Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2014, 15:51   #145
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Post Wspólny

UPRZEDZENIA


Dolina, postój przed Keldabe

- Ktoś będzie musiał z nimi porozmawiać. I to nie będę ja. - Kostrzewa odwróciła głowę od widniejącego na horyzoncie obozu. Skuliła się, strzepując z włosów śnieg i wyciągnęła ręce do Burrowego kociołka, z którego ulatywała przyjemnie gorąca para. Rozejrzała się z dezaprobatą po towarzyszach, taksując każdego wzrokiem - Żadnych cudzoziemców, dzieci i władających magią - spojrzała po kolei na Shanda, Marę, Burra - Więc zostajecie Wy dwaj - wycelowała paluchem w Tibora i Grzmota - I chyba to będziesz ty, kapłanie. - stwierdziła z wyraźną niechęcią - Cóż, każdy ma swoje zadanie do spełnienia. Ale będę stała dosyć blisko, by ci pomóc...w razie czego - sapnęła ciężko - A reszta z Was...reszta najlepiej niech siedzi cicho. To nie Ybn, tu słowa to nie woda, a często jednak krew…
Oestergaard spojrzał naokoło, pewny że się przesłyszał. Jeszcze chwilę temu rozglądał się po pustkowiu i omal nie przegapił słów druidki. Mróz nie dokuczał mu tak bardzo jak innym, ale mimo wszystko opatulony był po same uszy.
- Dlaczego ja? Var jest, hmm... jemu chyba bliżej do tego jak myślą i jak ich przekonać. Nie żebym się wzbraniał - wzruszył ramionami - ale może jemu prędzej powiedzie się z nimi dogadać.
- Jak byśmy chcieli stanąć w zawodach na nowego wodza, to i owszem. Postawiłabym bez ochyby na nasze maleństwo - Kostrzewa uśmiechnęła się lekko - I właśnie dlatego nie. Będziemy tam obcymi, czymś nieznanym; wystarczy by wywołać niechęć. Po co bardziej prowokować Aidena…? - przez ciało kobiety przebiegł wyraźny dreszcz - To przebiegły brutal z gorącym tempermantem. Ty znasz się na nieumarłych, a i wyglądasz mniej groźnie. - spojrzała jeszcze raz na Grzmota - Zwykle jest tak, że to szaman mówi, wódz milczy. Będziesz naszym szamanem...a Var wodzem.
Zwiastun Świtu przyjrzał się półorkini.
- Ty jesteś “swoja” i druidka, lepiej znana niż kapłan dalekiego bóstwa - stwierdził. - Nie lepiej byś ty z nimi rozmawiała?
- Tak swoja tutaj jak i w Ybn...jak dzieciak ma wzdęcia, to się po pomoc na bagna biegnie, ale jak ja się piwa chcę napić, to najlepiej psami poszczuć… - mruknęła kwaśno Kostrzewa - Mam swoje powody, by siedzieć po tamtej stronie gór, nie po tej. Stare historie, do których nie wracam. - rozłożyła ręce - I sądzę, że przy wodzu raczej zaszkodzić mogę niż pomóc. Nie lubią tu takich jak ja, oj nie. - postukała się palcem w wystajace kły, znak orkowego dziedzictwa - Porozmawiam w tym czasie z wiedzącymi. Łacniej się z nimi dogadam, niż z wojownikami…
Tibor milczał przez chwilę.
- A wy? - rzucił do reszty, tylko przez moment odrywając spojrzenie od twarzy Kostrzewy. - Mam z nimi porozmawiać? A jeśli tak to o co pytać, co uznacie za stosowne?
- To tylko przystanek po drodze, nie cel podróży
- Shando swoim zwyczajem złożył ręce na piersi - znów mógł to uczynić, gdyż ciepło zaklęcia druidki ograniczyło jego ubranie do jednej warstwy futer. Mógł właściwie nawet je zdjąć, ale przez ten ogrom śniegu... może kiedy indziej. - Pytaj przeto o niebezpieczeństwa po drodze, czy rzeczy które mogą nam przeszkodzić. Równie dobrze możesz tylko poprosić o pozwolenie przejazdu przez ich ziemię, skoro nie wolno nam będzie się udać do osady.
Chwilę milczał, zastanawiając się - możesz też się zapytać, co sami przedsięwzięli. Tutaj plaga nieumarłych pewnie też dokucza, więc na pewno sami też coś robią w tej sprawie. To ludzie czynu, nie zdziwiłoby mnie, gdyby wysłali grupę za truposzami, by zgładzić wzywającego. O resztę spytamy się jak już dotrzemy do ich stolicy.
- Czy Kostrzewa aby nie przesadza? - odezwała się dzwoniąca zębami Mara. - Jesteśmy drużyną i powinniśmy iść razem. Jeśli będę miała coś do powiedzenia to powiem, po prostu. No i po prawdzie Shando ma rację, tu nie jest cel naszej podróży. Można wypytać o nieumarłych, o plotki z gór odnośnie naszego nekromanty. I poprosić o nocleg pod ciepłym dachem. Nie chcemy im pyskować tylko grzecznie pomówić, nie ma chyba co demonizować sprawy.
- Też mam wrażenie, że przesadzasz, Kostrzewo. - zgodził się Shando - Może będą chrząkać i fochać, ale ich zwiadowcy - jeżeli są tacy jak myślę - już nas wypatrzyli i oszacowali. Wiedzą że jest nas tylu, w tym Ty, jeden cudzoziemiec i dwoje maluchów - bez urazy. Po co robić szopkę? Idziemy wszyscy, niech tylko Tibor gada, jak doradzasz.
- Jeśli się nie mylę dokładnie o to właśnie chodzi Kostrzewie
- powiedział ugodowo Oestergaard.
- Dokladnie o to. Plemiona maja problem z nieludzmi, nieludzie maja problem z plemionami, jesli idzie o dogadywanie sie. Jesli nie wsciubia sie nosa, wszyscy moga zyc w spokoju, tylko wtedy. Jesli bedzie trzeba uzyc agresywnych negocjacji… to moge sie odezwac, ale nie przyszlismy tu rozwalac glów, a ja nie mam sliskiego jezyka. - Spokojnie wytlumaczyl Grzmot. Skrzypienie sniegu pod stopami bylo przyjemne, tak samo jak ogladanie otwartego nieba zamiast litej skaly nad swoja glowa. Mimo ze byl zmeczony wypatrywaniem zagrozenia, to jednak czul sie wysmienicie. Dawno nie byl w tych okolicach, brakowalo mu tej bialej pustyni. Poprawil kaptur futra i strzepnal zbierajace sie na nim sopelki lodu. - Postaraj sie byc uprzejmy, ale zadnego cofania sie albo ulegania, jesli beda koniecznie chcieli jakiejs szopki z udowadnianiem miejsca, zaproponuj goliackie zawody we wspinaniu lub zapasy. - Var zmarszczyl brwi. - Zobaczymy jak bardzo bedzie sie trzeba przy nich skoncentrowac.

SREBREM I MAGIĄ

Tibor zazgrzytał w duchu zębami. Powinien być wdzięczny za słowa towarzyszy, ale nie był do końca pewien że jest najlepszym kandydatem do wypytywania barbarzyńców. Tym niemniej… chyba jednak lepiej żeby to on z nimi gadał.
- Zacznę od przedstawienia tego co się dzieje na południu. A potem zobaczymy jak potoczy się rozmowa.
- Gdyby mieli z toba jakies problemy… powiedz im ze jestes Głosem, tylko przez ciebie komunikuje sie ze swiatem. - Goliat skrzywil sie z niesmakiem. - Nie lubie takiego oszustwa, ale lepsze to, niz gdyby mieli z toba w ogóle nie rozmawiac. - Rzucil po pewnym namysle Grzmot, kiedy sie wymazalo wszystko, co sie wiedzialo o mlodym kaplanie i wspólne przejscie przez tunele, faktycznie mozna go bylo wziac za golowasa.
- Zaryzykuję założenie że jednak będą chcieli ze mną rozmawiać - westchnął chłopak.
- Mam taka nadzieje. - Poklepal mlodzienca po plecach, starajac sie go nie przewrócic.
- Jeśli nie masz nic przeciwko, Tiborze - Jehan postąpił krok w stronę kapłana - chętnie pójdę z tobą, chociażby dla towarzystwa.
- Noo, dobrze… Zresztą wszyscy pójdziemy - chłopak ukrył zdziwienie. - Jeszcze jedno - dajcie mi całe srebro w swoim posiadaniu, spróbuję przygotować komponenty do czaru zabezpieczającego obozowisko, na wypadek gdyby było to potrzebne. Tak samo poproszę wszelkie fiolki i butelki. I jestem naprawdę ciekaw kto walczył w nocy… - Tibor pomasował obolałe plecy.
- Srebro zdrozeje. - Stwierdzil krótko Grzmot, wsypujac kaplanowi do reki srebrniki jakie mial przy sobie. - Butelek raczej nie mam, ale mozna uzyc jakiegos buklaka, wode mozna na biezaco roztapiac ze sniegu. - Goliat wzruszyl ramionami i poklepal jeden z buklaków zagrzebanych przy ciele, pod wastwa futer.
Mara bez słowa wydobyła z sakiewki srebrniki.
Shando sięgnął do sakiewki, i wyciągnął ledwie półgarść miedziaków - najwyraźniej czarodziej zużył całe zapasy gotówki na opłacenie operacji handlowych, które miały przynieść profit jego rodzinie. Choć widać było, że kupił parę drobiazgów dla siebie przy pasie miał trzy identyczne tubusy z zatyczkami z barwionej skóry, na rękach zaś - nabijane ćwiekami rękawice... widoczne oczywiście tylko jak wyjął je z wielkiej, futrzanej mufki... więc oczywiście nic srebra dla Tibora nie zostało. Chyba że... no tak!
Wishmaker krzyknął - HA! - i sięgnął do plecaka. - Nie wpisałem jeszcze zaklęcia do księgi, ale składniki kupiłem, na wszelki wypadek. Trzymaj, Tibor - i czarodziej rzucił mu coś pojemnik przypominający tabakierę. - W środku jest srebrny proszek! A bukłaki po co?
- Nie bukłaki, butelki. Na wodę święconą, do ochrony obozowiska - Zwiastun Świtu uśmiechnął się z wdzięcznością do czarodzieja i czym prędzej sprawdził ilość srebra w pojemniczku. To ciągle nie było tyle ile potrzebował, ale był to dobry początek.
- Hmm… - Var próbowal sobie cos przypomniec. Po chwili mysl przybiegla do niego jak zziajany psiak, po pogoni za ranna zwierzyna. - Ktos mi powie co to? Znalazlem u pajeczaków. - Goliat wyciagnal tubus ze zapiskami, znaleziony w ruinach miasta, w srodku znajdowalo sie kilka zwojów.
- Czekaj, niech nie zwilgotnieją - Shando zbliżył się do Vara, by osłonić zwoje od śniegu i wiatru. - Hmm, ten rozpoznaję od razu, Grad kamieni. Na tym jest zaklęcie odpychające wrogów od rzucającego, przydatne, jeżeli jest otoczony, ten i ten... głowę dam że to zaklęcia. Zwoje spisane są w smoczym, ale są zbyt skomplikowane do odczytania. Muszę wspomóc się czarem deszyfrującym. A te dwa... szczerze mówiąc nie znam języka, więc pewnie magiczne nie są. Tibor, poznajesz coś? To elfi może? - Shando zawołał kapłana.
Chłopak zerknął znad tabakiery i przeczytał kilka linijek. Potem pozieleniał i wyjął czarodziejowi zwoje z dłoni.
- To nie elfia mowa… - mruknął, z mozołem przedzierając się przez tekst który wydawał się pozostawiać mu nieprzyjemny posmak w ustach. Dreszcz go przeszedł. - Muszę to na spokojnie przeczytać.
- No to przeczytacie na spokojnie, jak bedziecie gotowi, na razie sie je schowa do tuby, przynajmniej cos lepszego niz podpalka. - Rzucil Grzmot nadstawiajac tubus.
- Tym - Shando wskazał na Grad kamieni, spisany na zwoju - nie podcieraj się. Raz, że będzie szorstko jak osełką, dwa, jak przypadkiem odpalisz, to może ci wiadro kamieni na głowę zlecieć.A co do ciebie Tiborze - tu czarodziej zwrócił się do kapłana - dużo tej wody święconej możesz naprodukować? Bo widzisz, mam ja w bagażu konewkę, a w księdze zaklęcie lewitujące przedmioty...
- Wszystko od ilości srebra zależy - Oestergaard ocknął się z zamyślenia i włożył zwoje do tubusa. Popatrzył po towarzyszach. - Mogłem wcześniej o tym pomyśleć, teraz pozostanie je zbierać gdzie się da - skrzywił się.

ZDZIWIENIE WISHMAKERA
albo
CHOLERNA PÓŁNOC III

- Zeszłej nocy nieumarli nas zignorowali, następną noc spędzimy - jak szczęście będziemy mieli - w tym obozie miejscowych, otoczeni wojownikami. Nie martwiłbym się na zapas - Wishmaker był dobrej myśli i nie mógł się doczekać momentu gdy przybędą do stolicy owych Żmij, gdzie miał nadzieję zastać ciepłą gospodę i pieczyste z jakiegoś lokalnego zwierzaka. - Kiedy dotrzemy do ichniego "króla", Kostrzewo? Ile jeszcze takich obozów spotkamy po drodze?
- Shando, właśnie TO - zakłopotany Tibor machnął ręką w kierunku obozowiska barbarzyńców - to nasz cel. - Przynajmniej na razie…
A “cel” właśnie zaczął się przybliżać, przybierając formę grupy dziesięciu uzbrojonych, konnych zwiadowców.
- ŻE NIBY JAK? - Wishmaker uniósł brwi tak wysoko, że oczy niczym żabie wyszły mu na wierzch - przebijaliśmy się przez tą zakazaną podziemną drogę, śnieg, trakty pełne ożywieńców... - nikt ich nie widział, ale najwyraźniej czarodziej wierzył w licentia poetica... - ...tylko po to, by odwiedzić taką wiochę? Na pewno wiedzą tu to czego chcemy? Nie sprzedadzą nam tu naiwnych bajeczek albo gadki o tym, że natura wie swoje, jak to PEWNA druidka ma w zwyczaju?
Shando spojrzał na nadjeżdżających i przybrał maksymalnie neutralną minę.
- No dobra, skoro tu jesteśmy, zróbmy to.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 30-10-2014 o 13:31.
TomaszJ jest offline