Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2014, 14:42   #2
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Bogaty wystrój jadalni nie robił na dziewczynce żadnego wrażenia, nie zauważała go wręcz. W końcu od ilu lat można gapić się na te same obrazy, świeczniki i kotarę? W domu rodu Coldheart od dawna nie było znać kobiecej ręki i starania o to by miejsce to budziło miłe emocje.

Aria Coldheart machała nóżkami, pilnując jednak by nie czynić tego zbyt ostentacyjnie. Już się nudziła mimo że obiad tak naprawdę jeszcze się nie zaczął, wiedziała jednak że papa, przy tych rzadkich okazjach gdy gromadził całą rodzinę przy stole, lubi o coś zagadnąć zebranych. Jaka szkoda że tak rzadko ją o coś pytał, że Sylvanna, Gijs i Bram pochłaniali lwią część jego uwagi!

Jednocześnie, ilekroć cała rodzina spotykała się podczas posiłku, dziewczynka siłą rzeczy zachodziła w głowę dlaczego przy stole nie było jeszcze jednej osoby, której istnienie było utrzymywane w tajemnicy, a która najwidoczniej również należała do rodziny. Co takiego uczynił Janos, że ojciec od lat trzymał go w zamknięciu w podziemiach?? Jak na złość, odkryła jego obecność dzięki tym nieznośnym chłopaczyskom, Gijsowi i Bramowi. Oni to znaleźli tajne przejście z biblioteki ojca, a że Arii zdarzało się śledzić myszkujących po całym domu bliźniaków (w dobrze pojętym własnym interesie - lepiej było wiedzieć co kombinują), któregoś razu i ona dojrzała szczelinę która zdradziła jej istnienie sekretnych drzwi.

Dreszcz przebiegł jej po plecach na to wspomnienie. Nawet będąc małym dzieckiem instynktownie czuła kiedy w tym domu lepiej nie otwierać ust i to w mniejszych sprawach niż obecność trzymanego za grubymi sztabami płomiennookiego giganta o szponach, błoniastych skrzydłach i kostnych wyrostkach na ramionach i grzbiecie. To, że nie mogłaby go widywać i z trudem zadzierzgnięta przyjaźń by się skończyła byłoby najłagodniejszą z konsekwencji…

Dziewczynka znała i inne sekrety. Wiedziała że w dni świąteczne jak dzisiejszy nie ma co dobijać się do drzwi pani Promptfoot, która teraz pewnie kuliła się na swym zwykle schludnie pościelonym łóżku. Dziś zapewne jej pokój wypełnia woń alkoholu i wymiocin, jak zwykle gdy obowiązki kochanej Bixi nie zmuszały jej do zachowywania trzeźwej głowy. Aria wiedziała że zachowanie gnomiej nauczycielki ma coś wspólnego z jej nieobecnymi dziećmi. “Poddaństwo za długi” - te i podobne słowa padały w cichych rozmowach służby na jej temat, i choć dziewczynka nie do końca wiedziała co one oznaczają, czuła że to nic dobrego. Wystarczyło jej spojrzeć parę razy na twarz gnomki przy takich okazjach, zapuchniętą i ze śladami zaschniętych łez.

Wiedziała że Maud i Tijmen spędzają ze sobą noce, i to wcale nie na ślęczeniu nad zapiskami i księgami - choć i to im się zdarzało, rzecz jasna. Widziała przez dziurkę od klucza jak Tijmen obejmował siostrę i całował ją, i ta scena wcale nie wyglądała na zwykłe pocieszanie Maud … a przynajmniej takie miała wrażenie, bazując na nielicznych przykładach serdeczności jakie dało się dojrzeć w domostwie jej rodziny.

Wiedziała że pani Lehzen - Smoczyca, jak wszystkie dzieciaki z rodu Coldheart nazywały guwernantkę, zawierając w tym słowie zdumiewająco szerokie spektrum uczuć od nienawiści po przywiązanie - ma do niej słabość której na próżno byłoby szukać w stosunku do innych dziewczynek i chłopców.

Takich sekretów było mnóstwo, i wśród służby, i wśród członków rodziny. Nawet teraz, gdy spoglądała na Sylvannę siedzącą tuż obok papy dreszcz ją przechodził, zupełnie jakby przyglądała się jadowitemu pająkowi. Papa miał do niej zaufanie, wszyscy to wiedzieli, ale Aria prędzej zawierzyłaby chyba Bramowi albo Gijsowi. Albo Tijmenowi.

Sylvanna odwróciła ku niej głowę i Aria czym prędzej oczyściła jaźń z wszelkich myśli. Pół-drowka lubiła zaglądać w cudze umysły, zbytnie zainteresowanie jej osobą zwykle budziło jej agresję zaś dziewczynka dawno już odkryła że w siostrze nie ma krzty litości jeśli ktoś zalazł jej za skórę. A w przypadku Sylvanny dużo nie trzeba było by wzbudzić jej złość.

Ojciec błądził spojrzeniem od jednej kamiennej twarzy do drugiej. Tylko na twarzach bliźniaków nie było masek obojętności, za to obaj uśmiechali się półgębkiem w sposób który Aria znienawidziła dawno temu - był to uśmiech wyższości wobec całego świata i znak że chłopaki albo splatali komuś jeden ze swych patentowanych żartów, albo szykują się do takiego. Do tej pory nie mogła zapomnieć jak ją kiedyś związali i wysypali na nią całe wiadro pająków, pracowicie zbieranych po całym strychu przez kilka dni…

Teraz papa przyglądał się Iris i nieświadomie wydymał usta, a siostra kręciła się niespokojnie. Od kiedy Iris uciekła - i ledwo żywa znalazła się z powrotem w domu, po tym jak jakieś dzikie zwierzę poraniło ją w lesie - ojciec praktycznie przestał ją zauważać, tak samo jak Sylvanna. A bliźniacy wzięli ją na cel. Dziewczyna marniała w oczach, zupełnie jak niepodlewana roślina. Wśród rodzeństwa Aria tylko z nią mogła szczerze porozmawiać, ale na pewno nie było to przyjemne doświadczenie. Całun smutku otaczał siostrę, wręcz namacalny i zniechęcający do życia. A Aria wcale nie zamierzała przestać cieszyć się życiem! Nawet mimo tego że bliźniacy byli okropni.

Papa popatrzył na nią. Surowo i … zaraz spojrzał gdzie indziej! A przecież tyle miała mu do powiedzenia! Już nie pamiętała kiedy ją o coś zapytał, przytulił czy choćby pogłaskał.
- Twój papa ma dużo obowiązków - cierpliwie tłumaczyła Bixi, kiedy dziewczynka żaliła się na obojętność ojca. Może jeszcze by w to uwierzyła, gdyby nie wyczuwała fałszu w tych słowach…

Służba z jakiegoś powodu ociągała się z wniesieniem potraw, a w brzuchu już burczało. “Papa zaraz będzie zły i resztki świątecznego nastroju diabli wezmą” - zdążyła pomyśleć, nim przerażający skrzek i wrzask paniki sprawił że zapomniała o wszystkim. Z piersi ojca wystawało zakrwawione ostrze, a zza kotary wyłoniła się postać o płonących oczach. Maud wrzeszczała a przerażony Gijs spadł z krzesła. Aria zaś zrobiła to, co robią wszystkie dzieci świata w obliczu zagrożenia - schowała się pod stół, skąd z przerażeniem obserwowała rozwój wydarzeń; czy raczej powiększającą się kałużę krwi skapującej ze stołu na posadzkę wraz z rozlanym winem.

Uroczysty obiad zamienił się w najgorszy koszmar z jakim dziewczynka miała w życiu do czynienia. Gniewne okrzyki i tupot wbiegających do sali mężczyzn mieszały się ze szczękiem oręża. Krzyki Maud raptownie umilkły - zastąpił je charkot który wydobył się z gardła Gijsa, pisk Iris i jęk któregoś z braci. Aria tylko przez chwilę wpatrywała się w okropny widok Gijsa rozciągniętego na podłodze pod ciężarem żołnierskiego buta i stalowego ostrza przebijającego mu pierś. Ktoś chwycił ją brutalnie za włosy i pociągnął, odrywając od stołowej nogi.
- Siadać! - rozległ się ostry jak brzytwa krzyk. Floran Coldheart nie żył już - zwisał z ostrza miecza nad stołem, jakby spodziewał się dojrzeć tam coś ciekawego. Strużka krwi cieknąca mu z nieruchomych ust dawała dowód na to że nie ujrzy już niczego w życiu. Wbrew wszelkiemu oczekiwaniu Aria ujrzała że nie została sama jedna żywa z rodziny, choć pomiędzy masywnymi sylwetkami żołnierzy Czarnej Sieci którzy wypełniali pomieszczenie dojrzała wykręcone, nieruchome, zakrwawione sylwetki obu bliźniaków a żelazisty smród wypełnił pomieszczenie. Iris, Tijmen i Maud wili się w uścisku najemników. Sylvanna również żyła. Tyle że stała tuż obok postaci, którą wreszcie dziewczynka rozpoznała - Aaarta Czarnego, głównego rywala ojca.

Sylvanny nikt nie trzymał, a to na jej właśnie polecenie żołnierze przemocą sadzali rodzeństwo przy stole, Arii nie wyłączając. Dziewczynka miała wrażenie, że ktoś zedrze jej skórę z głowy. Ból był niemiłosierny.
- Siadać! - wrzasnęła jeszcze raz Sylvanna. Aria widziała że siostra dygocze, mimo surowej maski bezwzględności którą próbowała przybrać w obliczu wydarzeń w jadalni. W porównaniu ze stojącym przy niej mężczyzną wydawała się jeszcze dzieckiem.
- Decyzją zwierzchności Czarnej Ręki, w obliczu niezbitych dowodów dostarczonych na ręce burmistrza Geildarra Ithyma, Floran Coldheart został uznany winnym zdrady stanu - wycedził ciemnoskóry mag. Chwycił za rękojeść miecza i krzesło, wyszarpnął klingę. Poruszone ciało bezwładnie osunęło się na dywan a jęk Iris zagłuszył stukot głowy uderzającej o podłogę. - Wyrok został wykonany - Aria wyczuła w głosie mężczyzny nutę satysfakcji. - Jego miejsce zajmie lojalny sługa Czarnej Sieci, Sylvanna Coldheart. Ale zanim nacieszy się tą odmianą…

Na skinięcie Aarta Czarnego jeden z żołnierzy chwycił Tijmena za włosy, odsłonił jego kark i wbił sztylet w odsłoniętą szyję.
- Nieee! - wrzasnęła Maud i szarpnęła się rozpaczliwie w uścisku żołnierzy. Na próżno. Krwi nie poplynęło wiele, ale ciemnoskóry brat Arii umarł w jednej chwili, a jego ciało bezceremonialnie rzucono pod ścianę. Sylvanna obróciła się ku Aartowi niczym rozwścieczona żmija.
- Co to ma znaczyć?! - krzyknęła przenikliwie. - Miałam…
Płomiennooki mag chwycił ją za gardło. Aria przekonała się że plotki o mieszanej krwi drugiego w hierarchii zwierzchności Zhentów w tej krainie były prawdą, gdy ujrzała na jego dłoni wyraźny wzór łusek.
- To po to byś nigdy nie zapomniała gdzie twoje miejsce - wysyczał i nawet ciemna cera Sylvanny zbladła, nie wiadomo czy od dławiącej ją dłoni, czy ze strachu. Dziewczyna chwyciła rękę mężczyzny i próbowała rozerwać dławiący uchwyt. Nekromanta pchnął ją na stół, wprost w kałużę krwi ojca.
- Ciesz się swoją nagrodą, magini - powiedział i odwrócił się, ignorując zakrwawioną, dyszącą nienawiścią, upokorzoną półdrowkę. - Moi żołnierze pomogą ci utrzymać porządek - dodał obojętnie. Na dany skinieniem znak żołnierze Czarnej Sieci opuścili pokój, zostawiając jedynie dwie pary wartowników przy kotarze i drzwiach. Gdy tylko wypuścili Maud ta na czworakach pomknęła do ciała Tijmena, bezceremonialnie potrącana przez wychodzących. Iris zwinęła się na krześle i łkała bezgłośnie. Sylvanna czekała z zaciśniętymi pięściami, drżąc i dysząc ciężko. Podniosła dłoń do zakrwawionej twarzyi opuściła ją nie wycierając krwi. Zbrojni stali bez ruchu, beznamiętnie przyglądając się całej scenie.
- Nasz ojciec był zdrajcą - powiedziała wreszcie półdrowka głosem który zdradzał że odzyskiwała już zimną krew. - Wam nic…
Maud zerwała się na równe nogi i z wrzaskiem nienawiści rzuciła się na nią. Sylvanna cofnęła się, a żołnierze pochwycili młodszą półdrowkę. Pobita upadła na podłogę a czerwone krople rozprysnęły się naokoło. Maska na twarzy Sylvanny na chwilę pękła, siostry dojrzały że nawet ona nie wyszła bez szwanku z tego koszmaru który rozgrywał się przed nimi.
- Nasz ojciec był zdrajcą - zaczęła jeszcze raz, a jej głos brzmiał głucho. - Gdyby nie został ukarany, zginęlibyśmy wszyscy. Dzięki temu co zrobiłam nasza rodzina przetrwa. Wracajcie do swoich pokojów i nie opuszczajcie domu. Niedługo przyjdę do każdej z was. Nie róbcie niczego głupiego.

Stała jeszcze przez chwilę, jakby wahając się albo czekając na reakcję. Potem ruszyła do drzwi. Dopiero teraz otarła twarz z krwi ojca. Maud poruszyła się i znowu popełzła ku ciału Tijmena. Iris zsunęła się z krzesła i skuliła w kącie, a zbrojni powoli opuścili jadalnię.

 
Romulus jest offline