Antoni Dyszak To nie miało tak wyglądać! Mieli przyjść po niego gdzie indziej, nie do domu, gdzieś, gdzie wiedziałby co zrobić... Ściskał mocno "Sokoła", wiedział, że każda kula z tego pistoletu jest warta jedno życie któregoś z walących do drzwi. Ale to mogli być tylko negocjatorzy... Na dachach są snajperzy, zawsze w takich momentach są, to wielka obława! Zaraz na linach spuszczą się jego dawni kumple, wywalą okna i zakopią go w gradzie kul. Nie kurwa, nie! To nie tak miało wyglądać!
Musiał działać. Musiał zajebiście szybko działać, zrobić cokolwiek, co ocali mu dupę. Nie może skakać, to niby pierwsze piętro, ale z dupy zrobiliby mu sito nawet w czasie lotu- wzięli pewnie chłopaków Barciaka, oni są najlepsi. Podobno gdyby byli żydami, to mogliby się obrzezać kulą wystrzeloną ze snajperki. Gdyby byli żydami, to byliby teraz na Madagaskarze albo w którymś z krematoriów, to znaczy zamkniętym dla osób trzecich piecu huty...
A może łazienką? Dyszak wbiegł do kibla, po drodze porywając kupioną nie tak dawno gaśnicę- wywali bez problemu dziurę w tej gipsokartonówce, która dzieli jego kibel od sracza jego sąsiada. Odpada, za dużo huku, a ten gnój zza ściany donosił mu parę razy, konfident pierdolony... Co robić, co robić!?
Zdecydował. Otworzy im. Otworzy, zaprosi do środka, dowie się o co chodzi. Jeżeli zrobią cokolwiek głupiego, wystrzela ich po kolei, zanim zdążą zauważyć, że w ogóle ma broń. Tak, to jest pomysł...
Narzucił na swój przepocony podkoszulek stary, czarny garnitur (do kieszeni wsunął broń) i podszedł do drzwi. Przed naciśnięciem klamki parokrotnie przejechał dłońmi po mokrych od potu i przeraźliwie tłustych włosach, po czym uchylił drzwi. -I co się kurwa drzecie... W kiblu żem był...- powiedział, uchylając drzwi, a jego serce prawie wyskoczyło mu z klatki piersiowej. Kątem oka szukał snajpera.
Nie wyglądał za dobrze. Niby wysoki i szczupły, chociaż średnio umięśniony, to nie rzucało się to w oczy... Ale w tej chwili przypominał bardziej menela z dworca. Tłuste jak diabli włosy, całe ciało lepiące się wręcz od brudu, przekrwione oczy i strój pełen wszelkiego rodzaju plam. Jeżeli rzeczywiście był w kiblu, to musiał to być kloc wielkości Rosji... - Wejdźmy do środka. Wiecie, choroba.- powiedział i wskazał diakonom drogę do salonu, wiodącą przez zagracony przedpokój.
A jego dłoń co chwilę macała ukrytą broń...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |