Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2014, 21:45   #10
Aramin
 
Aramin's Avatar
 
Reputacja: 1 Aramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie coś



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Pz2ZpDB6pR0[/MEDIA]

Cortland stał przy burcie, opierając się mocno zaciśniętymi dłońmi o jej krawędź. Pochylony zmrużył oczy bo odbijające się do falującej wody słońce raziło oczy.
-Zwrot przez sztag! - ryknął brodaty kapitan bez (zaledwie) jednego zęba. Obserwujący morze marzyciel wrócił do rzeczywistości i z łagodnym uśmiechem zerknął na chwilę na pracujących marynarzy: nie było to jednak tak przyciągające uwagę jak obserwacja horyzontu, na którym powoli malowało się dumne miasto, które podobno w niczym nie ustępuje Athkatli. "Gdy zaczniemy dopływać do portu będzie zachód... prawie idealnie" - pomyślał i uśmiechnął się do siebie. Uśmiech był jednak nieco na siłę - ukuły go uczucia nostalgii i niepokoju. Nostalgii bo zostawiał za sobą wszystko co znał, co bezpieczne. Co ważniejsze pozostawiał za sobą protekcję rodziny i przyjaciela by wziąć swoje życie we własne ręce. Niepokój bo wkraczał w nieznane... obcy ludzie, inne miasto, a on sam jak palec. Jak sobie poradzi, gdy nikt go nie poprowadzi?
-Jest do zwrotu przez sztag! - ryknęli marynarze, a Cortland zaczął gwizdać melodię jednej z szant, jakich go nauczono.
***
Trzeba przyznać, że pierwsze wrażenie było dość typowe i przyziemne - woda zalegająca w porcie była ohydna, pełna śmieci i różnorakich paskudnych brei, których pochodzenia lepiej się nie domyślać. Do tego dochodziły zapachy, niekoniecznie z gatunku prima sort. Ale Cortland robił dobrą minę i stawiając stopy na twardym lądzie może i nie odetchnął pełną piersią, ale za to bardzo się ucieszył. Krocząc po mostku miał wrażenie, że grunt nadal faluje, po chwili jednak wrażenie minęło.
-Jak dobrze w końcu wylądować. - powiedział do siebie, nastrajając się pozytywnie do przygody. Mignęła mu twarz Monty'ego, ale szybko uciekł od wspomnień podchodząc do kramu, przy którym jakaś kobieta sprzedawała smażone ryby. Podszedł do stoiska, ale w pewnym momencie zatrzymał się, odwrócił i machając ręką krzyknął:
-Dobrych interesów! - po czym czując ślinkę zaczął wesoło targować się z handlarką. Ta rybka za miedziaka dała mu dużo radości bo była pierwszym aktem zwiedzania tego nowego miejsca. Najpierw usiadł w wolnym miejscu by delektować się chwilą (rybką przy okazji również), następnie zaczął się rozglądać tym razem już lekko przytłoczony. Mimo wszystko ruszył przed siebie i rozglądając się wszędzie niczym pobudzony eliksirem szczur, chłonąc miasto i ruch mas humanoidów szepnął:
-Już czuję, że wyruszając tutaj znalazłem perłę. To miasto jest naprawdę srebrne!
Jakiś półork taszczący beczułkę wytrzeszczył oczy jakby zobaczył nie Cortlanda, a samego Gruumsha. Corty zdziwiony i lekko zakłopotany poprawił znoszony kapelusz i podszedł do jakiejś względnej dziewki. Normalnie może i miałby trochę tremy, ale raz: był podniecony tą przygodą, a dwa: był przecież spóźniony! Jak on do cholery nie znajdzie tej pięknej Yburiath przez pierdolony stateczek, który płynął za wolno, to chyba podetnie sobie żyły!
Ale teraz uśmiech, dziarski krok i:
-Witam Pani. Nie wiem jak trafić do pewnego lokalu, możesz mi pomóc dobra panienko? Ta karczma - bo o karczmę chodzi - zwana jest..."Pod Trzema Baryłkami" I powiedz mi jeszcze, jeśli łaska - macie tu jakąś dzielnicę dla magików? Bo szukam pewnej blondynki parającej się kuglarstwami.
 

Ostatnio edytowane przez Aramin : 15-09-2014 o 21:54.
Aramin jest offline