Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2014, 06:23   #15
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Pierwszą reakcją kuglarki było jak najszczersze zaskoczenie. Oczywiście, wymieszane z odrobiną strachu. Wszak to stworzenie, mogło się okazać jaką krwiożerczą bestyją, rozkosznym i morderczym pieszczoszkiem bywającego tutaj maga. Zaś źródłem pragnienia ostrych zębów i zabójczych szponów mogła być ona sama, zamiast jej fajeczki. Drogocennej wprawdzie, ale nie bardziej niż własna skóra.

Ale potem w krwi Eshte zawrzała złość. Odzywał się nałóg, domagał się on nakarmienia słodkim tchnieniem, jakiego tylko mogło jej dostarczyć spalane ziele. Potrzebowała się nieco uspokoić po dotychczasowych wrażeniach, a ten wąż.. ten lis.. to coś, zwyczajnie ukradło jej fajeczkę, a tym samym jedyny sposób na ukojenie jej nerwów! Okradło złodziejkę! To było nie do pomyślenia! Czyż Los nie mógłby się dzisiaj choć raz do niej uśmiechnąć? Odrobinkę?

Na końcu każda z poprzednich emocji przestała być ważna, a po ciele elfki rozlała się leniwie ciepła fala przyjemności. Nie, nie takiego co to podobno w momencie swego szczytu pozwala dostrzec Bogów, ale i to obecne było równie miłe. Eshte bowiem skupiła swe spojrzenie na tym bezczelnym stworzonku i ten widok sprawił, iż wargi uformowały się jej w wesoły uśmiech. Niewiele też brakowało, a wydałaby z siebie także westchnienie podobnej natury.

Przykucnęła tam gdzie stała i wspierając jedną dłoń na kolanach, drugą wyciągnęła ku zwierzątku. Poruszyła smukłymi palcami zachęcająco, a językiem cmoknęła kilka razy cicho.
-Przeuroczy... - wymruczała, bardziej do siebie niż do gburowatego Thanekrista. Dla niego miała inne słowa w zanadrzu, wypowiedziane o wiele mniej przymilnym tonem. Zerknęła na niego, po czym na moment stając się bardziej podejrzliwą i niechętną, zapytała – To jakieś kolejne dziwactwo stworzone przez jednego z Twych przyjaciół magów? Nie widziałam takiego czegoś wcześniej..
-Widać nie zapuszczasz się w niebezpieczne rejony. Te stworki żyją czasem na obrzeżach druidzkich kręgów. Lubią zapach ofiary całopalnych.
- wyjaśnił czarownik koncentrując się na… zmianie kształtu świecących run. Był to trudna i mozolna robota, sądząc po jego cierpliwych i powolnych ruchach dłoni. I niewielkich sukcesach.- Ale wywodzą się z ostępów naznaczonych Gonem. Nie są jednak niebezpieczne.
I nie wyglądał na groźną bestię. Widząc brak oznak agresji, fajkowy lis uspokoił się i ostrożnie zbliżył do dłoni Esthe. Musnął jej palce ciepłym wilgotnym nosem, niuchając wyraźnie.
-Pewnie pachniesz tytoniem. Może cię bierze za gadającą fajkę?- zażartował Tancrist.

Miała coś burknąć, że ci starzy zboczeńcy kryjący się po lasach i tańcujący między kamieniami, niekoniecznie są dla niej wymarzonymi widzami, by miała się zmuszać do poszukiwania ich towarzystwa. Ale nie powiedziała tego.

Miała też zapewne, jak to ona, skomentować warknięciem jego żarcik. Taki przezabawny, doprawdy. Ciekawe, czy czarownik kiedykolwiek został uderzony pięścią gadającej fajki. Ale.. i w tym temacie milczała, co niechybnie musiało świadczyć o zbliżającym się końcu świata.

-Kto jest małym, ślicznym złodziejaszkiem? No kto? Tak, Ty jesteś. Ty, Ty, Ty – zaszczebiotała radośnie, jednocześnie koniuszkiem palca muskając nosek stworzonka. Chyba do żadnego mężczyzny nigdy nie mówiła tak mile, a już na pewno nie do tego, z którym się znajdowała obecnie w pomieszczeniu. Bo i cóż, dwunożne samce nie bywały tak czarujące -Chcesz więcej? Może nie mam akurat przy sobie prochów żadnej spalonej ofiary, ale..

Cofnęła rękę i sięgnęła pod poły czerwonej pelerynki. Pogmerała tam chwilę, czego owocem był wyciągnięty niewielkie woreczek. Wysypała zeń niewielką ilość ziela na drugą otwartą dłoń. Zasyczało cichutko, zaskwierczało i wraz z wąską, niewielką strużką dymu uniósł się w powietrze także aromatyczny zapach tytoniu. Podsunęła swe znalezisko ku lisiemu pyszczkowi, pytając -Wymiana?
Lis zapiszczał wesoło i zaczął owijać się wpierw wokół dłoni, potem przedramienia elfki, nadstawiając swój pyszczek tuż nad smużkę dymu i mrucząc niczym kot, gdy rozkoszował się jej zapachem.

-No to teraz masz darmozjada na utrzymaniu.- zażartował czarownik zmieniając swą kształt pierwszego znaku, który sczerniał tracąc swą moc. Po czym zabrał się za kolejnego.- Chyba cię polubił… Kto by pomyślał, że potrafisz być milutka dla kogoś. Choć o ile pamiętam, wręcz tuliłaś się do mnie kilka minut temu. Może masz więc i delikatne serduszko pod tym całym jadowitym języczkiem.
Z niewątpliwą satysfakcją Tancrist wypomniał jej chwilę słabości wśród widm ukrytych we mgle.

Elfka również wydała z siebie pisk, kiedy tylko poczuła na swej ręce ciałko stworzonka. Z początku było to może uczucie podobne owijającemu się wężowi, ale o wiele przyjemniejsze, skoro jadowite zęby i siłę mięśni zgniatających kości zastępowało mięciutkie futerko. Delikatnie pogłaskała liska po główce.
Słowa mężczyzny zaś przyprawiły ją o cień rumieńców na policzkach, które szczęśliwie mogła zrzucić na ekscytację swym nowym pieszczoszkiem.

-Głupoty gadasz -żachnęła się, wręcz obrażona jego insynuacjami -Czyżby jednak i na Wielkiego Thanekriiista miały wpływ tamte zjawy? Podsunęły Ci jakieś lubieżne myśli do głowy? A może zawsze tam były, i bliżej Ci do Ruchacza niż do Puchacza?
Wolną dłonią sięgnęła po porzuconą na ziemi fajeczkę, a następnie zręcznie podniosła się z kucek. Otarła ją o swój kubraczek, by następnie wycelować w czarownika-I być może gdybyś był bardziej podobny mojemu nowemu przyjacielowi, to i na Ciebie jakaś kobieta spojrzałaby przychylniej. Bądź mężczyzna. Brzmisz jakby przydało Ci się nieco rozruszania pod tą sukienką.
Wsadziła końcówkę fajki w swe usteczka, ukazując przy tym ząbeczki wyszczerzone w krnąbrnym uśmieszku.

-Jeśli imputujesz jakieś podświadome żądze względem ciebie to…- zamyślił się Tancrist na moment milknąc.- To zapewne masz rację. Nie umknęła mi twa uroda. I nie jestem impotentem. Niemniej nie jestem jakimś zdesperowanym bardem, który robi słodkie oczka do cyców każdej dziewoi jakie spotyka na swej drodze.
Uśmiechnął się skupiony na kolejnym znaku, którego kształt zmieniał się pod wpływem jego woli.- Jestem człekiem wykształconym i cywilizowanym. Panuję nad swoim umysłem, strachem i chuciami. To raczej ty powinnaś się martwić Eshte. A nuż nie jestem ci tak obojętny, jak ci się zdaje. A nuż poczniesz o mnie śnić sny pełne figlów wśród poduszek? Bądź co bądź, nie jesteś soplem lodu, tylko charakterną elfką.

Lis owinął się wokół szyi kuglarki,niczym jakiś wąż dusiciel, ale nie było to niemiłe uczucie. Lisek był ciepły, a elfka nie czuła na gardle duszącego uścisku. Był jak futrzany szalik ocierający się pyszczkiem o jej policzek. I nawet naśladującym jej grymasy.

-Z zasady nie pociągają mnie mężczyźni w kobiecych fatałaszkach. Mam obawy, że mogliby zacząć i moje podbierać – odparła mu kuglarka i od niechcenia machnęła w powietrzu ręką uwolnioną z przymilnych objęć liska. W międzyczasie pociągnęła głęboko z fajeczki, a kłębek siwego dymu o mocnym zapachu posłała w powietrze tuż przed lśniącym noskiem zwierzątka. Niech też trochę ma ten przyjemności.
-Ugryziesz złego pana w szkiełkach, gdyby próbował coś mi zrobić, prawda? Tak, tak.. ugryziesz, zagryziesz – ponownie szczebiotała milutko, acz złowrogo jednocześnie, gdy tak przytulała policzek do miękkiego futerka. Spod półprzymkniętych powiek spojrzała najpierw na czarownika, potem na dziwaczne malunki będące źródłem jego tak wielkiej uwagi, a na końcu ponownie na niego -Długo jeszcze będziesz się tam zabawiał? Siedzimy tutaj już przynajmniej wieczność.
-Mógłbym się pospieszyć, ale wtedy ryzykuję nagłe uwolnienie mocy którą kontrolują. A wątpię by ta eksplozja była ci miła. Nie chciałabyś tu zostać na wieczność w postaci krwawej plamy na ścianie, co? W dodatku będącej mieszaniną naszych ciał?
- odparł ironicznie Tancrist i wzruszył ramionami.- Poza tym sobie nie pochlebiaj za bardzo. Jesteś ładniutka, ale daleko ci kurtyzan które zabawiają możnych. Pod tym względem także jesteś diamencikiem wymagającym oszlifowania.
Spojrzał przez ramię na kuglarkę.- A czy ja wyglądam na jubilera? Więc nie licz na to, że rzucę się na ciebie jak jakiś oprych.

Lis tymczasem mruczał niemal hipnotycznie jak domowy kocur, od czasu do czasu muskając policzek Eshte ciepłym językiem. Wydawało się, że już zaakceptował kuglarkę jako swoją panią.
-Jak go nazwiesz?- zapytał Tancrist zmieniając drugi znak w czarny i pozbawiony mocy symbol.

Jedynym na co kuglarka się pokusiła w komentarzu na wywód mężczyzny, to wystawienie języka jego plecom. Potem zamyśliła nad jego ostatnim pytaniem, bo przecież lisek, jako jej nowy towarzysz, potrzebował jakiegoś imienia. Odpowiedniego do jego natury, trochę figlarnego i przyjemnie układającego się w ustach. Przyglądała mu się tarmosząc sierść na jego drobnej główce.
-Wyglądasz trochę jak.. -wymruczała po chwili bezgłośnego poruszania wargami w próbach odnalezienia odpowiedniego zlepku liter -Skel'kel. Zabawnie brzmi na języku, prawda?

Zadowolona z siebie spacerowym, nieśpiesznym krokiem zaczęła obchodzić pomieszczenie i rozglądając się po nim z umiarkowaną, wręcz łaskawą ciekawością. W trakcie zaś przede wszystkim rozmyślała nad tym, iż do tego żywego, futrzanego kołnierza z lisa brakowało jej tylko jednej z tych wielkich sukien ze ściskającymi piersi gorsetami, a wyglądałaby jak najprawdziwsza, wypudrowana dama. Ciekawe co wtedy czarownik miałby do powiedzenia na temat jej nieoszlifowania!

Nagle zatrzymała się w miejscu. Nie z powodu tych swoich myśli, bowiem mało ją interesowała opinia Tanekriista, ale przez widok cieszący jej oczy. Skrzynia. Odpowiednio duża, by pomieścić wiele świecidełek, czekających tylko na wymianę na monety. Stała tak niewinnie i bezbronnie, nie będąc niepokojoną przez nikogo. A skoro to Eshte ją zobaczyła jako pierwsza, to miała prawo do wszystkiego co kryło się w środku. Czyżby Fatum nareszcie postanowiło ją zacząć nagradzać zamiast ciągle rzucać przeszkody pod nogi?
Czubkiem buta uderzyła lekko i ostrożnie w skrzynię. Zerknęła na swój szal o bursztynowych oczach, jak gdyby szukała u niego potwierdzenia, że też widzi to co ona i elfka nie ma tylko rozkosznych zwidów.

-Ładnie… pasuje temu futrzakowi.- ocenił mag skoncentrowany na rozpraszaniu kolejnego symbolu. Nie zwrócił uwagi na skrzynię, która była jak najbardziej realna, ale też i solidna. I zamknięta.

I cała dla Eshte. Nie miała przecież zamiaru powiadamiać Thanekriiista o jej istnieniu, bo jeszcze szczwany chciałby dla siebie całą zawartość. O nie, nie, nie. Niech on tam się dalej bawi ze swoimi malunkami, a ona tutaj nieco.. pogrzebie.

Biodra elfki obejmował szeroki, przekrzywiony nonszalancko pas, który spełniał bardziej rolę osobistego tragarza niż fragmentu garderoby odpowiedzialnego za trzymanie ubrania na jej tyłeczku. Dyndała przywieszona u niego sakwa, a kilka pochewek mościło w sobie zaufane noże do rzucania. Płynnym ruchem wyciągnęła jeden z nich, po czym kucając przed skrzynią, ostrzem zaczęła gmerać w zamknięciu skrzyni.
Zwykle życie nie dawało jej wielu możliwości do takiego przywłaszczania sobie cudzych rzeczy. Sama wolała proste grzebanie po wypchanych kieszeniach możnych, niż zakradanie się po nocy do czyjegoś domu. Stąd i brak odpowiednich narzędzi.
Ale może zatem przy kolejnej wizycie w mieście, w jego co mroczniejszych uliczkach, powinna sobie sprawić elegancki zestaw wytrychów specjalnie na takie okazje?
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem