Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2014, 18:50   #17
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Niecierpliwili się. Zwłaszcza krasnolud.
Niecierpliwili się, wszak nie mogli tracić czasu. Niewątpliwie wrogi mag już wiedział o ich obecności, a oni tracili cenny czas. Widać było owo zniecierpliwienie na ich twarzach. Nawet flegmatyczny z pozoru Puchacz tracił powoli spokój. A ona siedziała: dumna i uparta. I z nowym pieszczochem owiniętym wokół swej szyi.
Choć podejrzewała, że akurat jej zdanie nie miało tu znaczenia. Poszli by i bez niej pozostawiając ją na pastwę potworów czających się w zakamarkach. Postąpiliby tak… nierycersko. Ale też żaden z nich nie był rycerzem. Jeno Tancrist szlachcicem.
Ale to nie ona była ich kotwicą, a fakt że Zygryf jeszcze nie nadchodził. Tam w piwnicach czarownik szykował na nich całą swą potęgę i nieumarłe sługi. Nie mogli pójść nieprzygotowani.



Aż wreszcie przybył Zygryf ze swymi najemnikami. Ósemką ich. Resztę zostawił dla ochrony wieśniaków.
Gdyby Eshte o tym wiedziała to… i tak poszła jako przynęta. Wszak obiecano jej sporą zapłatę za ryzykowanie swego życia.
-Jaka jest sytuacja?- zapytał rycerz.
-Usunąłem ułudy i sprawdziłem sytuację u góry… Nasz wróg siedzi pewnie w piwnicy i barykaduje się na ostatnią walkę. Może być ciężko…- zamyślił się Tancrist.- Ale o ile nie ukończył tego co planował, powinniśmy sobie poradzić.
-Więc nie marnujmy więcej czasu.-
rzekł Zygryf wyciągając miecz i ruszając przodem.- Za mną moi dzielni kamraci. Dzisiejszej nocy oczyścimy do miejsce z plugastwa. Chwała i bogactwo czekają!
Ironiczny uśmieszek z jakim zerknął na Eshte Tancrist, mówił jej iż mag wątpi, by któregokolwiek z najemników właśnie chwała popychała do walki. Ale… mylił się. Elfka domyślała się, że właśnie chwała sprawiła że gruangalowy potomek tak się ekscytował tą sytuację. Chwała i zew bitwy… Kranneg zakosztował właśnie swej pierwszej potyczki i niewątpliwie chciał więcej. Eshte słyszała o takich zachowaniach u młodych krasnoludów, ba… nawet ludziom udzielała się gorączka bitwy. Po prostu niektórzy się urodzili, by walczyć. I Kranneg niewątpliwie się po to urodził. Albo po prostu musiał oberwać tak by zabolało, by gorączka bitewna przestała mu się udzielać.

Nie miało to jednak takiego znaczenia dla elfki, jak fakt że jej ochroniarze… wszyscy ochroniarze zaczęli schodzić w dół do piwnic strażnicy.
I Eshte znów stanęła przed dylematem. Zostać tu sama, czy podążać za drużyną, której niestety stała się członkiem? Co prawd,a póki co nie natrafiła na nic groźnego. Ale kto wie… czy ja zostanie tu sama, nie wyjdą jakieś potwory z cieni? Elfka nie miała zamiaru się przekonywać.

Schody prowadziły stromo w dół i mogły kryć pułapki zastawione dla wścibskich gości. Na szczęście Eshtelëa szła na samym końcu, więc cokolwiek zaatakuje grupę lub wybuchnie… jej dosięgnąć nie powinno. Dla pewności trzymała się całkiem z tyłu i kilka kroków za resztą wojaków. Przyszła wszak “podziwiać” ich wyczyny. I liczyć na to, że potwory zetrą ironiczny uśmieszek z twarzy Tancrista.
Dotarli do postawy schodów i ruszyli poprzez ciąg komnat. Jak się bowiem okazało strażnica była nieco bardziej rozbudowana w podziemiach. Tu mieściła się zbrojownia, kuchnia wraz ze studnią oraz magazyn. Obecnie puste i zaniedbane. Tu także była kapliczka z sarkofagami zasłużonych obrońców.
I przed wrotami do niej prowadzącymi.. Eshte poczuła drobne iskierki przeskakujące po kosmykach jej włosów. Co prawda kuglarka była samoukiem nieobeznanym z prawidłami i teorią magii, to jednak zrozumiała co kryje się za tymi wrotami. Moc. Czysta i nie do końca ujarzmiona. Moc która nie była do końca kontrolowana. Tancrist też to poczuł i rzekł stanowczym głosem.
-Czarownik właśnie planuje… pospieszmy się. Musimy zdążyć zanim skończy.-
A Eshtelëa się z nim zgadzała. Ta ilość mocy ujarzmiona i skupiona mogła by być dewastująca.

Najemnicy szybko wyważyli drzwi, do dużej sali z kolumnami. Nie było tu źródeł światła. Obecnie nie były potrzebne. Błyski przepływającej magii rozświetlały kaplicę w której to stały dwa rzędy kamiennych trumien przeznaczonych dla zasłużonych obrońców strażnicy. Pomiędzy nimi kryły się owe wilcze konstrukty, brytany które napadły Eshtelëę. A przed każdą z trumien stały dzieci, nie więcej niż dziesięć lat każde. Stały sztywno wpatrzone nieobecnym spojrzeniem w rówieśnika naprzeciw siebie. Z nich to przeskakiwały iskry na brytany lub płynęły ku ołtarzowi, na którym stała kryształowa trumna.
Ołtarz z trumną był bowiem centrum wyładowań, których blask odbijał się w niej. W trumnie leżała ta sama kobieta, której portret kuglarka widziała na górze. Była jednak bardzo blada, niczym trup… choć jej skóra przypominała delikatną porcelanę poprzecinaną żyłkami. Jej usta były czerwone niczym krew, a włosy ściemniały do barwy hebanu. Wyglądała jakby spała, ale czy można spać w szczelnie zamkniętej trumnie. Wokół tej trumny stały dzieciaki, jednak tak bardzo zmizerowane że wyglądały niemal jak szkieleciki obleczone w ciało. Z całej siódemki wyssano już nie tylko magię, ale i siły życiowej sprawiając że postarzały się do postaci staruszków zyskując zmarszczki i długie brody… ale nic więcej.
Siedem zmizerowanych staruszków, niczym siedem krasnoludów dookoła trumny.
I on...



Zakapturzony mężczyzna stojący wśród szalejącego wichru surowej mocy i nadający mu kierunki, głównie przesyłając go do brytanów i do kryształowej trumny w której znajdowała się kobieta.
-Wynoście się!- krzyknął posyłając w kierunku intruzów zarówno falę energii, jak i brytany. Jego rykowi, odpowiedział ryk mocy Tancrista, który za pomocą zaklęć posłał w kierunku fali uderzeniowej dziesiątki ognistych węży utworzonych z jego własnej ognistej aury. Starciu dwóch magicznych sił towarzyszył olbrzymi huk, ale fala złowrogiego maga została powstrzymana. Zygryf wyciągając miecz poprowadził swych podwładnych do walki z brytanami i próbował się przebić do samego władcy tego miejsca. Zaś elfka przezornie schowała się za kolumną, tym bardziej że jej nowy zwierzak wtulił w jej szyję się popiskując cicho.
Nie tylko on drżał, sama bliskość tak dużej ilości surowej mocy wprawiała Eshte w drżenie. To było niemal jak pożar… żywioł, nad którym stracono kontrolę potrafił być najgroźniejszy.

Ale w tej chwili tym nikt się nie martwił. Zygryf, Kranneg i najemnicy starli się bezpośrednio z brytanami wykorzystując fakt, że brak miejsca dawał przewagę opancerzonym wojownikom nad zwinnymi nieumarłymi konstruktami.
Coraz bardziej zmęczony Tancrist skupił się na ochronie. Kreowane z jego mistycznego ognia sowy, węże, nietoperze, orły… uderzały na zmianę we wrogiego czarownika, jak i fale surowej magii którą posyłał we wrogów. Zaś gospodarz tego miejsca nie miał problemu z mocą.. czerpał ją z dzieci, które kontrolował. Ale musiał podtrzymywać zarówno witalność kobiety w trumnie, jak i swe konstrukty i jeszcze atakować wrogów… o obronie własnego życia nie wspominając.
I tracił powoli kontrolę nad magicznym chaosem. Iskry magicznej energii zaczęły przeskakiwać na oślep z jednego punktu na drugi. Aż w końcu energia skupiła się w miejscach najbardziej podatnych. Zwłokach.Tutejszy mag skupił się na reanimacji. Dlatego miał na swych usługach brytany. Nadał surowej magii formę ożywiającej energii.
I ta energia sprawiła, że wieka komór grobowych przy kolumnie za którą ukrywała się Eshte zsunęły się. Ich lokatorzy powoli wstali i spojrzeli na kuglarkę.


Światełka w ich oczach zapłonęły zimnym blaskiem. Kościste palce okryte zbutwiałymi rękawicami zacisnęły się na pordzewiałych mieczach. Szkielety zasilone reanimującą energią magiczną, szukały wroga… i znalazły go postaci w struchlałej na ten widok elfki. Eshte mogła wezwać pomocy, ale czy tym całym zamieszaniu ktoś usłyszy prośbę o pomoc?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 03-01-2017 o 17:36.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem