Hawkes przerzucił przez ramię bezwładne ciało Lou Zephyr. Dzięki temu mógł w lewej dłoni trzymać rewolwer. W tym miejscu bowiem, bez broni ani rusz. Tym bardziej, że mimo lęków przed budynkiem, żabulce nie chciały odpuścić.
Szlag… utknęli w parszywym miejscu i w parszywej sytuacji, bez nadziei na ratunek i wyjście stąd żywym. A jedyna osóbka, która mogła rozjaśnić mroki ich niewiedzy, leżała nie przytomna na prawym barku „Morte”.
Cudownie, po prostu cudownie.
Dobrze że Wielebny rozświetlił nieco mroki pochodnią z piszczela. Harris ruszył przodem z pochodnią Wielebny zamykał tą procesję. A Jimmy utknął w środku…
"Uparte skurwiele … Te bydlaki idą za nami"
Jimmy skomentował słowa Wielebnego jedynie ospałym przytaknięciem głowy. Oczywiście że potworki szły za nimi. Nie odpuściłyby sobie słodkiej wyżerki z ludzkiego mięska, prawda? No cóż... Obaj wiedzieli, że tak będzie. Jebediah pewnie też wiedział, ale uznał że dopadnie Harpera w tym budynku. A tu gówno. Jak na razie nie natrafili na Harpera, za to utknęli w pułapce. Bowiem nie starczy im kul, by się przebić się na wolność. Utknęli w pułapce, oby wraz z „Dzikim Diabłem”.
Nagły krzyk strachu rezonujący echem przeszył pomieszczenie. Wstrząsnął zarówno mścicielami jak i skradającymi się za nimi żabulcami. Te ostatnie uciekły. Trójki mścicieli nie stać było na taki luksus.
A i sam Hawkes szybko się otrząsnął z grozy tego krzyku. Bądź co bądź widział już postać będąc splecionymi wężami, węże wypełzające z ciał martwych ludzi.
Trzeba było czegoś naprawdę mocnego, by wstrząsnąć nim na dłużej niż chwilę. Krzyk czymś takim nie był.
- Nie ma co czekać, ruszajmy dalej.- stwierdził obojętnym tonem.- Nasi są w kłopotach.
Albo martwi… Należało brać pod uwagę taki rozwój sytuacji. Ale… będąc w tej pułapce bez wyjścia, „Morte” również czuł się jedną nogą w grobie.