Szkielety ożyły! Rebecca opadła na kolana zachowując choć tyle równowagi aby nie wpaść na ścianę-pułapkę. Jej współtowarzysze nie mieli tyle szczęścia, może poza panem Hawkesem. Najmniej zaś miał go korpulentny bankier, który miotając się zaciekle niknął w masie ściany niby w ruchomych piaskach.
- Niech się pan uspokoi! - rzuciła autorytarnym tonem wdowa Reed. - Tylko pogarsza pan sprawę!
Ściskała w dłoni rączkę niewielkiej lampki jakby kwestią życia i śmierci było zachowanie jej w całości, i owego ulotnego światełka, którego była źródłem. Przez moment się wahała bo w drugiej dłoni trzymała swoją bezcenną lekarską torbę, uznała jednak, że ludzkie życie ma zgoła większą wartość. Upuściła bagaż i wyciągnęła dłoń w stronę pana Olsena a uchwyciwszy jego szorstką męską dłoń zaparła się butami o podłogę i pociągnęła na ile miała w sobie krzepy. Musiała uwolnić pana Olsena z pułapki nim ta całkiem go pochłonie, a później byle dalej, za kolejną pieczęć w stronę samego Diabła.
Ostatnio edytowane przez liliel : 20-10-2014 o 10:41.
|