Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2014, 21:54   #5
Kawairashii
 
Kawairashii's Avatar
 
Reputacja: 1 Kawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znany
Lightbulb Update 2

Cytat:
Poniższe ścieżki są tylko opcjonalne, których to obranie już przewidziałam Czasem będzie możliwe zastosowanie kilku z nich naraz, bez komplikacji.


SOBOLAN
(Mauris)

Pierwsze kroki były trudne, prócz dokuczliwego wyziębienia czuł ból jakby ktoś przyłożył mu w bark czymś co było w swej prostocie srogo dalekie od poduszki.
Wewnętrzna świadomość szamotała się wyrywając jego dygoczące ciało w przeciwne storny. Zdecydowana większość twierdziła że miał na imię Sobolan, nawet przypominał sobie widok własnej twarzy, oraz dziwne interakcje z gryzoniami i robactwem w swojej przeszłości, jednak wszystko to było za mgłą.
Ołtarz przy którym się znajdował był oświetlonym blaskiem księżyca, jego moc padała i na podkurczonego mężczyznę. Jak się okazało był on nagi, i najwyraźniej zajęty wewnętrznym bojem. Trudno było uznać czy nawet wiedział co mówi, ale kierowany jakimś złudzeniem bądź silnym wspomnieniem zaczął gadać do siebie.
Szybko odnalazł jakieś narzędzie zdatne do rozłupania czaszki, ciężki kamień o ostrym kancie.
Nastąpiło poruszenie w katedrze, Sobolan nie wiedział jeszcze czemu ale jego słowa były wysłuchane. Mała cześc jego świadomości, niedowierzała temu co widziały oczy. Sprawa nie wyglądała tak bujnie jak wyobrażał sobie Sobolan, zamiast hordy, w ruinach pokazały się jedynie trzy szczury, i z pięć pająków. Gdzieś tam wewnątrz znajdował się pewnie i jakiś pełzacz, no i może z kilka much. Istotki te jakby ignorowały własną egzystencję, a międzygatunktowa wojna o przeżycie została wstrzymana na okres podróży za Sobolanem.
Nagi mężczyzna powoli skierował się do niknącego światła.
Migoczące światło pochodni zostało wyniesione z pomieszczenia do którego dotarł mężczyzna. Na podłodze znajdowało się siano i ziarna różnej maści które to szczury natychmiast zaczęły pałaszować.
Ściany z wnękami w których znajdowały się trumny były naruszone, jedna z nich wręcz na wylot, pozwalając ludziom z sąsiadującej posesji wejść wprost do katakumb poprzez własne piwnice. Grunt był podmokły, pewnie poziom wód w tym rejonie był wysoki.
Pasy światło cienia wędrowały po katakumbach i piwnicy, zza podłogi piętra powyżej, prywatnej posesji.
Ludzie tam znajmujący zachowywali się dość głośno. Potykając o umeblowanie i powodując wysyp naczyń na podłogę z rejonu kuchennego.
-Ucisz się durniu!
-Nie jadłem od dawna, przepraszam.
Po ciszy którą można było określić jako krótki rekonesans, czy aby ktoś nie słyszał trójki złodziei.
-Szef do nas macha, chyba znalazł źródło.
Mężczyzna który najwyraźniej czymś się zajadał, popędził w kierunku wyjścia.
-Dojrzałe? Jak to moja kolej, pan już wchłoną jedno!
Sobolan usłyszał pisk szczura, czyżby ktoś był razem z nim w ciemności? Odruchowo uniósł kamień. Pośrodku ciemności naga kobieta starała się odnaleźć pion, upadając pośladkami na jednego z braci półkrwi mężczyzny. Małej istotce jednak nic się nie stało, szybko czmychnęła spod pulchności sylwetki kobiety. Jej krągłości były dumnie okrywane jej dłońmi, choć twarz z widocznym sińcem na skraju jej czoła dawała niewyraźny wyraz urażenia i konsternacji.
Z całych sił starała się wstać na nogi, jednak cokolwiek ciągnęło ją ku ziemi, najwyraźniej wygrywało. Prawdę mówiąc, trudno było zdefiniować charakter jej obłości, była to raczej szczupła i niska kobieta. Najtrafniejszym określeniem nie ujmującym jej niczego było “piękna”, coś z czym nie każda kobieta się rodzi, a jej jakoś się udała. Jej proste kruczo czarne włosy obecnie pokryte błotem przemawiały na korzyść pewnej części Sobolana, choć pewnie stan ten nie był jej świadomym wyborem. Jej nadzyzwyczaj długie nogi starały się uchwycic pion, choć mimo swego zakłopotania obecnym stanem, udawało im się utrzymać kobietę w bardzo onieśmielającej, wręcz groźnej pozycji.
Sobolan nawet gdyby chciał pozostać nie zauważonym przez kobiete, było już za późno, ta wiedziała o jego obecności. Z resztą, po tym jak wrzeszczał przed wejściem kobieta musiała być już jakoś zaalarmowana. Kwiestią pozostawało zapytanie o jej stan i kazanie troski, albo zaprezentowanie się jako ktoś o bardziej stanowczym i władczym autorytecie, co jak dobrze sądził Sobolan mogło stanowić wyzwanie z jego podkuloną posturą i kamieniem w dłoniach. Kobieta wyglądała niepozornie choć może i była to cecha jej osoby? W końcu nie każdy musi być niewinny z twarzą dziecka. A kobieta ta miała dośc czasu by przyjżeć się mężczyźnie na długo zanim ten dostrzegł ją ślizgającą się w błocie.

Wybieraj Rozważnie
  • [Opiekuńczość] - Starasz się przypomnieć sobie skąd możesz naleźć jakieś odzienie dla kobiety, bądź również i dla siebie.
  • [Przesłuchanie] - Odpytujesz kobietę co do jej bruzd, czy ktoś zrobił jej krzywdę, badź ustalasz co robi w katakumbach. Może któraś z tych poszlak pomoże ci zrozumieć własną pobudkę?
  • [Światło] - podążasz za źródłem światła z pochodni oraz grupce ludzi którzy je niosą



MORGAN
(Fielus)

Mętlik w głowie doprowadzał do kociokwiku. Czy wspomnienia były tylko jego wymysłem? Ale nie, nie mógł kwestionować własnych myśli, musiał uwierzyć w to kim był albo w jakiś nie wytłumaczalny sposób odczuwał że mógłby nagle przestać istnieć. To musiały byc fakty, naprawdę był Morganem de Noirchien. Zakłopotanie nie zniknęło, jednak zachłanność ambicji Morgana domagała się spokojnych acz przemyślnych kroków. Okrycie się przed chłodem było dobrym początkiem. Pająk który przed chwilą konsumował swoją ofiarę najwyraźniej znalazł inne zajęcie i czym prędzej pomknął w kierunku ołtarza i nagiej postaci którą mężczyzna pamiętaj z uderzenia z jedną z rzeźb. Gdy tylko powstałą musiała cierpieć z powodu tego gdyż jej postura była zgarbiona. Także już z oddali Morgan zdawał się słyszeć jej majaki.
-Witaj, przyjacielu. Co cię sprowadza w takie piękne miejsce? -po chwili rozejrzał się dookoła i podniósł pierwszy lepszy głaz, po czym dodał- Ludzie tu przyjdą, mój bracie. Nieoświeceni głupcy nadchodzą ze swoimi pochodniami i nożami. Zdobądźmy obie z tych rzeczy.
Najwyraźniej musiał zbyt mocno wyrżnąć o pomnik, bo po tym wrzasnął trochę za głośno.
-Do mnie Adepci!
Po czym wkroczył nagi do przejścia przy ołtarzu gdzie wleciała poprzednia sylwetka.
Morgan w tym czasie okrył swą goliznę brązowym habitem. Dookoła nie było nikogo prócz niego. Z oddali dobiegły krzyki i jakiś głuchy wybuch z dalszej części miasta. W okolicy nie było za bezpiecznie, trzeba było jej przyznać że uroku w kwestii nie dostępności jej nie brakowało.
Witraże na ścianach prezentowały mękę pańską i drogę krzyżową, choć w niektóre z nich musiano rzucać kamieniami, acz nie chciało się wierzyć że ludzie dopuścili się czegoś takiego. Może i w okolicy doszło do serii eksplozji i odłamki zniszczyły elementy renomowanego kościoła.
Postać przy ołtarzu znikła.
Rusztowania zachwiały się, kilka wron wzbiło się w powietrze, jednak Morgan nadal pozostawał sam.
Wśród narzędzi porzuconych na ławach znajdowało się dłuto, było o wiele lepsze niż młoty gdyż z jednej strony mógł tak ogłuszyć ofiarę jak i pozbawić ją życia porządnym sztychem. Prócz tego, mieściło się w sporych rękawach.
Teraz musiał dokonać wyboru, czy ryzykować wspinaczkę na gruzowisko przy ołtarzu które nie wyglądało bezpiecznie, skierować swe kroki za nagim wariatem, czy zbadać rejon w którym tworzyła się dziwna bańka świetlna.
Ołtarz był całkowicie pozbawiony swego splendoru, nie było na nim żadnego złota, czy srebra. Pozostało tylko drewno i spleśniały papier rozrzucony tu i ówdzie. Połowa była również okryta jakimiś szmatami, jakby wewnątrz katedry ludzie oddawali swoją odzież na jakiś cel, bądź byli siłą rozbierani przed egzekucją, jak mieli tendencje czynić na wojnach. Choć może i były to tylko uprzedzenia Morgana, a w rzeczywistości nie było czym przykryć ołtarza więc użyto pierwszych lepszych szmat.

Dopiero gdy teraz wszystko się uspokoiło, w głowie mężczyzny zaczęły rodzić się dziwne myśli. Co robił zanim wpatrywał się w otchłań nie istniejącego już światła.

Wybieraj Rozważnie
  • [Ciekawość] - sprawdzasz miejsce w którym widziałeś bańkę światła, jak także sprawdzasz dokładniej okolice w poszukiwaniu śladów tego co tu zaszło
  • [Nagi człowiek] - podążasz za nagim wariatem w kierunku ołtarza i korytarza którym się udał



KALADIN
(Gothomog)

Poruszał się po rusztowaniach niczym kot, Mimo iż deski nie wyglądały obiecująco, udało mu się zejść po nich prędko, za karą jedynie jednej czy dwóch drzazg które poczuł na śródstopiu. Usunięcie ich nie stanowiło większego problemu, przynajmniej jego ciało było w dobrym stanie. Co jednak robił w katedrze? Z wysoka miał możliwość przyjrzenia się większej części miasta. Może i nie było gruzowiskiem, ale i nie wyglądało za dobrze. Na ulicach nie było ludzi, a mimo to w oddali było widać płomienie. Może przetoczyła się tędy jakaś wojna?
-Do mnie Adepci!
Wrzasnął ktoś przy ołtarzu. Czyżby wewnątrz katedry znajdowało się więcej osób niż człowiek w habicie? Kaladin pozostał nie zauważony, mężczyzna znajdujący pośród ław zaczął oglądać się dookoła. Z oddali można było dostrzec jego białe włosy i czarną skórę. Był to raczej nietypowy zakonnik.
Kaladin przez cały ten czas pozostawał goły, zatem naturalnym było aby jego oczy powędrowały w kierunku jakichkolwiek szat które mogły stanowić dla niego jakieś okrycie. Pośród rusztowań natknął się na fartuch, natomiast kilka ze szmat użytych do okrycia posągów było wystarczająco miękkich by rozerwać je na okrycia stóp i dłoni.
Problem polegał jednak na tym czy Kaladin chciał być odkryty przez tajemniczego mnicha, czy nie.
Mężczyzna kroczył za ławami, przeskakując od jednej kolmuny do drugiej, mijając konfesjonał i kilka okrytych zakrytych przed deszczem i kurzem figur. Znajdując satysfakcjonującą przystań pod amboną, która pozostawała w cieniu nawet przed światłem księżyca wdzierającym się w dziurę w sklepieniu przy ołtarzu.
Wstyd przyznać ale bystre oko Kaladina nie mogło jednoznacznie określić czy mnich byłby na niego zły gdyby ujawnił swoją obecność. Natomiast coś innego rzuciło mu się w oczy, szczury z okolicy zaczęły wbiegać do jednego z przejść przy ołtarzu. Czyżby zbliżało się niebezpieczeństwo?
Mężczyźnie nie było obce to zachowanie, choć było to dość nietypowe by wszystkie naraz kierowały się w jednym kierunku, niż zwyczajnie czmychać swoimi norami jak najdalej od budynku.
Może lepiej było pośpiesznie uciekać z gryzoniami?

Wybieraj Rozważnie
  • [Obserwacja] - Śledzisz mnicha, spradzając jego zamiary
  • [Powitanie] - Witasz się z mnichem dopytując o swoje położenie i stan kościoła
  • [Ucieczka] - podążasz za gryzoniami, tak by mnich nie dowiedział się o twojej obecności
 
__________________
Kawairashii jest offline