczonych portali. W przeciwieństwie do Iglicy, nie jest ono objęte polem antymagii. Obecnym władcą miasta jest enigmatyczna Pani Bólu, która broni Miasta przed bogami. Sigil jest zbudowane na wewnętrznej stronie kamiennego torusa - nic więc dziwnego, że większość pierwszaków dostaje mdłości, patrząc w górę.
Dzielnica Gildii
Trudno określić gdzie kończy się Dzielnica Kupiecka a zaczyna Dzielnica Gildii. Wieki temu było łatwiej - w Kupieckiej znajdowały się sklepy, tawerny, przekupnie i więcej sklepów, a w Dzielnicy Gildii znajdowały się (jak nazwa wskazuje) gildie, czyli organizacje dbające o powodzenie ekonomiczne swoich członków. Jak jednak mogłyby konkurować one z Frakcjami? Gildie przez to podupadły, a dwie dzielnice zaczęły zlewać się w jedną.
Ale, ale - przecież Frakcji nie ma w Klatce od dawna. To prawda, lecz nie pociągnęło to za sobą natychmiastowego renesansu rzemieślniczych gildii. Te rosły w siłę stopniowo i dwie Dzielnice doiero zaczynają odzyskiwać niegdysiejszą odrębność. W Dzielnicy Gildii napotkać można wielu przedstawicieli cechów kontrolujących ceny rynkowe wyrobów, nękających partaczy czy oferujących swe usługi. To, co z pewnością wyróżnia Dzielnicę Gildii na tle pozostałych to liczba rezydencji, eleganckich kamienic i domostw. Och, na pewno w Dzielnicy Pani posesje są bardziej wystawne, ale tutaj jest ich więcej i należą do krwawników o różnym stopniu majętności. Bankierzy uginający się pod ciężarem własnego brzdęku mieszkają obok mistrzów ciesielskich, których renoma i wyroby pozwoliły na zbudowanie całkiem ładnego, drewnianego domku.
Wielki Gimnazjon
Jeszcze przed Wojną Frakcji, Wielki Gimnazjon był główną siedzibą Szyfrów: frakcji, która wierzyła, że prawdziwe zjednoczenie z wszechświatem jest możliwe jedynie przez zjednoczenie własnego ciała i umysłu. Nie wgłębiając się w zawiłości tej idei, trzeba było faktotom przyznać, że nie szczędzili brzdęku na stworzenie miejsca spokojnej kontemplacji. Olbrzymi gmach Gimnazjonu zbudowany był ze złotego i różanego marmuru, zaś w jego wnętrzu mieściły się baseny, sale treningowe, łaźnie i sauny, stoły do masażu i szezlongi do relaksu, ogromny portyk w którym odbywały się kiedyś instruktażowe seminaria, a także centra muzyki i sztuki, a nawet cele do medytacji. Rozmach Szyfrów okazał się prawdziwym błogosławieństwem dla istot, które przejęły kontrolę nad gmachem, gdy Pani Bólu usunęła większość faktoli, w przeciwnym przypadku giganci musieliby się schylać we wszystkich komnatach. Zamiast tego górskie olbrzymy rozwinęły prężny interes, oferując wszystkim krwawnikom pragnącym treningu lub relaksu najlepszą ofertę, choć za solidny brzdęk.
Dzielnica Kupiecka

Dzielnica Kupiecka to biznes: nieustanny, całodobowy handel prowadzony przez pierwszorzędnych (no zgoda - pazernych) kupców, handlarzy i redystrybutorów brzdęku z wieloświata. Wciśnięta pomiędzy Dzielnicę Pani oraz Dzielnicę Urzędniczą, jest najbardziej kosmopolitycznym obszarem - czy coś chodzi, pełza czy lata, jeśli ma brzdęk do wydania, jest tu mile widziane.
Kupiecka jest miejscem, gdzie znaleźć można podstawowe produkty: żywność, lekarstwa, odzież, narzędzia, transport, broń. Ale również znajdzie się tutaj coś dla krwawników poszukujących egzotycznych towarów - drewno na magiczną różdżkę, syrop uzdrawiający dla diabelstwa z rozstrojem żołądka - cóż, jeśli nie znajdzie tego tutaj, nie znajdzie tego już nigdzie indziej.
Wspaniały Bazar
Wspaniały Bazar był jednym z miejsc, które niegdyś służyły za siedziby Frakcji. W Kostnicy urzędowali Grabarze, w Wielkiej Kuźni – Wyznawcy Źródła, w Hali Zapisów – Przeznaczeni. Bazar był zaś siedzibą Wolnej Ligi – grupy istot, która ponad wszystko ceniła niezależność i otwartość. I jakże pasowało do nich to, że nie zbierali się w żadnym zamkniętym budynku, a na otwartym placu pełnym najróżniejszych ras i najrozmaitszych dóbr. To, że plac był otwarty nie znaczyło jednak w żadnej mierze, że był tam choć skrawek wolnego miejsca. Wspaniały Bazar zajmował cały plac i rozlewał się na wszystkie przylegające ulice i alejki, tak że gdyby spojrzeć na niego z góry przypominałby pokracznego pająka. Wszędzie znajdowały się rozłożyste namioty, małe kramy, rozłożone na szybko stoiska, w budynkach otaczających plac otwarte był sklepy, natrafić tam można było nawet na zbite z desek zagrody z gotowymi do sprzedaży dwugłowymi świniami, spasionym drobiem i wierzchowcami w przystępnych cenach. Wolna Liga mogła jednak trochę przesadzić z idealizmem, bowiem jako siedziba Frakcji, Bazar miał jedną drobną wadę – nie dało się tam usłyszeć własnych myśli. Wszędzie panowała kakofonia dźwięków: krzyków naganiaczy, rżenia koni, targujących się krawników i wrzeszczących trepów, którym ktoś akurat ukradł drugą sakiewkę w tym samym tygodniu.
Teraz wcale nie było inaczej. Ani na jotę. Nawet Autonomi nadal nadzorowali handel na Bazarze, chociaż nie mieli już ani faktola, ani swojego sztandaru. Szczerze mówiąc, mieli to gdzieś. Wojna Frakcji była najlepszą rzeczą, jaka ich zdaniem mogła się miastu przytrafić. Teraz władza należała do krwawników i każdy mógł dążyć do tego, do czego chciał, bez Harmonium dyszącego mu nad uchem.
Niestety konsekwencją tego, że Wielki Bazar nadzorowany był przez grupę, która równie dobrze mogłaby być zwykłymi anarchistami, było to, że panował tu totalny nieporządek. Żadne stoisko nie stało w tym samym miejscu dwa dni pod rząd. Ten sam kupiec raz mógł sprzedawać na samym środku placu, a innym razem wciśnięty był w samiuśki koniec jakiejś bocznej alejki. Znalezienie konkretnej rzeczy bądź konkretnej osoby na Bazarze nie było sprawą prostą. Oczywiście można było pytać, ale otrzymywało się odpowiedzi takie jak „oczywiście, że wiem; ile to dla ciebie warte”, albo „dorzucę odpowiedź na twoje pytanie do tego wspaniałego dywanu”, czy też „mięso, mięso sprzedaję”.
Dzielnica Pani

W Dzielnicy Pani dobrze było sprawiać wrażenie, że jest się na poziomie. Inaczej wystawało się z tłumu jak gnój na pantofelkach. Baraki Miejskie, budynek Sądu, Więzienie, pałace i przynajmniej połowa wszystkich świątyń w Klatce – wszystkie te budynki wprost przygniatały swym ogromem, a co za tym idzie kosztem. Tutaj koncentrowało się bogactwo, które wystarczyłoby do kupienia kilku królestw w Pierwszej Materialnej i jeszcze zostałaby reszta na nowe buty. Na każdym placu stał posąg, monument albo fontanna, część ufundowana przez kościoły i wyobrażająca bogów, część ufundowana przez arystokrację i przedstawiająca fundatorów. Jak nietrudno się domyślić w Dzielnicy Pani znajdowała się prawdziwa władza w Klatce... No dobra, wróć. Prawdziwą władzą w Klatce była, jest i pewnie będzie po wsze czasy Pani Bólu, a jej wbrew nazwie, w dzielnicy nie było. Żyli tu za to Rycerze, choć honorowa nazwa nie miała wiele wspólnego z rzeczywistością. Przywódcy złodziejskich gildii, watażkowie, kupcy i nekromanci – wszyscy oni mieli jakichś przedstawicieli wśród Rycerzy. I wszyscy żyli tak jakby jutra miało nie być. Bale, wystawne przyjęcia i rauty. Dzielnica Pani żyła jak żadna inna... Dzielnica Pani była martwa jak żadna inna. Bogaci i wpływowi tak bali się utraty swych dóbr, wpływów i życia, że praktycznie nie wystawiali nosów za swe ogrodzone posiadłości. Ulice były puste. Jedynie Łaskobójcy i prywatne straże pilnowały, czy jakiś ciemniak nie próbował pić z fontanny.
Sąd

Gmach Sądu był wielki, choć nie aż tak jak niektóre najwystawniejsze budowle Klatki, lecz w otoczeniu pałacy zamożnych krwawników z Dzielnicy Pani nie przytłaczał swymi rozmiarami. Miał jedynie dwie kondygnacje, wyrastające z masywnych, granitowych fundamentów, lecz nadrabiał to pięciokondygnacyjną, wysoką na stopięćdziesiat stóp wieżą, która zdawała się mieć na oku całą okolicę. Do głównego wejścia prowadziły Wielkie Schody (poetycka nazwa wzięła się stąd, że były wielkie), kończące się Promenadą obiegającą cały budynek, a która pustoszała jedynie w ciągu godzin poprzedzających i następujących po przeciwszczycie. Jeśli już trepowi udało się przebić przez tłum i przecisnąć przez wrota, to trafiał do recepcji i biur, gdzie mógł uregulować grzywny, albo zaciągnąć informacji.

Świątynia Piękna
Świątynia Piękna nie należała do najbardziej aktywnych i wpływowych bogów w planach, takich jak Grumsh, Corellon czy zawsze łasy na władzę Bane. Nie należała nawet do jednego boga. Ponieważ jednak miała być świątynią oddaną idei piękna, na jej budowę złożyły się kościoły Sune z Abeir Torilu, Myhriss z Oerth, a nawet Mishakal z Krynnu, nie licząc pomniejszych bóstw, w których portfolio znajdowało się piękno. Ha, niektóre z bóstw dla których wzniesiona została katedra już nawet nie żyły, lecz budowla stała dalej i wciąż zapierała dech w piersiach.
Była wysoka na przynajmniej sto stóp i miło byłoby powiedzieć, że górowała nad okolicą, ale w obliczu powszechnego przepychu Dzielnicy Pani byłoby to nadużyciem. Sztuczne wodospady i fosa otaczająca świątynię były już jednak wyjątkowe i trudno byłoby wskazać w Sigil coś podobnego. Nawet gołębie, ta latająca zaraza, tutaj wyglądały jakoś tak ładniej. Oczywiście srały na wystawione przed budowlą abstrakcyjne rzeźby, ale nawet kapłani nie mogli przesadnie liczyć na cuda.
Dzielnica Urzędnicza
Dzielnica Urzędnicza cieszy się dobrą renomą, a miejscy możnowdładcy nie szczędzą grosza na zapewnienie bezpieczeństwa i czystości na ulicach. Rzecz jasna - zapewnienia bezpieczeństwa sobie, ale mieszkańcom też coś z tego skapuje. Ulice dystryktu administracyjnego są pozamiatane i wyczyszczone ze śmieci, kolcokrzew nie porasta każdego muru i każdej studzienki kanalizacyjnej, liczne posągi są wypolerowane i utrzymywane w stanie minimalnego osrania przez gołębie. Większość ulic w dzielnicy jest też elegancko oświetlona, a jeśli jakaś nie jest- zawsze czeka przy niej zgraja chłopców światła (a wieść miejska niesie, że jest wśród nich mniej złodziei niż w innych dzielnicach). Jednym słowem, w Dzielnicy Urzędniczej panuje porządek. Porządek wynika zaś z prawa. Prawo, naturalnie, wynika z dekretów urzędników, dzięki czemu śmiałkowie i tempaki lądują za kratami za nieobyczajne zachowanie, śmiecenie, czy konspiracje (do której przesłanką jest krzywe spojrzenie na jakiegoś arystokratę). Inni, którzy są dostatecznie nieporadni i głupi, wpadają w ręce Synów Łaski, których w Dzielnicy Urzędniczej jest przynajmniej tyle, co w ich siedzibie - Więzieniu w Dzielnicy Pani. Gdyby tak jeszcze w mieście wciąż znajdowali się członkowie Harmonium, to w Urzędniczej wszyscy chodziliby jak w zegarku.
Gmach Rozrywki

Gmach Rozrywki miał już blisko tysiąc lat, a samo jego wybudowanie zajęło prawie stulecie, kiedy to Czuciowcy przeszukiwali plany i dziesiątki światów materialnych w celu znalezienia idealnych kamieni, odpowiedniego drewno, najbarwniejszej farby, szkła i tkanin. W istocie, granitowe ściany Gmachu Rozrywki miały pięćdziesiąt różnych tekstur, każda wołająca o dotyk, jego marmurowe podłogi w kolorach tęczy zachęcały do przechadzania się boso, zaś jego okna łagodnymi odcieniami kryształowej skały wykopanej ze stu zapomnianych jaskiń zachwycały wzrok. Wszystko aż po zaprawę zostało ostrożnie przemyślane i zaplanowane; gdziekolwiek by się nie spojrzało, na skurla czekało się coś zachwycające jeden lub więcej zmysłów. Nawet główne wejście było cudem: drzwi wysokie na dziewięćdziesiąt stóp, smukłe oraz otoczone połyskującymi kamieniami, które składały się na abstrakcyjne obrazy wzroku, dźwięku, zapachu, dotyku oraz smaku. Wprost na przeciwko zewnętrznej ściany, gejzer kryształowo-błękitnej wody regularnie tryskał w górę na setki stóp, pozornie rozpraszając się w powietrzu.

Hala Zapisów i Hala Informacji
Hala Informacji mieści się tuż przy Hali Zapisów- ogromnej wieży, która była jedną z najważniejszych budowli w dzielnicy. Dawno temu Hala Zapisów była siedzibą Przeznaczonych, zanim ci zostali z miasta wywaleni razem z pozostałymi frakcjami. Od tamtego czasu Hala trochę podupadła, chociaż i tak jest teraz w lepszym stanie niż wtedy, gdy została ograbiona przez mieszkańców ze wszystkich dokumentów jakie się w niej znajdowały- aktów własności, urodzeń, ślubów, weksli, zeznań podatkowych, życzliwych donosów i całej masy innych świstków. Po dość długiej fazie zamknięcia teraz znowu prosperuje pod czujnym okiem urzędników, a koło niej jak to zawsze było stoi otwarta dla mieszkańców Hala Informacji. Ta w odróżnieniu od swojego ojczystego gmachu zawiera informacje powszechnie dostępne i rzadko kiedy spisane. Jeśli chce się posłuchać wykładu na temat Wojny Krwi- to właśnie tutaj. Jeśli chce się dowiedzieć jakie są tradycje seksualne tieflingów- tak, też tutaj. A jeżeli szuka się pracy, zawsze można liczyć na jakiegoś krzykacza oferującego zatrudnienie u swego mocodawcy za marny brzdęk, albo ogłoszenie na tablicy obiecujące niewiele lepszy brzdęk za trochę gorszą robotę.

Przybytek Zaspokajania Żądz Intelektualnych
Przybytek Zaspokajania Żądz Intelektualnych to doprawdy dziwne miejsce, znajdujące się w Sigil od wieków i przechodzące z rąk do rąk wielu właścicieli. Przybytek jest burdelem, choć głośno mówił się o tym tylko na osobności, jako że słowo ‘burdel’ jest wulgarne i mogłoby skończyć się niepotrzebnym zainteresowaniem miejskiej straży. Był też burdelem jedynym w swoim rodzaju - pozwalał na zaspokojenie najbardziej wyuzdanych żądz, lecz wyłącznie intelektualnych, jak wskazywała nazwa. Przyjemności cielesne nie były dostatecznie perwersyjne, aby oferowały je pracowniczki Przybytku. Twierdził tak sukkub, który założył ten przybytek jako pomniejszą inwestycję Czuciowców - jednej z wielu frakcji Klatki, których od dawna nie ma już w mieście. Tak jak i historycznego sukkuba, którego dzieje wieki temu nagle się urwały. Jedni twierdzili, że został zgładzony przez paladyna Tyra, inni że zginął w Wojnie Frakcji, jeszcze inni że po prostu opuścił Sigil by nigdy nie wrócić. Wszystkie te opowieści można usłyszeć w samym Przybytku od dziewczyn, które usłyszały je od swoich mentorek i każda dała by słowo, że to jej wersja opisuje prawdę.

Trioptic nic'Epona
Trioptic nic'Epona to jeden z najlepiej znanych punktów orientacyjnych w całym Sigil. Pod dość skomplikowaną nazwą kryje się ogromna statua sięgająca dwieście stóp ponad ulice Klatki. Miejsce to jest widoczne praktycznie z każdego punktu Dzielnicy Urzędniczej, no chyba że akurat trep stanął wyjątkowo niefortunnie. Monument z azurytu i onyksu reprezentuje majestatyczną nic'Eponę stojącą dęba na tylnych nogach, choć dla Pierwszaków to "trójoki koń".
Niższa Dzielnica
Nazwa Niższej Dzielnicy siłą rzeczy nie wzięła się z jej usytuowania w Sigil. W Klatce bowiem wszystko jest zasadniczo wyżej niż cała reszta i jednocześnie poniżej całej reszty z powodu takiej, a nie innej krzywizny Planu. Dzielnica została tak nazwana z powodu ogromnej liczby portali prowadzących do Żywiołowego Chaosu, który potocznie uznawany jest za skupisko niższych planów (bo na rycinach w magicznych kolegiach jest rysowany na samym dole, a Morze Astralne u góry). Efektem tak pięknych połączeń międzyplanarnych są wyziewy z Otchłani, upał z licznych ognistych planów i pył wraz z kurzem z planów pełnych pustyń i pustkowi.
Niższa Dzielnica to naprawdę paskudne miejsce. Czas w niej spędzony niechybnie kończy się chorobami płuc, wysypką i blednięciem włosów. Naprawdę, większość mieszkańców Niższej jest siwa na długo przed starością. Nie ma się co temu dziwić, skoro istnieje tutaj tyle określeń na wyziewy, co Pierwszacy mają na pogodę- jeśli nad dzielnicą wisi smog drewniany, to masz fart; kiedy wisi mięsny, lepiej zostać w domu jeśli nie chcesz pożegnać się z obiadem.
Dzielnica ta jest domem przeróżnego rodzaju rzemieślników - kowali, garbarzy, szewców, krawców, zbrojmistrzów a nawet rzeźników, którzy dodają swą własną nutkę zapachową do ogólnego smrodu.

Sztylet i Firkin
Sztylet i Firkin najlepiej opisać stosując termin "szklarnia". Ta upalna i dobrze utrzymana tawerna, pod swą kopułą ze rżniętego kryształu i za swymi oknami z dymionego szkła kryje oazę palm, kwiatów i zieleni, którą ukochało wielu przybyszów z Wyższych Planów - eladrinów, aniołów, bariaurów czy dev. Gorące i wilgotne powietrze we wnętrzu może nie pasować każdemu, ale i tak jest znacznie lepsze od tego, co trzeba wdychać na zewnątrz.

Wielka Kuźnia
Jeszcze przed Wojną Frakcji Kuźnia była siedzibą Bogowców, czy też Wyznawców Źródła jak to oficjalnie brzmiała ich nazwa. Ale kiedy musieli zmyć się z miasta, zostawili tę monstrualną budowlę pustą. Zaś ci którzy przyłączyli się do Oka Umysłu i zostali w Sigil, jakoś nie chcieli w niej dłużej pracować. A to oznaczało, że zrobiło się źle. Bo kiedy miażdżąca większość gwoździ, sztućców i metalowych kubków wytwarzana jest w jednym miejscu, a miejsce to przestaje funkcjonować... no, wkrada się chaos. Ludzie nie doceniają gwoździa, dopóki belka nie spadnie im na łeb.
Szczęśliwie Wielką Kuźnię przejęły Ostrzaki. Nikt już dzisiaj nie pamięta skąd się wzięły i jak zdobyły prawo własności. I nikogo to nie obchodzi.
Ul
O Ulu można było powiedzieć wiele rzeczy. Chyba, że chciało się powiedzieć coś dobrego, to wtedy zostawało milczenie. Gdyby jakieś bóstwo wzięło w dwie garści slumsy największych miast Torilu, wrzuciło je do wora, solidnie potrząsnęło po czym wysypało wszystko w błoto i dla dobrego efektu chwile po tym poskakało, to wyszedłby z tego Ul. W tej dzielnicy wszystko było brudne do tego stopnia, że gdyby ktoś wszedł do Ula z jednej strony w białych szatach, to wyszedłby od stóp do głów brązowy. Naturalnei zakładając, że w ogóle by wyszedł. W Ulu mieszkali najbrutalniejsi i najgłupsi przestępcy w całym Sigil. Szansa oberwania po mordzie, albo bycia dźgniętym nożem była tutaj większa od szansy usłyszenia ‘dzień dobry’. Ul odznaczał się bowiem mentalnością szalonego psa, który gryząc rękę która go karmi, merdał przy tym radośnie ogonem. Ta ponura zbieranina oblepionych brudem slumsów i niszczejących kamienic bardziej pasowała robactwu niż humanoidom. Dlatego właśnie jakiś idiota nazwał go w niepamiętnych czasach Ulem, najwyraźniej nie wiedząc jak pracowite i uporządkowane są pszczoły.
Kostnica
Kostnica była niegdyś siedzibą Frakcji Grabarzy. Jednej z filozoficznych grup, które dzieliły między sobą władzę i obowiązki w Sigil. Dziś Kostnica jest siedzibą grabarzy - ludzi, zajmujących się zwłokami. Na dobrą sprawę to jedna i ta sama grupa, lecz pozbawiona dawnej oficjalnej struktury i wpływów. Szczerze mówiąc - nie ma to dla nich większego znaczenia. Nie ma to także znaczenia dla Kostnicy, w której zwłoki palone są w szczyt i przeciwszczyt. Architektonicznie budowla ta jest zlepkiem pozbawionych okien krypt otaczających centralną, ciemną kopułę wysoką na przeszło półtora setki stóp. Wspierały ją smoliście czarne przypory wyrastające z jej centrum, jej tył pozbawiony był okien tak samo jak otaczające ją krypty, a sześć wieńczących ją iglic w kształcie nietoperzych skrzydeł upodabniało ją do jakiegoś dziwacznego robala.

Lecznica Wyczerpanej Duszy
Lecznica jest najlepszym lub najgorszym miejscem do jakiego może trafić chory w Ulu. Jej ceglane mury umorusane są błotem i brudem w tak grubej warstwie, że nie sposób już byłoby ich domyć. Wszystkie okna zastawione są kratami grubymi jak męskie ramię. Szczerze mówiąc, lecznica wygląda jak więzienie... i często nim właśnie staje się dla chorych.
Lecznica Wyczerpanej Duszy jest bowiem w całości poświęcona idei medycyny. Nie leczenia i nie pomagania trepom i hultajom - pacjent jest tutaj traktowany jedynie jako dodatek do schorzenia, którym można się zająć. Kiedyś było tutaj jeszcze gorzej i pacjenci umierali masowo pod skalpelami lekarzy, którzy byli pewni, że wystarczy im jeszcze tylko jedna próba by przeszczepić głowę elfa goblinowi. Dziś pracownicy Lecznicy trochę się ograniczają, dzięki czemu chorzy mają szansę trzy do dwóch na wyzdrowienie i cztery do jednego na przeżycie. No, chyba że tymi pacjentami są trepy skazane przez sąd na rehabilitację w Lecznicy. Wtedy wiercenie w czaszkach, porażenia prądem i głodówką są równie dobrym lekarstwem jak każde inne, które można przepisać.

Żużle
Jeśli Ul był koszmarem, to Żużle były piekłem. Niegdyś nawet dosłownie.
Otóż piosnka niosła, że przed milleniami Żużle były takim samym syfem jak cała reszta Ula, chata zbita na chacie i jeden biedak śpiący na drugim. Ale bez żadnego powodu w samym centrum osiedla otworzył się ogromny portal prowadzący w sam środek pola bitwy Wojny Krwi. Przez dwa miesiące baatezu i tanar'ri prowadzili walki w Sigil, tworząc okopy z ceglanych chat, budując ogniska i stosy z drewnianych. Na każdego zabitego demona i diabła przypadał tuzin martwych, postronnych trepów. Kiedy portal zaczął się zamykać, a obie strony odwiecznej wojny opuściły Miasto Drzwi, z okolicy zostały jedynie zgliszcza. Tam gdzie kiedyś był Ul, teraz zostały Żużle. Nic, tylko popioły, ścieki i płonące śmieci. Choć upłynęły od tamtego zdarzenia całe tysiąclecia, uliczki dalej zasłane były kośćmi ofiar. W okolicy prosperowały tylko szczury i pająki, wijąc sobie jamy i gniazda wśród kolcokrzewu. Ziemia wciąż trzęsła się od czasu do czasu, uniemożliwiając jakiekolwiek próby odbudowy i ponownego zasiedlenia okolicy. Nie żeby ktoś chciał się tam w ogóle zbliżać. Po tanar'ri i baatezu zostały na pamiątkę vargouille i dretche. No i Kadyx. Ale o Kadyxie lepiej było w ogóle nie myśleć.
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 05-12-2016 o 20:41.
Zapatashura jest offline