- Nikt nam nie uwierzy, jeśli powiemy o... zainteresowaniach hrabiego. Nie mamy dowodów innych od słów tego nieszczęśnika - Gunther nie chciał patrzeć na trupa, zamiast tego skupił się na podnoszeniu sakiewki z łóżka za pomocą grotu włóczni. Obejrzał ją i wyjął nóż, rozcinając rzemienie. Nadal pozostawał bardzo ostrożny, nie dotykając niczego gołą ręką. Za dużo widział i słyszał o mutacjach i tym, co je powodowało. - To jeden z dwóch korytarzy. W drugim teraz muszą być mutanty i być może on. Żałuję już tego co powiem, ale może powinniśmy go sprawdzić. Wycofanie się z tej kopalni... wieści przekażemy, ale ja już nie zmuszę się, aby zejść tu ponownie. Z tego co wiedzieliśmy może liczyć się czas. Wezwano już mutanty, co jeśli wezwie jeszcze coś... innego?
Kuntz głośno przełknął ślinę, nie chcąc poważnie rozważać tej możliwości. Sytuacja i tak była marna, nie zapomniał ani na chwilę o czyhającym nieopodal niebezpieczeństwie. |