Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2014, 10:59   #208
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację

[media]http://fc00.deviantart.net/fs26/i/2008/142/5/3/Swamp_by_cRobin.jpg[/media]

Cathil upewniła się jeszcze raz, czy ścigający ją mężczyźni dali za wygraną i powoli ześlizgnęła się z drzewa. Cicho podkradła się do miejsca gdzie usłyszała znajomy głos.

- Orin - syknęła i powtórzyła - Orin!

Kucając w krzakach po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuła, jak bardzo jest ohydna. Wytarzana w ziemi i krwi, śmierdząca potem dziesiątki mężczyn. Skrzywiła się i splunęła. Nie mogła się doczekać, aż znajdzie strumień i pozbędzie tego piętna. Miała wrażenie, że jeżeli tylko uda jej się oczyścić ciało, to i umysł zapomni o wszystkim co spotkało ją z ręki Stalowookiego i jego bandy.

- Orin… to ja, Cathil - warknęła, oczekując odpowiedzi.

Po chwili usłyszała pełen niedowierzania, łamiący się głos:

- Cathil? To… to na prawdę ty? Ja… odnalazłem cie…? I siebie?
- Co ty tu robisz? - w głosie Łowczyni wyraźnie było słychać ulgę. Podpełzła jeszcze bliżej - Co ty tu robisz, Orin? Musimy się stąd wynosić. Tu nie jest bezpiecznie…
- To Ty! -
niemal wykrzyknął z piskiem niziołek po czym rzucił się na łowczynię wczepiając ramionami w jej kubrak. Brud nie przeszkadzał mu zbytnio bo sam był strasznie ubabrany - Starucha miała rację! Ptak mnie poprowadził! Podążałem za śpiewem! Tak jak kazała!
- Sza - Cathil mruknęła, ale nie miała fantazji by odmówić małemu chwili zapomnienia. Objęła jego drobne ciało i przycisnęła do piersi. Wciągnęła nosem jego zapach. Pod warstwą brudu była woń, której nie można było pomylić z kim innym - Cicho Orin, nie możemy wpaść w ich ręce. Musimy iść nad strumień, tam czeka Kat.

Jeszcze raz głęboko odetchnęła i wyślizgnęła się z jego objęć. Nie puściła jednak jego ręki, nie chciała go znów zgubić. Pociągnęła go za sobą w stronę wyznaczonego na spotkanie miejsca.

Orin podążył za Cathil całą drogę mamrocząc pod nosem jakieś słowa o opatrzności, słusznych sprawach, zbrojach i podziękowaniach.

Brodzili w zimnej wodzie strumienia. Orin podążał za Cathil pewnie wybierającą drogę, podtrzymującą niziołka aby nie poślizgnął się na gładkich, porośniętych mchem kamieniach, w które woda uderzała z impetem, tworząc wiry i tocząc pianę. Szli tak dość długo aż w pewnym momencie dziewczyna zatrzymała się i nakazała malcowi zachowywać się cicho. Z pośród szumu wody, wyłowiła bowiem jeszcze jakiś dźwięk. Głośniejszy łoskot a między nim strzępy dźwięków, które mogły być ludzką mową. Wskazała bardowi miejsce za skałą a sama ruszyła przodem. Nie trwało długo, gdy pojawiła się z powrotem z wyraźną ulgą w głosie.

- Możesz wyjść, to Bernard.
***
Strumień wił się powoli, wśród drzew a oni brodzili w zimnej wodzie tak jak przykazała Cathil. Ciągle w górę. Czasami rozlewał się w szerszych zatoczkach, częściej jednak rwał wąskimi korytami a oni musieli uważać, by nie pośliznąć się w mroku na śliskich kamieniach. W końcu jednak dotarli do miejsca, które jak domyślił się Bernard zwali Jesiotrowym Rozlewiskiem. Woda spadała tutaj kaskadą w dół a uwięziona między skałami tworzyła coś na kształt jeziorka. Większość tonęła już jednak w ciemnościach, kat mógł więc tylko domyślać się piękna tego miejsca, które musiało ukazać się za dnia.

Sato i Ari, para dzieciaków schowana za załomem skały, przybiegły na wołania Welda i wtopiły się w ramiona rodziców.

Cathil odetchnęła z ulgą i jak stała, tak usiadła. Padła na brzegu jak kłoda i zamknęła oczy. Była zmęczona.

Bernard pozwolił sobie na lekkie odetchnięcie z ulgą, kiedy dzieci znów połączyły się z rodzicami. Przynajmniej tyle udało się naprawić ze zła, które przyniesili ze sobą do gospodarstwa. Nie łudził się jednak, że to koniec kłopotów, o nie. Fatum, nieprzychylny los zdawał się ścigać ich gdziekolwiek się znaleźli. W tym wypadku ulegnięcie mu oznaczałoby kolejne długie tortury i śmierć. Spojrzał na swoją okaleczoną dłoń i zaciśnięte na broni palce i zadrżał.

- Musimy iść - potrząsnął lekko ramieniem dzikuski, choć sam czuł się tak samo; najchętniej zanurzyłby się cały w zimnej wodzie i odpłynął - Odejdziemy stąd jak najprędzej. Oni pójdą za nami, a wy odzyskacie spokój - zwrócił się do rodziny, którą wplątali w swoje zapasy ze Śmiercią i Pechem - Tyle możemy wam dać. Obietnicę, że więcej nas nie ujrzycie… i prośbę o przebaczenie - wyłuskał niezgrabnie woreczek z pieniędzmi, które zabrał martwemu bandycie i wyciągnąła na otwartej dłoni ku kobiecie.

Orda spojrzała na kata i przez chwilę zdawało mu się, że ujrzał w jej oczach cień sympatii. Ujęła sakiewkę i bez słowa schowała w kieszeni.

Po dłuższej chwili milczenia niziołek wkońcu się odezwał:
- Cathil... B… Bernardzie… - zająkał się szybko ukrywając wzrok przed katem - co z tą bandą, która nas napadła? Gdzie oni teraz?

Kat spojrzał na Orina spod uniesionych brwi, jakby widział go po raz pierwszy w życiu. Skąd niziołek się tutaj zjawił…? Nie było jednak czasu na wylewne powitania i pytania o zaszłe sprawy, więc Bernard odpowiedział zmęczonym głosem:
- Szukają nas i nie spoczną, póki nas nie dopadną. A wtedy rozszarpią, jak wilki sarnę… trzeba nam uchodzić, jak najprędzej i jak najdalej.

Cathil dźwignęła się na nogi, uznając prawdę w słowach Kata. Trzeba im było uchodzić, choć pokłady jej siły sięgały już niebezpiecznie niskich poziomów. Przetarła oczy, opryskała twarz wodą i ruszyła przed siebie, bez słowa, próbując zachować na tyle przytomności umysłu by jak najlepiej zmylić trop, a przynajmniej nie ułatwiać oprawcom pościgu.

Orin wyglądał na zmieszanego. Zdawałoby się, że chciał coś powiedzieć ale słowa nie mogły znaleźć wyjścia. Ruszył więc za Cathil, starając się stąpać tak cicho jak tylko ona potrafiła. Skwapliwie przytaknął i z bojaźnią ale też jakąś powagą i surowością w oczach począł się rozglądać.

Kat zamykał pochód. Zostawiali za sobą czyjeś pogruchotane życie, nieszczęście i niepewność. Sami zaś ruszali w równie nieodgadnioną przyszłość, skrytą w mroku nocy. Przystanął jeszcze i odwrócił się do tulącej się do siebie rodziny. Chciał coś powiedzieć, podziękować, przeprosić… ale żdne ze słów, jakie znał nie wydało mu się wystarczające i odpowiednie na tą chwilę. Uniósł tylko rękę na wpół zrezygnowaym gestem i powlókł się za pozostałą dwójką.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline