Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2014, 23:24   #154
killinger
 
killinger's Avatar
 
Reputacja: 1 killinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputację
Gorzej niż źle. Lepiej niż beznadziejnie. Tak mniej więcej się czuł.
Jeb powoli zaczynał tracić nadzieję, że wyjdą z tego cało. Ze wyjdą z tego nawet nie cało, ale żywi. Żaboludy pełzły uparcie, kule nie odradzały się czarodziejskim sposobem w ładownicach, a w walce wręcz ulegną szybko pokrytym węzłowatymi mięśniami kreaturom.

Ciemność była przytłaczająca, zwłaszcza dla nie najlepszego wzroku Harrisa dawała się we znaki. Bogu dziękować, że znalazł się w grupie istny Prometeusz, który zamienił whiskey w jasne źródło niosącego pocieszenie światła.

Idąc starał się uważnie obserwować ściany i podłogę korytarza. Piekielny krzyk jaki się rozchodził z przodu, mógł oznaczać jakąś ponurą zasadzkę, czy poukrywane pułapki. W hałasie dało się rozpoznać wysokie vibrato głosu lekarki, przebijające przez niezwykły zaśpiew pełnego grozy wrzasku.

W zasadzie, to Jebediah był na krawędzi odpuszczenia sobie polowania na Diabła. Schowa dumę do kieszeni, nie pomści narzeczonej, nie wykastruje bandyty. Da się z tym żyć. Może mniej będzie czuł do siebie szacunku, ale przynajmniej będzie miał okazję sprawdzić, jak z tym sobie radzić w przyszłości. Teraz przyszłość raczej nie zapowiadała żadnych perspektyw.
Co z tego jednak, że wahał się i może by zdecydował o opuszczeniu grupy, skoro w tunelu za nimi czaiły się nie znające litości stwory. Jak wrócić do normalnej rzeczywistości, gdzie Luna nie ma siostry, a węże polują sobie głównie na gryzonie, nie na ludzi?

Wyjścia nie było, trzeba więc podążać z falą wydarzeń. Oby tylko utrzymać się na powierzchni...

Szedł przodem, czujny, skoncentrowany, oświetlając towarzyszom drogę. Pochodnię trzymał w miarę nisko, odsuniętą od siebie, tak by potencjalny strzelec mierzący z ciemności, wybierając sobie za cel źródło światła nie trafił go. Dotarli do rozszerzającej się części, podłoże opadało, a tam, migotliwe światło sprytnie zaimprowizowanej, lecz niezbyt wydajnej pochodni ukazało siedzących na ziemi, przerażonych, lecz nadal żywych, lekarkę i bankiera.

Może Bóg nie prowadzi ich w zbożnym dziele, ale jednak też zupełnie o nich nie zapomniał. Nikt nie zginął, prawdziwy cud. Może... Może nie wszystko jeszcze stracone? Może sflaczały penis Harpera zadynda jednak w skórzanym mieszku, który rzuci do stóp gubernatora, ojca słodkiej Josephine?
 
__________________
Pусский военный корабль, иди нахуй
killinger jest offline