Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2014, 18:17   #8
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Jedną z osób biorących udział w wyprawie był Rycerz Zakonu imieniem Lena. Zadziwiająco często uznawana była ona za paladyna i choć różnica między jednym a drugim była dość znikoma, to kobieta miała w zwyczaju poprawiać nazewnictwo. Jej zdaniem nie godziło się przyjmować tytuł, na który się jeszcze nie zasłużyło. Zwykle pomijała długie wyjaśnienia tej kwestii, gdyż albo nie było na to czasu, albo ludzi po prostu to nie interesowało.
Z wyglądu Lena była... no cóż, zakuta w zbroję od stóp po czubek głowy. Oprócz stalowego pancerza nosiła długi miecz, krótki miecz i niewielką torbę na ramię. Na pierwszy rzut oka niewiele można było o niej powiedzieć, ale dawało się zauważyć, że zbroja miała grawerunek na sercu, przedstawiający piorun trzymany w garści - symbol Heironeousa. Poza tym zbroja była całkiem typowa, a w połączeniu z kompletnie zakrywającym twarz hełmem, sprawiała że Lenę często brano za mężczyznę, tylko takiego o dość skromnej budowie ciała jak na Rycerza czy Paladyna.
Nieczęsto zdejmowała hełm - właściwie to chyba tylko do jedzenia, bo nawet do spania tak naprawdę nie musiała. Gdy już go jednak zdjęła, ukazywała wszystkim zainteresowanym swoje oblicze. Miała uroczą buzię młodej kobiety, lekko kręcone złote włosy i szare oczy.



Gdy tylko usłyszała o znikających bez śladu ludziach, natychmiast była gotowa ruszać z misją ratunkową. Badawczo-ratunkową. Oczywiście zadanie to, podobnie jak wiele poprzednich z jakimi się mierzyła, wiązało się z dużym niebezpieczeństwem, ale dzięki boskiej opatrzności znaleźli się i inni chętni do wzięcia udziału w tej szlachetnej misji.
Lena miała na ich temat swoje zdanie, jak każdy inny człowiek, ale nie chciała osądzać żadnego z jej nowych towarzyszy po pozorach i pogłoskach. Czekało ich ważne zadanie, a podczas wspólnej podróży na pewno uda im się wzajemnie poznać. Lena wiedziała, że czyny mówią czasem więcej niż słowa, więc nie tylko uszy miała szeroko otwarte - oczy także, ale przede wszystkim oczywiście umysł. Wartości moralne drużyny stały pod pewnym znakiem zapytania, ale wiadomo było, że wszyscy chcieli pomóc, co bardzo dobrze o nich świadczyło.
Jeśli chodziło zaś o poznanie się. Każdy z drużyny zdawał się mieć pewne doświadczenie, zarówno w walce jak i innych przydatnych aspektach. Z pewnością mieli, bo inaczej nie zgłosili by się na taką wyprawę. Niestety nie mieli przyjemności wcześniej poćwiczyć lub choćby przedyskutować taktyki, a jak wiadomo zgrany i wspólnie działający zespół był wart znacznie więcej, niż potencjalnie silniejsza grupa w której każdy działał z osobna, nawet jeśli działali w tym samym celu.
Sami o tym decydowali, wystarczyło tylko zachęcić resztę. Lena miała zamiar zainicjować taką dyskusję. Chciała porozmawiać z pozostałymi na temat potencjalnej strategi jaką mogliby przyjąć, lub przynajmniej dowiedzieć się kto jakimi umiejętnościami dysponuje. Jednak póki co, to Gnom o imieniu Sarga zabierał głos... i chyba nieprędko miał zamiar go nikomu oddać. Oczywiście Lena zdawała sobie sprawę, że nie wypada przerywać innym kiedy mówią, więc nie wpadała mu w słowo słuchając tego co mówił.

Krótko po tym jak wyruszyli, okazało się że kapitan straży miejskiej Lace i burmistrz Termalaine Hardul, nie byli jedynymi u władzy, których zaniepokoili znikający ludzie.
Krasnoludy z Podmroku też wysłały swojego przedstawiciela, który zdradził chęć przyłączenia się do ich ekipy. I bardzo słusznie, wszak im więcej osób, tym silniejsza grupa.
- Witaj, Dereku Złamana Tarcza, ze Zwiadu Górniczego klanu Battlehammer. Zapewniam, jesteś mile widziany w naszej ekipie. Jestem Lena, z Zakonu - kobieta przywitała się grzecznie, tak jak wypadało.

Wszystko przebiegało gładko, dopóki gwiazdy niebiańskie nie zaczęły spadać na ziemie. A było ich wyjątkowo dużo.
- Zachowajcie spokój! Proszę, strach i gniew nie są rozwiązaniem - Lena starała się uspokoić towarzyszy. Jednocześnie podeszła do Vikarego, który też był bardzo niespokojny i delikatnie pogłaskała swego konia po szyi.
Nie była zachwycona, usłyszawszy imię Beshaba i tego jaką wagę przywiązywała do niej rudowłosa Belisara. Może tak jej się tylko powiedziało? W nieco innym sensie, niż można to było zrozumieć? Cóż, w chwili obecnej nie miało to aż takiego znaczenia.
Dla Leny oczywistym było, że w obliczu takiego zjawiska należało się zwrócić do bogów. Nie zastanawiała się nad tym i nie debatowała. Po prostu to zrobiła.
- Módlmy się - powiedziała krótko, ale rzeczowo i nie tracąc ani chwili, padła na kolana. Niezwłocznie zaczęła wznosić modły z pokorną prośbą o opatrzność dla jej towarzyszy, dla zaginionych, dla postronnych osób i zwierząt, no i dla niej samej. Modlitwy zaczęła oczywiście kierować do Heironeousa. Naturalnym dla niej było jednak zwrócenie się też do wszystkich innych bogów i w drugiej kolejności, właśnie to miała zamiar zrobić.
Osobiście wiedziała, że bogowie nie ukarzą ich bez powodu i dzięki temu zachowała pełen spokój ducha.
 
Mekow jest offline