Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2014, 20:52   #4
sickboi
 
sickboi's Avatar
 
Reputacja: 1 sickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwu
TURA 1

Od strony morza zawiał ciepły i wilgotny wiatr. Mały chłopiec siedzący na kamienistej plaży, podniósł głowę i wpatrywał się przez chwilę w delikatnie falujące morze. Zdawało się, że czegoś wyczekiwał. Jednak oprócz skrzeczącej mewy, która przeleciała nad jego głową nic się nie wydarzyło. Chłopiec westchnął cicho i wrócił do grzebania kijem pomiędzy mokrymi kamieniami. Siedział na plaży już dłuższy czas i zaczęło mu się to nieco przykrzyć, ale był pewien, że lada chwila jego czekanie się skończy. To zawsze trwało znacznie dłużej niż myślał i zawsze przychodził za wcześnie.

-Może chociaż uda mi się coś znaleźć…- mruknął do siebie i zaczął podważać duży kamień, przy odkryciu którego pracował dłuższy czas. Wsadził patyk głęboko pod jego spód, napiął swoje małe mięśnie i naparł na kij. Głaz drgnął i uniósł się nieco do góry. Chłopiec zachęcony pierwszym sukcesem jeszcze mocniej nacisnął i jego oczom ukazał się mokry i porośnięty morską roślinnością spód kamienia. Pośród zielonych warkoczy glonów tkwiły małe, czarne muszle. To już było niewątpliwe jakieś znalezisko. Może i skorupiaki były za małe, żeby je zjeść, ale zawsze można było je wyzbierać i potem porzucać na przykład w tego starego pastucha, Atellesa. Chłopiec musiał jeszcze tylko odrobinkę przesunąć kamień, aby ten przewrócił się. Powoli i ostrożnie podniósł się na rękach, odczekał chwilę i z całej siły położył się na kiju. Trzask drewna wciąż brzmiał w jego uszach, kiedy zbliżał się do pokrywających plażę kamieni.

Kiedy podnosił się z ziemi, z pokiereszowanymi rękami i wielkim guzem na czole, do zatoki już wpływało kilkadziesiąt małych i zwrotnych łódek. Każda wypełniona była srebrzącymi się w blasku zachodzącego słońca rybami. Tym razem połów się udał, co nie należało jednak do reguły l. Na chwilę przed tym jak lodzie dobiły do brzegu na plażę zaczęli wychodzić poławiacze. W krzepkich dłoniach ściskali worki pełne małży i innych skorupiaków. Stając na lądzie wystrzeliwali, z umiejscowionych za uszami, skrzeli pozostałą tam wodę. Chłopiec dość szybko ujrzał swojego ojca. Mężczyzna z typowymi dla Nesioi białymi włosami uśmiechnął się przyjaźnie do dziecka. Jego śniadą pierś zdobił tatuaż oznaczający przynależność do jednego z rodów - Kammedi. To z nich brali się najlepsi poławiacze wśród Nesioi. Chłopiec podbiegł do ojca, uścisnął go i pomógł nieść zdobycz. Liczył na to, że zostanie uraczony jakąś ciekawą opowieścią z połowów, ale mężczyzna milczał. Wyraźnie był czymś strapiony. Gdy dotarli do Oikeme zostawił szybko zdobycz i ruszył do domu Bahalieusa.

Duchowy i polityczny przywódca Nesioi był człowiekiem mocno posuniętym w latach, ale nadal pełnym życia i krzepkim. Z uwagę wysłuchał opowieści poławiaczy i rybaków na temat zauważonych przy łowiskach obcych. Bez wątpienia byli to przybysze z pustyni, ci sami którzy od pokoleń nękali Nesjan i zmusili ich do migracji do miejsca, gdzie stało obecnie Oikeme. Bahalieus zmarszczył brwi. Wiedział, że w otwartym starciu póki co jego plemię nie ma szans. Po długiej medytacji, w czasie której zasięgnął radę najwyższego z bogów i ojca wszystkich Nesioi – Posedaiona, podjął decyzję. Kilka dni później z Oikeme wyruszyły dwie grupy ludzi. Kilkudziesięciu z nich rozeszło się po okolicznych lasach w poszukiwaniu odpowiednich drzew do budowy palisady wokół osiedla. Dużo mniejsza liczba ludzi, uzbrojona w spiżowe włócznie i wiklinowe tarcze obciągnięte skórami ruszyła w kierunku pustyni. Ci mieli za zadanie wypatrywać zbliżającego się niebezpieczeństwa. Sędziwy Bahalieus odprowadzał ich wzrokiem z drzwi swego domostwa. Miał nadzieję, że podjął dobrą decyzję, która uchroni jego lud od niebezpieczeństwa.

Cała nadzieja leżała w przychylności bogów i w dobrej woli wielkiego Posedaiona.
 
sickboi jest offline