Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2014, 06:39   #5
Vireless
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Dominique był skołowany, ostatnio sporo się działo wokół niego. W sumie on też był również i sprawcą tych działań ale to się nie liczy. W końcu był nastolatkiem miał prawo się zagubić. Szalone życie w LV miało swoje uroki. Miało swoje blaski i cienie. Niewiadomą było też to czy przeżyjesz do następnego weekendu. Teraz to się zmieniło za sprawą kolesia, który siedział przy stoliku. Dla niego miał byś kimś wyjątkowym – TATĄ. Odbierając parującą herbatę patrzył jak się przysiada do niego ktoś kogo nie znał. W sumie to normalne jak na handlarza. Tylko takie wypłochy jak on i jego kumple mieli problemy z zawieraniem znajomości. W sumie to w postnuklearnym świecie gdzie każdy może cię zajebać z obrzyna poznawanie nowych ludzi wymaga ostrożności. Dodaj do tego jeszcze problemy zwykłego nastolatka i będzie piekło.
Odczekał chwilę aż dłonie się przyzwyczają do kubka. Wykorzystał oczywiście sytuację by podsłuchać o czym gada stary.

-Nie szukamy towarzystwa, kolego
- powiedzial szorstko.
- Nie pierdol Andy, pogadajmy jak przyjaciele dopóki to możliwe
- Widzę, że przykułem twoją uwagę Robercie –
- Zacznijmy więc jeszcze raz. Nazywam się Pan Smith i mogę rozwiązać wszystkie wasze problemy. Zainteresowani?
-Kim jestes? Czego chcesz?-
- Misiu, po co to wszystko? –
-Tak naprawde to nie odpowiedziales na moje pytania, "Panie Smith". Kim jestes? Kogo reprezentujesz? Czego dokladnie chcesz?
- Nie odpowiedziałem, bo nie mam ochoty misiu drogi.


Część rozmowy na chwilę zginęła w gwarze choć treść jej doskonale zrozumiał zdanie
- Chcesz to w ramach motywacji smarkacza ci okaleczę. Nie twój zasrany interes kto Ci kurwa każe! Poważni ludzie! Dotarło?!
Słowo klucz dla każdego nie tylko dzieciaka „ Ktoś mi wpierdoli i to za chwilę” – otworzyło drzwiczki z napisem. „ratuj się sam”. Odczekał chwil parę na nerwowe ruchy obydwu dorosłych po czym sam postarał się zmienić ton rozmowy.
- Z tego co widze to już nas masz. A te emocje są złe w interesach. Dobry biznes to dużo kasy i mało nerwów.
Młody starał się wyglądać na luzie ale przy okazji być zdecydowany. Był taki moment że chciał się pochwalić swymi znajomościami by nie wyjść na takiego całkowitego szczawia. Ale jakoś ugryzł się w język. To jeszcze dłougo nie ten poziom. Dopił parujący kubek szybkimi łykami.
- Tato znasz tego kolesia tego Erica Davisa?
- Panie Smith -
tu mimo woli się uśmiechnął - Przepraszam że zadaje takie beznadziejne pytania ale… Czym handlują mnisi, w grę wchodzą tylko Gamble czy coś jeszcze Pana interesuje? Rzecz kolejna to jak się ma nasz biznes do NY. Czy nie będzie tak że prócz Erica jeszcze komuś nastąpniemy na odcisk tam się zjawiając.
- proszę zrozumieć że takie informacje mogę każdemu ułatwić pracę a pewnie i życie

- No szczeniak myśli. -
z uśmiechem odparł Smith. -[i] O Wuja Collinsa nie musisz się martwić. Nie będzie miał wam nic za złe. Co innego wędrowniczki ale tych też bierzemy na siebie. Mnie interesuje towar i nie pytaj o nazwę to po prostu towar zainteresowani będą wiedzieć o co chodzi. Przewozi się go w beczkach takich jak wachę. Ile wam skapnie to zależy od dealu który wynegocjujecie. Paniato?*
Robert staral sie nadrabiac mina i postawa ale prawda byla taka ze bal sie. Probowal zyskac na czasie aby ocenic sytuacje. Probowal zobaczyc czy facet ma obstawe. Zastanawial sie czy po prostu nie odstrzelic faceta i nie zniknac ponownie. Ale wygladalo na to ze facet reprezentowal jakas organizacje, co znacznie komplikowalo nielatwa juz sytuacje.
-Zaczynamy od razu, jak rozumiem. A termin jest na wczoraj-stwierdzil raczej niz zapytal.- Jak bedziemy sie kontaktowac?*

- no to chyba ojczulek się obudził… - niby wielki handlarz a zatkało go jak nic - myśli same się nasuwały. W końcu stali tu już całe wieki i gadali o dupie marynie. Wychodziło na to że koleś miał ich na widelcu. Czasami jest tak że jak ktoś cię złapie z opuszczonymi gaciami to godzisz się na różne rzeczy. Inna sprawa że później ten ktoś idzie spać a ty masz na prawdę chorą wyobraźnię. Teraz mieli jednak zrobić to co im nakazano.
- No to tatku przygoda przed nami. - błyskawicznie Dominique przeszedł do porządku dziennego nad faktem że stali się właśnie czyjąś dziwką. - Mam Ci w czymś pomagać czy dasz mi z godzinkę wolnego. Ładnie by było się pożegnać z paroma osobami, w sumie jeszcze tu kiedyś wrócimy - Młodzieńczy entuzjazm powoli przebijał przez zasłonę zdumienia i obaw. W końcu żyje się tylko raz, dlatego zrób wszystko co możesz byś był z niego zadowolony.

Nie zawsze miał przyjaciół i nie zawsze miał Ojca. W młodości wychowywali go zakonnicy, w sumie nawet chyba Ci sami o których była teraz mowa. Nie był pewien. Nie ważne kto to był ale co robił. Zadbali o jego wychowanie i jemu podobnych. Każdemu zaszczepili coś w rodzaju bakcyla do wiedzy. Tylko ten kto zna historię będzie przygotowany na to by powtórnie nie przeżywać jej negatywnych skutków. Chyba jakoś tak to szło. Jakkolwiek by było to w tym momencie uważał się za oczytanego człowieka. W świecie po nuklearnej apokalipsie gdzie ludzie byli obiektem polowań przez inteligentne roboty to było coś! W głowie Dominiqua była myśl o tym że jest ciut lepszy niż pozostali. Może to była kwestia odebranego wychowania. Może to był fakt czuł że nie stracił więzi z Bogiem. Jakim? Tego nie potrafił powiedzieć: Jezus, Allach, Shiwa czy Wielki Potwór Spagetti – każdy z nich ofiarował mu coś by on mógł zrealizować swój cel. Długie godziny płaczu do poduszki po straconej nigdy nie widzianej MAMIE zaowocowały przysięgą, którą on chciał dochować. Nie dziś nie jutro ale kiedyś na pewno. Na pewno będzie lepszym ojcem i jego dzieci będą mieć obydwu rodziców!
Teraz musiał się ogarnąć nim wyruszą i straci kontakt z tak nie dawno poznanymi chłopakami. Był pewien że ekipę ojca pozna o wiele lepiej już wkrótce teraz był czas dla Siebie. Gdy tylko udało się skończyć pomagać Seniorowi ruszył na miasto powłóczyć się ostatni raz.
 
__________________
[o Vimesie]
- Pije tylko w depresji - wyjaśnił Marchewa.
- A dlaczego wpada w depresję?
- Czasami dlatego że nie może się napić.
Vireless jest offline