Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2014, 13:38   #7
Luphinera
 
Luphinera's Avatar
 
Reputacja: 1 Luphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodze
Gród w Mieszkowicach

Branibór przyglądał się osobom wchodzącym na podwyższenie, nieznacznie skinął głową kapłanowi oraz swoim wojownikom. Z zaskoczeniem wpatrywał się w stolema, który przybył wraz z kapłanem i jego jednym z wierniejszych powierników. Gdy pojawił się kolejny w jego głowie pojawiła się myśl, że może nie będzie tak źle, że jest szansa aby ten sojusz miał miejsce, zawiązał się i im więcej osób się zgłaszało tym kamień na duszy mniej ciążył władcy.
Już miał zacząć przemowę gdy odezwał się w tłumie ktoś jeszcze. Myśliwi, nie raz jego produkty i trafiały bezpośrednio do rąk samego władcy grodu. Uśmiechnął się zadowolony.
-Oto nasi dzielni mężczyźni. Pamiętajcie, aby nie rozjuszyć Dziwożn, nie mamy zrobić sobie wśród nich wrogów a sojuszników. Za nim wyruszycie przygotujcie się. Zabierzcie tylko to co najważniejsze. Spotkamy się przy wrotach grodu gdy słońce będzie w zenicie. Brawa dla naszych dzielnych ochotników!
Tłum zaczął bić brawo, mieszkańcy grodu z nadzieją wpatrywali się w stojącą piątkę ochotników i myśliwego wśród nich. Zaczęli ściskać go i wiwatować na ich cześć. Dzieci z podziwem wpatrywały się w dwójkę stolemów, na Rybalta z uwielbieniem, z ciekawością na nowego stolema, nie sądzili, że jest ich więcej. Radość zapanowała wśród obecnych.
-Pamiętajcie o tym, że jest to zadanie pokojowe, moi dzielni wojownicy idziecie tam, aby ochronić kapłana... - w tym momencie dało się słyszeć ryk bestii. Ludzie spojrzeli przerażeni po sobie, dzieci wtuliły się w spódnice matek. Władca grodu wzniósł dłoń ku górze.
-Dlatego potrzebujemy sojuszu. Wyznawcy jedynego boga obudzili bestię, której nie są wstanie pokonać sami, czy też z pomocą ichniego boga. Potrzebujemy się wszyscy razem, aby wygnać potwora tam gdzie jego miejsce.
Lechici zaczęli wiwatować.
-Nie opuszczajcie sami grodu, dzieci niech same bez nadzoru nie wychodzą do lasu. Podwajam straże na murach. Tak aby każdy z nas mógł spać spokojnie i niech Światowit, Perun , Welles i pozostali nasi Bogowie mają nas w opiece!
Władca przeniósł wzrok na Siemomysła.
-A Ciebie poproszę ze mną, kapłanie. Mam jeszcze jedną ważną sprawę, która nie może czekać.
Władca grodu zszedł z podwyższenia, poczekał na kapłana i razem ruszyli w górę w stronę zamku. Ludzie których mijali kłaniali się władcy z szacunkiem i pozdrawiali życząc zdrowia i powodzenia. Kierowaliście się do sali narad. Branibór w myślach przewracał kwestie, które na pewno nie będą łatwe dla kapłana, jednak sam postanowił podjąć się tego zadania.

Plac w grodzie

Pozosotała drużyna miała czas na przygotowanie się, sprawdzenie sprzętu, zebranie zapasów. Ludzie rozeszli się zostawiając dzielnych ochotników samych. Każdy wrócił do swoich straganów. Słychać było normalny szmer popołudnia w grodzie. Rozmowy, targowanie, a wy sami pośrodku tego zgiełku. Jeden mężczyzna, stał dłuższą chwilę i z zaciekawieniem wpatrywał się w całą grupę. Tylko Dobromir ujrzał jego ironiczny uśmiech. Po chwili ciemnowłosy mężczyzna w czarnym stroju odwrócił się i zniknął w bocznej uliczce. Coś w tym słowianinie nie pasowało w nim. Jego rysy twarzy były zbyt.. drapieżne. W twarzach ludzi kręcących się widać było lęk, ale i podziw gdy zwracali wzrok ku ochotnikom. Mieliście czas do zenitu i to wy decydowaliście jak go wykorzystacie.

Las Dziwożn

Wojowniczki wróciły do swojej osady skrytej w głębi puszczy, część kobiet tkało na kołowrotkach, inne oprawiały zwierzynę wpierw dziękując Mokoszy za jej dar. W samym centrum polany stał domek zbudowany w oparciu o samotną brzozę. Z wylotu wydobywał się smużek dymu. Dziwożny pozdrowiły skinieniem głowy pozostałe siostry i zapukały.
-Wejść- ciepły głos odpowiedział z środka. Jedna z wojowniczek wkroczyła do środka.
Rudowłosa skinęła lekko głową blondwłosej smukłej kapłance. Kobieta miała na sobie jasnoniebieską lnianą suknię, prostą aczkolwiek zwiewną. Zdobioną roślinnymi motywami. We włosach miała wplecione czerwone maki, niebieskie oczy przyglądały się z mądrością i spokojem wojowniczce.
-Też to słyszałaś Dzika Różo? -uśmiechnęła się smutno a dłonią musnęła pień brzozy.
-Tak, ludzie obudzili bestię uśpioną z czasów naszych praprababek. -odpowiedziała z powagą i zamilkła.
Samotna Brzoza spojrzała na drzewo, po czym na płonące ognisko i ozdoby z kwiatów, liści i piór. Wiatr zaszumiał w liściach.
-Musimy być rozważne, wracajcie pilnować granic, weźcie ze sobą Płaczącą Wierzbę. Ona ma bystry wzrok. Ja pomodlę się do Mokoszy, złożę ofiarę. Może udzieli swym dzieciom rady.
Dzika Róża posłała swojej siostrze i opiekunce grodu uśmiech.
-Jak sobie życzysz. Będziemy chronić nasze siostry.
Opuściła chatkę kapłanki Mokoszy i wraz z Płaczącą Wierzbą, i Radosną Sosną udały się na sprawdzanie okolic osady.

 
__________________
"Wszyscy mamy swoje anioły, naszych opiekunów. Nie wiemy jaki przybiorą kształt. Jednego dnia mogą być starcem, innego małą dziewczynką. Ale nie dajcie się zwieść pozorom- mogą być groźne jak smok. Jednak nie walczą za nas, przypominają nam tylko, że to nasze zadanie.Każdego kto tworzy własne światy."
Luphinera jest offline