Czyste szaleństwo - chyba tak najprościej da się podsumować to, co działo się na statku. Już gdzieś od środka sesji miałam nieodparte wrażenie, że J.J. przegrała życie, motyw z trumną mnie o tym upewnił...a tu proszę - jednak przekichała sobie już praktycznie od samego początku, zdolna dziewczyna
Tak myślę i myślę...i cokolwiek chciałabym napisać - już to ktoś zrobił przede mną. Coby się nie powtarzać za bardzo, skomentuję to tak: sesja była bardziej wciągająca, niż dziura budżetowa, odpisy współgraczy czytałam z wielką przyjemnością, a Xero-girl Ailuj i rozmowę z karłem na Drzewie Wisielców zapamiętam na długo.
Pewnie, że się zastanawiam "co by było gdyby" - zawsze tak jest, ale Julia podjęła takie, a nie inne decyzje i w rezultacie sama sobie zgotowała swój los (mam w sobie coś z masochisty, po przeczytaniu ostatniego dla niej odpisu uśmiech nie schodził mi z gęby przez dobrą godzinę...i jeszcze ta muzyka
majstersztyk ).
W sumie była ostatnią osobą, która poświęciłaby się dla dobra ogółu. Dbała tylko o siebie. No dobra, był jeden mały wyjątek, ale sama go usunęła w odpowiednim czasie, więc wyszło bardzo dobrze
Wyszła opowieść z morałem - to co czynisz drugiemu człowiekowi w końcu do ciebie wróci. Lepiej czynić dobro, nie zło, choć to drugie przychodzi o wiele łatwiej. Jest przyjemniejsze i przynosi więcej korzyści, ale w ostatecznym rozrachunku się nie opłaca.
Chyba, że ktoś gwiżdże na altruizm
Hell yeah!