Najwyraźniej nie tylko ich mała grupka była zainteresowana tym, co się kryć we wnętrzu zrujnowanej kaplicy. A żeby było jeszcze mniej przyjemnie, owych ktosiów było aż pięciu.
W pierwszej chwili Gotfryd pomyślał, że najlepiej by było poczekać, aż mutanty uporają się z najważniejszą częścią pracy, a dopiero potem, gdy będą o krok od sukcesu, zaatakować, ale nie zdążył się z nikim owym pomysłem podzielić.
Uniósł kuszę i na wypowiedziane przez Wolmara "trzy" nacisnął na spust, kierując bełt na przypuszczalnego przywódcę grupy. |