Ivan kiwnął głową w stronę zwiadowcy. Wcisnął kuszę jednemu z elfów, a następnie począł się rozglądać po wszystkich zebranych na dziedzińcu.
-Dobra, Ja i Moritz schodzimy. Jochen i Roran niech zostaną na powierzchni. Ty też, jakkolwiek Cię zwą. - Ostatnie słowa skierował w stronę Elfa, któremu wcisnął kuszę. - Obserwujcie teren z piętra lub z dachu, jakby coś się działo to krzyczcie.
-Reszta schodzi z nami. Nie mam pojęcia co na nas tam może czekać, ale istnieje zbyt duża szansa na to, że ktoś tam jeszcze żyje. - Następnie zwrócił się znów do Felixa i Elfki. - Wiem, że pewnie nie macie ochoty tam schodzić, ale jak to mówią ogień najlepiej zwalczać ogniem, a więc jeżeli trafi się nam tam jakiś magiczny demon, to z pewnością wasze umiejętności nam się przydadzą.
Po chwili zwrócił się do wszystkich.
-Dobra, to schodzimy. Ja na przedzie, zaraz za mną Moritz, Thurin potem jeden długouchy, magowie. A pochód zamykać będzie pozostała dwójka elfów. Liczę, że odwdzięczycie się za naszą pomoc i nie zwiejecie przy pierwszej okazji.
-Jak macie jakieś źródło światła lub wiecie gdzie jest to przynieście, tylko migiem. Nie pozostało nam zbyt wiele czasu. |