Nie wiedziała. Nie rozumiała. Była oszołomiona.
Wszystko zadziało się za szybko, a jednocześnie za wolno. Dokładnie tak – za szybko i za wolno na raz. Widziała padających Eda i tajniaka z agencji rządowej. Nie żyli, podobnie jak ona. Wszyscy nie żyli, jak więc.. ten , wzdrygała się przed użyciem słowa „Bóg” jak ta.. istota może negocjować czymś, czego już nie ma? Ich życie za ocalenie tamtych światów… ich życie zostało już złożone w ofierze. Jeśli ich życie było ceną tamte światy były już bezpieczne.
Zacisnęła palce, lekko, delikatnie. Czuła pulsowanie serca w swojej dłoni. Miała silne palce. Wyćwiczone w czasie wielogodzinnych treningów na drążkach, na macie. Mogła, bez problemu , z siłą imadła, zmiażdżyć trzymany na dłoni kształt. To było proste.. kuszące.
Ale pamiętała wizje, których doświadczała, kiedy Ed unicestwiał kolejne trupy. Wizje, które były gorsze niż śmierć – były ciągłym umieraniem, od nowa, od nowa. Nie była w stanie znieść więcej. Potrafiła ranić słowami, ale nigdy nie uderzyła nikogo. Nawet szczura Melody, choć zasługiwał. Nie mówiąc już o zabraniu komuś życia. Nawet tej .. Istocie
Uklękła. Była zmęczona. Pogodzona. Gotowa.
- Oni wszyscy nie żyją – powiedziała. – Skoro ich.. nasza śmierć była ceną za ocalenie tamtych światów… niech tak będzie.
Rozluźniła palce. Serce trzepotało na jej dłoni. Podniosła głowę i spojrzała Istocie w oczy, pewnie, hardo. - Musisz tylko wiedzieć... Nie wierzę w ciebie. Moc, o której mówisz, ma tylko Bóg. Ale On nie wymaga ofiar. Nie takich. Ty jesteś marną podróbką. Nie wierzę w ciebie. – powtórzyła i ciągle [patrząc mu w twarz pozwoliła, żeby serce wypadło z jej dłoni.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |