Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2014, 00:01   #112
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Loch był dla Winkela czymś nowym. Co prawda niegdyś bywał już w podobnych miejscach jednak to... było chyba najgorsze z mu podobnych. Niemal namacalna wilgoć, niesamowity smród pleśni, połączone z duchotą oraz siennikiem, który wyglądał jakby ktoś w nim się zsikał... To nie były cechy, które Bert widziałby z chęcią w rozkładzie misji jakiej się podjął. Zadanie nie było proste, bo gawędziarz musiał ocalić przyjaciela i pomóc szlachcicowi odzyskać to co mu się prawnie należy.

Mimo iż chłopak nigdy nie bał się ciemności to tutaj odczuwał niebotycznie większą niepewność niż w suchym, bezpiecznym pokoju gospody po zmroku. Orientował się w pomieszczeniu jedynie dzięki temu, że strażnik kilka razy otworzył wrota aby zdrowo mu przylać pałką. Gość nie był bardziej rozgarnięty niż sam Montag, a nie jeden powiedziałby, że ogr mógł tego człowieka nauczać co było czymś niesłychanym.


Winkel przebudził się słysząc głośne otwieranie zamka drzwi. Gawędziarz nie miał pojęcia jak długo spał. Może godzinę albo też dziesięć. Taki był klimat tego miejsca. Przejście zagrodził głupawy strażnik Tomas unosząc z nienawiścią pałkę. Winkel mógł się jedynie zasłonić przedramieniem, które było obolałe jak nigdy. Pierwsze uderzenie rozbiło gardę z rąk jedynie muskając głowę Berta. Drugie trafiło w plecy powodując, że Winkel wygiął się z bólu w nienaturalnej pozie. Gawędziarz jednak nie skomlał o łaskę. Wiedział, że jak wykona misję istniała szansa, że Edward straci posadę, a sam Tomas zostanie nagrodzony za to jak go - i wielu innych więźniów - potraktował.


Kartka, którą odkrył gawędziarz po omacku była czymś nowym w celi. Musiał ją przynieść ten gbur. Winkel doskonale wiedział co to za wiadomość. Zatem Jost działał bez informacji kiedy będzie sądzony Arno. Oby Schlachter zadziałał według ustaleń i przystąpił do czynu lada dzień. Jak tak będzie istniała szansa, że ogr zginie przed walką z Arno albo w jej trakcie, a co za tym idzie szlachcic wróci do władzy, uwolni ich i... może uda się pozbyć Edwarda i odgryźć się na Tomasie.

***

Kiedy drzwi się otworzyły Winkel uniósł mimowolnie przedramię, które poza osłoną przed zbyt intensywnym światłem mogło służyć jako prowizoryczna tarcza przed atakami Tomasa. Głupek jednak czekał przed celą. Dwóch rosłych strażników bezceremonialnie zakuło Berta w solidne, ciężkie i zimne kajdany. Na szyi gawędziarza powieszony został sznur, na którym wisiała deska ze słowem PODŻEGACZ. Chłopak zaśmiał się w duchu sam do siebie. Nie mieli mu w końcu czego zarzucić zatem musieli coś na szybko wyssać z palca. Saltzinger nie należał też do bystrych, a co się z tym wiązało to lada dzień straci pozycję - czy to z pomocą Winkela czy bez niej. Idąc korytarzem i krocząc po schodach Bert był spokojny. Gawędziarz był pewien, że tak umorusany i obity nie przypominał siebie...


Po opuszczenia ratusza tylnym wyjściem silnoręcy poprowadzili go w kierunku rynku, a dokładniej areny. Może Bertowi dane będzie zobaczyć koniec Montaga, a może ogr już dokonał żywota za sprawą Josta i ich preparatu? Gawędziarz tego nie wiedział, ale podejrzewał, że mogło się tak stać. Miejscowi i podróżni, młodzi i starzy, kobiety, mężczyźni i dzieci... wszyscy zainteresowali się chłopakiem z deską na piersi. Szkoda, że większość z nich robiła miny jakby rozszyfrowanie napisu na desce miało okazać się cudem porównywalnym z narodzinami Sigmara. Winkel chwilami walczył aby nie zaśmiać się, a pomagał mu w tym potworny ból jaki odczuwał po licznych spotkaniach z brutalnym strażnikiem więziennym.

Jak podejrzewał Winkel został zakuty w dyby, które nie należały do narzędzi wygodnych. Bert pozostał jednak spokojny godząc się ze swoim losem męczennika. Nie pierwszy raz odgrywał tę rolę, która szła mu całkiem nieźle. Gorzej było kiedy strażnicy wyprowadzili Arno. Krasnolud wyglądał lepiej od Winkela, ale po przywiązaniu do pręgierza Bert nie liczył, że ten stan się utrzyma. Był twardy i patrzał jak przyjaciel dostaje razy od kata, który chyba był najbardziej rad z całego widowiska. Sadysta z batem wyżywał się na Arno kilka metrów od gawędziarza, a ten nie mógł zrobić nic. Zupełnie nic.

Po wykonaniu kary na krasnoludzie dwóch strażników chwyciło go pod pachy i ciągnęło w kierunku, z którego przyprowadzony został Bert. Mimo iż nogi wojownika ciągnięte były bezwładnie po bruku to ten nie stracił przytomności. Wytrzymał. Nie dał satysfakcji sadyście. Jedynym pocieszeniem dla Winkela był halfling, który truchtem wbiegł do apteki znajdującej się na rynku. Winkel podejrzewał, że ogr właśnie dokonywał żywota…
 
Lechu jest offline