Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2014, 21:13   #110
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
A ich w tę noc rzeczywiście bezwładną
i z czeluści bezwładnej Otchłani wypełzłą,
uśpionych snem zwyczajnym
raz trapiły zjawy straszliwe,
to znów upadek ducha obezwładniał,
padł bowiem na nich strach nagły i niespodziewany.

Pot spływał obficie z Wielebnego, choć starał się nie dać po sobie tego poznać. Zmęczenie powoli ogarniało go coraz mocniej, choć zaciskał zęby przy każdym wysiłku. Na szczęście był już na górze, lecz nie było dobrze. Ani drabiny, ani liny. Było źle i zapowiadało się, że trzeba będzie wciągać jedno i drugie na górę.
Zniszczona komora pueblo z jakimiś rysunkami na spękanych ścianach sprawiła, że na chwilę Jeremiaha utkwił w niej swój wzrok, próbując rozszyfrować owe rysunki. Stał przez chwilę w milczeniu, w otaczającej go ciemnościach, nie słysząc początkowo wołania Olsena. Towarzysz na dole zaczął się lekko denerwować zapewne, gdy przez chwilę na jego wołanie odpowiadała mu tylko cisza. W końcu dawny pastor rzucił oschle:

- Poszukam. Proszę jej pilnować, panie Olsen.. - i ruszył powoli w lewo.
Wtedy nastąpił wstrząs, nie zbyt mocny ale kilka kamyczków upadło, oderwane od sufitu. Ostrożnie, z bronią gotową do strzału wszedł do kolejnej komory. Na szczęście poza dziurą w suficie, prawie taką samą przez którą, dostał się tutaj Wielebny i ciemnością nie było niczego. Prawa komora..również była pusta. A drabiny czy liny ani widu ani słychu. Byli w czarnej dupie. Kurwa jego mać. Panie pomóż nam, bo jesteśmy po uszy w gównie.
Podszedł powoli do dziury, tej samej, przez którą się dostał i rzucił do towarzysza na dole:

-Albo drabina ma nogi i sobie poszła na spacer, albo ktoś ją zajebał - rzucił do Olsena -Jak nie macie żadnej liny na dole, to wchodźcie tą samą drogą co ja.. Pomogę… - głos mówił półszeptem, a oko rewolwerowca co jakiś czas łypało to na lewo, to na prawo.

Bał się, lecz wiedział, że nie może pokazać tego. Twarz musiał zachować kamienną, jakby wyciosano ją z kamienia. Nie mógł dać poznać po sobie, tego co zaczynało dziać się w jego sercu. Bowiem o to, Wielebny zaczął zdawać sobie sprawę, że nie tylko z Harperem przyjdzie mu się zmierzyć, ale i z diabłem, który zamieszkał tą krainę. Wąż pradawny, uśpiony przebudził się, i jego słudzy zaczęli zbierać krwawe żniwo. Spojrzał na Lou i Egona, uśmiechnął się sztucznie, bowiem przeczuwał, że żadne z nich nie zobaczy już wschodu słońca. Peacemaker był jego jedyną nadzieją, i wiara..
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline