Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2014, 18:36   #9
Kawairashii
 
Kawairashii's Avatar
 
Reputacja: 1 Kawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znany


SOBOLAN
(Mauris)

Głośne pytanie Sobolana dobiegło uszu i niewiasty, choć ta nie była w stanie udzielić mu na nie odpowiedzi. Wyglądało na to że i ona miała podobne. Górę jednak wziął instynkt samo zachowawczy, fakt faktem oboje wyglądali na zagubionych.
Bezimienna kobieta zamyśliła się nie będąc pewna po czym dała niejedno znaczny wyraz ramionami i głową.
Wszystko zostało zatem powiedziane, pozostało tylko działać.
Nagi mężczyzna wrócił się po zimnych schodach do katedry, zajęty myślami dopiero po chwili dostrzegł ciepły pół uśmiech pokieroszowanej cyganeczki która przywitała go z obdartym ze skóry listem w dłoni, a przynajmniej kikucie. Ta obejrzała jego gołe ciało mrugając swymi białymi ślepiami pozbawionymi źrenic po czym wskazała rzeźnicką protezą na końcu kikuta swego ramienia, cztery mnisze szaty na jednej z ław. Faktycznie nie były one pokryte kurzem ani pleśnią, wydawało się jakby niedawno zostały tu zniesione. Czyżby ona je tu zebrała?
Po czym wręczyła mu obrobione Truchło Lisa, zajęczała coś machając protezą przy ustach imitując żucie po czym wróciła do poszukiwań. Zmywając z siebie tymczasową radość widzenia jego szczurzej osoby i przywdziewając skupienie z oczami wywróconymi pod górną powiekę węszyła dalej, schodząc na swych patykowatych imitacjach protez stóp w stronę katakumb.
Była to ta sama dziewczyna którą widział w śnie, był to dziwny sen, w którym leciał nad miastem, a ona podążała za nim na ziemi. Nie wiedział jednak czemu leci, ani skąd. Potem coś sie stało, ale po drodze przyrzekłby że widział jak wlatuje do kościoła przez witraż. Głowa samoistnie spojrzała na witraże, były w nich dziury od kamieni, w jednym z nich znajdowała się dziura, znajdowała się nad wejściem do katakumb, on natomiast wpadł do niego z innej strony. Swoją drogą dziura wyglądała jakby coś z niej wyleciał a nie wleciało przez.
Pośrodku katedry znajdowała się jeszcze jedna istota, był to czarnoskóry mnich wraz z jakimś innym gołym białoskórym, rudobrodym mężczyzną z którym to wymieniali się spojrzeniami. Cokolwiek tu się działo, chyba dziewczynka która radowała się na ich widok wydawała się wiedzieć najwięcej co do tego czemu się tu obudzili.
Ta swoją drogą wymieniała spojrzenia z nagą bezimienną kobietą w katakumbach, ponownie i do niej szczerząc swe ząbki i wskazując na Sobolana swym kikutem, następnie węsząc skierowała swe kroki ku prywatnej piwniczce. Czyżby złodzieje którzy tu przed chwilą byli przywłaszczyli sobie coś co należało do niej?
W dłoniach trzymasz martwego oskórowanego lisa i kamień którym miałeś zamiar się obronić przed zagrożeniem.

Wybieraj Rozważnie;
  • [Powitanie - witasz się z ludźmi w katedrze, dopytując czy i oni wiedzą co tu się dzieje.]
  • [Podarunek - przyjmujesz szaty i wracasz do nagiej kobiety. ]
  • [Ostrzeżenie - wracasz się po dziewczynkę i ostrzegasz ją przed podążaniem za złodziejami, w końcu może jej coś grozić.]

Moc jest w tobie;
~Opiekun Pokalanych~ 1 lvl (w twoim przypadku nie było nazwy, skontaktuj się ze mną a ją zmienimy)
+/-/-
Zbrojownia i ekwipunek;

- Ostry kamień - ciężki acz przydatny do działań ofensywnych
- Truchło Lisa - oskórowany lis, idealny na ognisko





MORGAN
(Fielus)

Morgan spokojnie kroczy pomiędzy ławami, przeskakując nad co bardziej kanciastymi elementami na jego drodze, w końcu nadal mógł zranić swoje stopy nieuważnie stawiając kroki. Nie miał jednak powodów do oba, dobrze wiedział że ludzie generalnie nie są do niego negatywnie nastawieni. Choć nie pamiętał konkretnych przykładów skrajności sytuacji z których udawało mu się wydostać bez użycia siły. Nawet jeśli uznany za obcego, było małe prawdopodobieństwo że ktokolwiek się na niego rzuci.
Gdzie nie spojrzeć tam znajdowały się ślady robót, sytuacja wyglądała jakby za chwile mieli wrócić z przerwy. Narzędzia i łachy walały się wszędzie. Drewniane rusztowania skrzeczały na wietrze. Tylko niektóre posągi były pozakrywane, kamieniarze pewnie wyszli zostawiwszy całość niezabezpieczoną. Mimo iż było już był środek nocy, Morgan miał wrażenie że za chwile ktoś zagada go z pytaniem czy przypadkiem się nie zgubił.
Zbliżając się do ołtarza ujrzał dziwne zjawisko, było tam kilka skamieniałych postaci uchwyconych w momencie konania. Wiatr w katedrze był znikomy jednak już z daleka dostrzegał że skamieniałe sylwetki kruszyły się i sypały gdy się do nich zbliżał. Co dziwne, ich pył leciał w kierunku Morgana tym szybciej im bliżej w stosunku do nich się znajdował. W jednej z nich znajdowała się dziura w klatce piersiowej. Posąg przypominał kobietę o masywnej budowie, opierającej się na skamieniałych rzeźbach dzierżonych przez nią toporów.
W miejscu gdzie znajdowała się bańka światła na ziemi były ślady wypalenia i eksplozji, jednak wokół nie było czuć spalenizny, tylko miły zapach lawendy. W ciemności wzbił się motyl który po chwili zamienił się w pył.
-Niech będzie błogosławiony bracie. Czy mógłbyś mi pomóc i udzieliłbyś mi odpowiedzi na parę pytań?
Odezwał się głos zza jednej z kolumn. Stał tam nagi wysoki rudo brody, białoskóry mężczyzna, który mimo dobrej woli i starań wydawał się dość podejrzany. Czyżby śledził Morgana zanim ten przebrał się w habit? Tak czy inaczej, uznał go za braciszka, przynajmniej i w tym sukces, Morgan mógł jednak przesłuchać tego zbłąkanego chłopa szczując go groźbami o paradowaniu nago na poświęconych ziemiach.
[Tu chętnie zamieszczę waszą rozmowę o ile chcecie taką prowadzić na Google doc nie dłuższą niż trzyminutową.]
Z oddali rozbrzmiał głośny stukot, jakby ktoś zbliżał się w kierunku katedry po dachówkach. Był to charakterystyczny dźwięk na tle szumu płomieni i stłumionych wrzasków w mieście. Nim oboje zdołali wydedukować kierunek z którego dochodził dźwięk, zza jednej z płacht osłaniających witraż i rusztowanie przy nim wyskoczyła dziwna sylwetka.
Morgan poznał sylwetkę natychmiast, była to ta sama postać która podążała za nim przez miasto w śnie. W śnie którego zwieńczeniem było wlecenie do katedry. Jak jednak bywa w snach, nie mógł sobie jednak przypomnieć początku, a mianowicie czemu leciał nad miastem.
Dama Cień pokuśtykała do ołtarza rozglądając się swymi białymi oczyma pozbawionymi źrenic w miejscu gdzie znajdowała się poprzednio bańka światła, po czym rozdziawiła swe usta w nagłym przypływie radości, widząc Morgana. Była cała we krwi, wyglądała jakby stoczyła walkę z dzikiem na gołe ręce.
-Aaa.. aah.. aaaaa
Pojękiwała kiwając głową gdy zobaczyła mężczyznę w szacie, pogładziła powietrze jakby bała się ubrudzić jego szaty, proces ten wyglądał jakby niemowa starała się pochwalić dziecko jak pięknie wygląda w nowym ubraniu.
Zakrwawiona dziewczynka wyglądała jakby miała za chwile omdleć z wycieńczenia, jednak z drugiej była pełna życia. Po chwili popatrzyła na jego stopy po czym podeszła do mężczyzny za kolumną i zrobiła to samo. Stuknęła karykaturą protezy dłoni w protezę stopy po czym w pół uśmiechu wskazała kolejną ławę na z małą kupką trzewików które najwyraźniej składała, zza pazuchy szmat w które była ubrana wyciągnęła kolejny pojedynczy trzewik, wrzucając go na kupkę.
Dziewczyna przez cały ten czas paradowała z martwym lisem w dłoniach którego jakimś cudem udało jej się oskórować. Rany na jego ciele wyglądały jakby zostało zabite podczas zaciętej walki z innym lisem. Gdy wymieniła swoje opinie z Morganem i rudobrodym zaczęła czegoś szukać. Faktycznie, poprzednio miała z sobą tą dziwną magiczną skrzyneczkę, gdzie mogła się znajdować?
Czarnowłosa dziewczyna po chwili przystała przy jakiejś odnodze od ołtarza witając się z nagim szaleńcem którego Morgan udającego się w jej głąb. Dopiero teraz dostrzegł że odnoga ta prowadziła do katakumb. Wariat został obdarowany lisem, natomiast sama dziewczyna skierowała się do katakumb, pozostawiając trójkę sobie.

Wybieraj Rozważnie;
  • [Rudobrody - przesłuchujesz rudobrodego.]
  • [Wariat - przesłuchujesz wariata.]
  • [Dama Cień - po uzbrojeniu się w trzewiki, podążasz za Damą Cień.]

Moc jest w tobie;
~Podział duszy~ 1 lvl (w twoim przypadku nie było nazwy, skontaktuj się ze mną a ją zmienimy)
-/-/-
Zbrojownia i ekwipunek;

- Mniszy Habit - szary, ciepły i z kapturem, długie rękawy i bladawy sznur w pasie






KALADIN
(Gothomog)

Nagość nie była wskazana w miejscach świeckich, i mimo wielkich chęci, mężczyzna wiedział dobrze że nie budził swym wizerunkiem pozytywnych uczuć, tak czy inaczej zaryzykował pierwszy kontakt. Braciszek którego zagadał wydawał się zbliżać w kierunku ołtarza. Obrócił się spoglądając w kierunku Kaladina. Mimo swych mlecznych najwyraźniej farbowanych włosów i czarnego zarostu, ciemnoskórego mężczyzny wyglądał raczej zwyczajnie. Nie jak na braciszka, choć także i nie jak na człowieka o niecnych celach. Jego spokojny wyraz twarzy zwiastował zrozumienie, mężczyzna zatem nie miał powodów do niepokoju. Pokora w obliczu braciszka byłaby wskazana, wszakże pewnie przestraszył go swoją obecnością w środku nocy.
[Tu chętnie zamieszczę waszą rozmowę o ile chcecie taką przeprowadzić na Google doc nie dłuższą niż trzyminutową.]
Nie mieli jednak wystarczająco wiele czasu dla siebie, coś zbliżało się po do nich z oddali, pewne dziwne stukanie, które Kaladin już wcześniej gdzieś słyszał. Cokolwiek się zbliżało przeszło przez konserwowane witraże za jedna ze szmat wiszących na rusztowaniach i wkroczyło do wnętrza kościoła.
Szukało czegoś przy ołtarzu po czym jęknęło i postukało w stronę braciszka. Nie mówiło, słowa były tylko jęknięciami, najwyraźniej ulgi i pociechy. Sylwetka ta przypominała pokiereszowaną niewiastę która odwiedziła go w snach. O dziwo w tym samym śnie, przypominał sobie pewne zderzenie, pewną podróż, miała także przy sobie ludzkie głowy i pewne pudełeczko z korbką.
Obecnie jednak trzymała w swych kikutach i dziko zaimprowizowanych protezach, oskórowane zwierze, Kaladin szybko rozpoznał że był to dojrzały lis, zagryziony przez innego osobnika podobnej rasy. Mimo to zwierze nie wyglądało najgorzej, tak jakby dopiero jakiś czas temu odeszło z tego świata. Dziewczynie również udało się go solidnie obrobić, idealnie na ogień. Nie zamieniła jednak z Kaladinem żadnych słów gdy spostrzegła go pomiędzy kolumnami, jedynie wskazała na jedną z ław. W różnych miejscach zdawały się leżeć trzewiki i klasztorne kapoty. Czyżby Braciszek pomógł jej zebrać jakieś ubrania dla niego? Czy mógł po nie sięgnąć?
Niewiele zostało powiedziane, choć i sam Kaladin nie należał do krasomówców, to musiało mu wystarczyć by odnaleźć się w obecnym położeniu.
Dama Cień skierowała się ku ołtarzowi po czym jakby znikąd wyłonił się kolejny nagi mężczyzna o szczurowatym obliczu, z którym to przywitała się dziewczyna i wręczyła mu padlinę, szukając czegoś w głębi korytarza z którego wyszedł. W dole musiały znajdować się katakumby.

Wybieraj Rozważnie;
  • [Braciszek - dopytujesz się braciszka o całą tą sytuację.]
  • [Dama Cień - przywdziawszy jakieś okrycie podążasz za kaleką.]
  • [Zabezpieczenie - krocząc pomiędzy kolumnami sięgasz pokryjomu po jakieś narzędzie które kamieniarze zostawili na miejscu, dłuto mogło posłużyć za dobrą broń póki co.]

Moc jest w tobie;
~Nieskończone łowy~ 1 lvl (w twoim przypadku nie było nazwy, skontaktuj się ze mną a ją zmienimy)
-/-/-
Zbrojownia i ekwipunek;

-





BRECK
(Ogryzek Szatana)

Budzisz się na łóżku. Jest to piękne choć ubrudzone łoże, w którym również znajdują się resztki okiennicy. Ktoś najwyraźniej starał się uprzykrzyć ci wypoczynek. Sen który pamiętasz jak przez mgłę kończył się w katedrze. Przewracasz głowę na drugą stronę, niedaleko ciebie znajduje się wyważona futryna okna, poprzez którą widzisz niosące się w zwyż witraże katedry. Pośród jednego z witraży znajduje się wielka wyrwa. Coś musiało z niej wylecieć gdyż większość szkła wisi po zewnętrznej stronie. Podnosisz się do pozycji siedzącej. Dystans pomiędzy wywarzoną do wnętrza okiennicą i witrażem katedry to dobre dwadzieścia metrów.
Twoje ramie klekocze i wskakuje z powrotem w do barku, błyskawicznie odczuwasz ból zwichnięcia. Zęby zaciskają się na sobie, a przekleństwo szybko przychodzi na język.
Po krótszej dedukcji dochodzisz że to ty musiałaś być obiektem wystrzelonym z katedry. O jedno pytanie mnie. Naga postrzegasz że znajdujesz się w pokoju jakiejś zamożnej panienki. A zamożna panienka w samej osobie wisi obecnie na legarze bądź innej belce. Rozdarta suknia oraz rany na ciele sugerują napaść którego celem nie były jej świecidełka. Zasunięte małą wersalką drzwi oraz innymi wyrobami umeblowani, wyrwane z górnego zawiasu acz zaklinowane sugerowały grupę napastników starających się dopaść panią domu. Ich starania najwyraźniej się zakończymy wraz z jej samobójstwem. Ciało cuchnęło mimo dość dobrej wentylacji pomieszczenia. Skóra miałą niebieskawy kolor, musiało wisieć tu od bardzo długa. Na podłodze poniżej zawieszonego w powietrzu ciała roztaczała się kałuża moczu.
Breck w pokoju widziała również lustro w którym widziała siebie samą. Mimo dość ciepławej nocy, wypadało by jednak znaleźć jakąś odzież. Pokój w którym się znajdowała na szczęście był do tego doskonale wyposażony o ile była by o dwie głowy niższa.
-...dą tu, zbierajmy się
- Już prawie, już mam esencję.
- Czekaj.. faktycznie, posuń się, daj zobaczyć..
- Spadaj, ta jest moja, też chce strzelać ogniem
- To nie tak działa półmózgu, daj mi pracować
- Mam złe przeczucie, oni za chwile tu będą, zbierajmy się…
Dobiegała rozmowa z piętra poniżej, a wręcz z uliczki po drugiej stronie. Jedyne okno na przeciw tego którym Breck dostała się do środka, było zamazane czarnym smogiem pewnie z długo tlących się płomieni ze strony ulicy, obecnie już wygasłych. Wyjrzenie na zewnątrz raczej nie było możliwe bez wybicia go.

Wybieraj Rozważnie;
  • [Ubiór - szperasz po meblach w poszukiwaniu czegoś co na ciebie będzie pasować, choćbyś miała porozrywać kiecki pani domu.]
  • [Rekonesans - wydostajesz się z pomieszczenia, a o ile to możliwe nie witasz się z grupą, obserwując ich poczynania
  • [Wołanie o pomoc - prosisz ludzi z dołu by pomogli ci w wydostaniu się z pomieszczenia.]

Moc jest w tobie;
~Natarcie pełne Uznania~ 1 lvl
-/-/-
Zbrojownia i ekwipunek;

-

 
__________________

Ostatnio edytowane przez Kawairashii : 24-09-2014 o 15:27. Powód: Sprawa ekwipunku, umiejętności i ścieżek została zmodyfikowana :)
Kawairashii jest offline