Wolmar z odrazą spoglądał na leżące wszędzie ciała, starając się przy tym nie nadepnąć na żadne z nich. Najwidoczniej obrońcom bardzo zależało na tym, by klasztor pozostał nieskalany plugastwem zrodzonym z Chaosu. Nie był przekonany, że poniesiona ofiara równoważyła ten szczytny skądinąd cel. - Klasztor został zdobyty przez zwierzoludzi. - Wskazał na pomazane mury - A później odbity przez imperialnych. Ci próbowali zrobić porządek ze ścierwami odmieńców... - Spojrzał wymownie na doły ze spalonymi szczątkami. - Jeśli ktoś tutaj zajmuje się paleniem zwłok, to najpewniej spotkamy go w wieży. Lepiej, żeby nie potraktowano nas jako grasantów i maruderów z jakiejś armii, który zwietrzyli możliwość złupienia tego przybytku. Zacznijmy od wieży. - Zaproponował.
Nie przyznał głośno, że wcale nie ma ochoty włazić do podziemi, a za żadne skarby nie pozostanie tutaj wśród tych wszystkich trupów. Wizyta w wieży odwlekała nieco nieprzyjemny obowiązek szukania artefaktu.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |