Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2014, 23:33   #4
Deadpool
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
Mężczyzna jeszcze przez chwile wpatrywał się w wyświetlane imię, a raczej stopnień dzwoniącego. Zakręcił szklanką, a lód znajdujący się wewnątrz zastukał niczym jakiś dzwoneczek. Po głębokim westchnięciu, i strzepnięciu popiołu do popielniczki odebrał telefon beznamiętnym głosem.
- Mówi Crowford. - Przewrócił oczyma, jakby bardzo drażnił go fakt że ktoś przerywa mu odpoczynek, czy tam najzwyklejsze leniuchowanie
- Co u ciebie stary byku? - głos rozchodzący się z urządzenia nie był zbyt przyjemny. Ciężki, basowy ton był zdecydowanie za głośny jak na znajdujące się tuż ucha urządzenie. Zdawało się, że mówca jest albo przygłuchy, albo głupi. Jedynie ranga osobnika wykluczała możliwość zaistnienia obu. Z całą pewnością czas spędzony w aktywnych działaniach nie odbił się pozytywnie na stanie zmysłów mężczyzny.
“Co tam u ciebie? Co tam słychać? Jak się miewasz?” Nienawidził tego typu pytań, ale zawsze odpowiadał na nie w ten sam sposób.
- Nic. - rzucił jakby wyzionął ducha, ale zanim zostanie zalany kolejnymi tego typu pytaniami sam zadał jedno. - Wątpię by Major dzwonił tylko po to. Chciał Pan coś konkretnego odemnie? -
- Twoja emerytura nie jest może zbyt nudna? - nadchodzące pytanie nie było zbyt po myśli. Major najwyraźniej miał jakiś motyw, jednak nie zamierzał do niego dotrzeć nim nie dowie się co u jego byłego podkomendnego.
- Skądże, wiem jak sobie umilać czas. Można śmiało powiedzieć że każdy dzień przeżywam jakby to był mój ostatni. - Zaciągnął się papierosem, i zanim wypościł dym z płuc wziął małego łyka trunku.
- Z całą pewnością nie przybliżasz TEJ daty? - zapytał, wyraźnie podkreślając o co mu chodzi. Wojskowi zawsze wiedzą zbyt dużo o swych podkomendnych. Kto wie, może nawet major wie kiedy i z jakimi dziwkami nie sypiał, a z którymi współdziałał.
- To nie tak że mogę coś zrobić by ją odwlec. Dlaczego mam rezygnować z przyjemności? - Rozsiadł się wygodniej w fotelu, gdyż miał wrażenie że rozmowa będzie dłuższa niżeli by chciał.
- Jak na kogoś, kto zaszedł tak daleko, szybko zmieniło ci się nastawienie - westchnienie emanujące z głośnika było niczym uciekające z czyjejś świadomości szczęście. Był czymś zawiedziony, a każda kolejna wymiana zmian dodawała mu nieco smutku.
- Każdy w moim położeniu miałby takie nastawienie Majorze. - Odstawił szklankę, gdyż Runner za bardzo się rozwodnił. - To jak uciekać w niekończącym się tunelu przed pędzącym pociągiem… można biec najszybciej jak się da, ale można też rozsiąść się wygodniej i czekać na nieuniknione. Wybrałem to drugie. - Mówił jakby był dumny ze swej decyzji.
- Nie nudzi cię to? - kolejne pytanie wypłynęło z ust Majora, czy raczej z głośnika telefonu komórkowego. Nigdy nie można być pewnym tego, co znajduje się po drugiej stronie słuchawki. Z drugiej strony… komu miałby ufać, jeśli nie osobom, za które był gotów umierać.
Crowford opuścił rękę z telefonem i spojrzał w jakiś punkt na ścianie. Za bardzo szanował Majora by być dla niego niemiłym więc postanowił zrobić coś innego.
- Owszem, czekałem aż to Major znajdzie mi jakieś zajęcie. - Gdyby sarkazm był cieczą, Nate by się właśnie utopił.
-Oh, to idealnie! - jegomość po drugiej stronie połączenia albo nie odczuł sarkazmu swego rozmówcy, albo zwyczajnie go zignorował. Nawet udawane zaangażowanie miało być mu na rękę. Przecież wszystko inne znajdzie się, gdy tylko Nate zapozna się z danymi.
- Tylko… To nie będzie zbyt bezpieczne, wiesz? - zapytał przepełnionym troską głosem.
- A czy kiedykolwiek było Majorze? - W pewnym sensie był rad że Major przeszedł do rzeczy, miast kręcić. - W czym problem? - Dopytał
- Na pewno zabije cię to szybciej niż twoje zdrowie czy tryb życia. - westchnął. Nate mógł przysiąc, że ręka majora uniosła się do jego odchylonej nieznacznie głowy, chcąc podkreślić swoje słowa.
- To zadanie to nie obowiązek, odpracowałeś już wystarczająco dużo - dodał.
- A więc śmiało mogę odmówić? Wie Major… jakoś mało zachęcająco to brzmi. - Tak naprawdę nigdy nie miał zamiaru mu odmówić, można powiedzieć że się droczy. - Jakiego typu to będzie zadanie? -
- Sam do końca nie jestem pewien. - głos był nad wyraz smutny. Ciężko bowiem w inny sposób zareagować na swą własną niekompetencję. Zwłaszcza, gdy wymaga się posłuszeństwa od swego byłego podkomendnego.
- Chodzi o rozwikłanie tych epizodów związanych ze znikającymi ludźmi, pewnie obiło ci się coś o uszu - tym razem Major był wyraźnie niepewny, jakby sam nie do końca wierzył w prawdziwość wypowiadanych przez siebie słów.
Nataniel uniósł brwi, po czym przegonił niesforny kosmyk włosów z oka.
- Bałem się że każe mi Major kogoś usunąć. Ale racja coś tam słyszałem na ten temat. Wiemy chociaż od czego zacząć? -
- Nie jesteś śledczym, jesteś żołnierzem - Crowford mógł czuć się dumny z tych słów. W ustach Majora były największym z możliwych komplementów. To dziwne, ale nawet w ciężkich zadaniach cenił zaznajomionych z hierarchią wojowników od szeroko pojętych wolnomyślicieli. Na wojnie nie ma miejsca na poezję. Tam chodzi o pociski przebijające mózg innych.
- Nie sądzisz więc, że każę ci chodzić po mieście i szukać poszlak? - zapytał wyraźnie rozbawiony.
Crowford wybuchł serdecznym śmiechem. - Skądże. Ale nie potrafię też czytać w myślach. Zakładam że to typowe “Hired hit”. Powinienem sie ogolić na łyso. - Ponownie się zaśmiał.
- Wyjrzyj najpierw przez okno. A raczej, spójrz na ulicę - kolejne słowa wypłynęły z głośnika telefonu, a zaraz po nich nastąpiła cisza, zdawało się, że druga strona nawet nie oddycha. W przypadku Majora może nawet było to możliwe?
- Ooook…. - Rzucił przedłużenie, po czym z cichym stęknięciem lenistwa dźwignął się z fotela by zbliżyć się do okna. Jak Major prosił wyjrzał przez nie.



Kilka pięter niżej czekała na niego podstawiona taksówka. Zwyczajny, żółty wóz, którym przeważnie poruszali się cywile. Ciekawe, że właśnie w taki sposób chcą przywrócić go do służby. Nie czarny BMW z subtelnymi chromowanymi dodatkami, nawet nie wozem typu HUV. Czekała na niego zwyczajna taksówka. Nic, co mogło by zaciekawić oczy na dłużej.
Jedynie dwójka osobników kłócąca się tuż przed wejściem do niej, starając się usilnie otworzyć drzwi. Kierowca pojazdu musiał mieć niesamowitą zabawę obserwując mężczyznę w swych latach czterdziestych, który starał się wejść do jego taksówki.
Jeszcze więcej zabawy, przynajmniej jego oczom, musiał sprawiać widok dziewczyny, która próbowała zrobić wszystko, by najbliższy przejazd należał właśnie do niej. Nawet jeśli miała róde włosy - nikt nie posądzał jej o niemoralne zapędy, od zwyczajnie potrzebowała skorzystać z usług tego właśnie kierowcy.
Deszcz zagłuszał znajdującą się kilka pięter niżej dwójkę, jednak Nataniel mógł być pewien, że albo przekrzykują się obelgami, albo coraz ciekawszymi propozycjami. Możliwe, że wykorzystywali obie taktyki, stosując je naprzemiennie.
Gdyby nie fakt że ochlał się Runnera pojechałby swoim mustangiem. A tak, musi ładować się do zapyziałej taryfy. - Dwie rzeczy… czy kierowca wie gdzie ma jechać i czy ma na głowie turban? - Nate jakoś był dziwnie wyczulony na takie osoby, może nawet paranoidalny.
- To nie aż tak bombowa przejażdżka. - Major roześmiał się przepełniony dumą z własnego poczucia humoru. Zamilkł na kilka chwil, starając się odzyskać powagę znaną sprzed tego wygłupu.
1...2...3… Nataniel zdołał doliczyć do dziesięciu, gdy głos przemówił kolejny raz.
- Wie gdzie jechać, to nasz człowiek. - usłyszał.
- W porządku Majorze. - Odparł odrobinę zażenowany tym dowcipem, sięgnął mimo wszystko po rozwodnione whisky i wlał całość w gardło. - Musze wiedzieć coś jeszcze? - Zaczesał kosmyk włosów za ucho. Swoją drogą odkąd skończył służbę nie obcinał ich ani razu, chyba dlatego że nie było takiego wymogu, albo miało to być jakąś dziwną metaforą rosnących problemów.
- Nie pal w jego aucie. - Major odpowiedział zupełnie poważnie. Zdawało się, że jego słowa opisywały ten fakt jako prawdę absolutną, dla której po chwilowej przepychance powinno się znaleźć miejsce w każdej świętej księdze.
Ponownie Major mógł usłyszeć przeciągłe westchnięcie, jakby z oddechem tracił cząstke siebie.
- Tak jest. - Krótko i stanowczo mu odpowiedział.
- W takim razie do zobaczenia. Bez odbioru. - najwyraźniej część zwyczajów służbisty przebijała się nawet to kontaktów z jego, bardziej lub mniej, cywilnymi rozmówcami. Nate był przyzwyczajony do tego typu traktowania, jednak odżywający w jego uszach żargon przyjemnie uciskał teraz jego serce
Telefon powędrował do kieszeni, a Nataniel od razu ruszył w stronę swojej szafy. Stamtąd wyciągnął dwie takie same marynarki, przytykał do torsu to jedną to drugą. Odłożył je z kwaśną miną. Potem wyciągnął dwie inne… znaczy nie inne, takie same. Ponowił czynność i z pewnego rodzaju podziwem na twarzy wybrał tą w lewej dłoni. Zarzucił ją na siebie i już miał opuścić pokój, ale zatrzymał się w pół kroku. - Prawie zapomniałem! - Klepnął się w czoło i pośpiesznym krokiem zbliżył się do szuflady w biurku. Przytknął kciuk do zamka, a ta z cichym piknięciem wysunęła się. Leżał tam prześliczny Colt 1911.
- Meh. - Mruknął tylko i zasunął szufladę. Dotarcie do holu rezydencji nie zajęło mu wiele czasu, gdy już się tam znalazł usłyszał znajomy głos.
- Spacer w taką pogodę paniczu? - Przemówił jego lokaj, o jakże typowym imieniu Alfred.
- Major mnie o coś poprosił, nie mam pojęcia kiedy wrócę. Aha… jakby tu się dobijały Vicky lub Nikita… powiedz im że… umm… jestem daleko. - Z tymi słowami ściągnął z wieszaka płaszcza, zarzucając go tylko na plecy, rękawy bezwładnie wisiały. Zabrał jeszcze parasolkę i otworzył drzwi. Występując na zewnątrz, rzucił peta na glebę i zadeptał go eleganckim butem, rozłożył Parasolkę i poszedł w stronę taksówki.
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline