- Szczury, broń, śmierć. Nadchodzą, ale jeszcze są daleko… chyba. Powyciągać broń z dupy i gotować się do walki! - Zakrzyknął w stronę sali. - Jak nadejdą to zatrzymam ich w tunelu do końca. Mojego, lub ich. Macie jaką nieuszkodzoną tarczę na zbyciu? zapytał Fulgrimsson. - Owińmy twarze jaką szmatą mokrą, pewno znowu zarzucą nas tym syfem. Wyciągnął z plecaka kawałek płótna, nasączył je wodą i obwiązał sobie twarz. Po tym zajął pozycję obronną obok Hurana, starając się zasłonić tarczą siebie i jego, tym samym dając mu możliwość podparcia broni. Chyba, na strzelaniu znał się jak na pisaniu. Czyli wiedział ze coś takiego istnieje... - Jeśli macie jeszcze co oliwy to drzyjcie mój koc. Huran go targał. Na coś się w końcu przyda kawał szmaty. - Zakończył i skupił się zupełnie na tunelu.
Thorin zawołał do Detlefa: - Użycz oliwy, a załaduję maszynkę. - W tym samym czasie zaczął przywdziewać swą zbroję. Detlef wskazał na swój plecak, chwila jednak minęła nim Thorin załadował maszynkę. Zgodnie z sugestią Grundiego, nałożył chustę lekarską nasączając ją wodą. - Można by z trupów i resztek wózka jakąś drobną osłonę zrobić przed tunelem, barykada to nie będzie, ale w miarę walki trupów będzie przybywać i będzie rosła - Rzekł nie przerywając działań. Barykada mógł się zająć dopiero po opancerzeniu siebie. Musiał zdjąć koszulkę kolczą, nałożoną zresztą wcześniej niedbale w pośpiechu i bez sznurowania, aby przywdziać skórzaną kurtę i dopiero później nałożyć już metalową ochronę. Poprawił czepiec, nałożył rękawice i nogawice i z Ysassą w jednej a tarczą w drugiej był gotów na bój. Nim jednak ustawił się za skałą niedaleko wylotu tunelu - tak by nie być na wylocie pocisków które z tunelu mogły nadejść, naładował maszynkę olejem, rozpalił płomyk po czym położył maszynkę kilka metrów przed wylotem tunelu. - Umieściłbym to głębiej, ale zniszczą lub zabiorą a na pewno zgaszą zanim jeszcze skrzyżujemy z nimi broń. - maszynka leżała więc nieco za Thorinem, choć przesunięta nieco bardziej na wprost tunelu - aby móc go oświetlać. Thorin za nierównością bocznej ściany przy której stał położył też słój wyciągnięty z tuby, gotów go otworzyć i wsmarować w topór gdy skaveny będą się zbliżać.
Huran odłożył kuszę na bok i ruszył w tunel, chwycił pierwszego z brzegu martwego skavena i wciągnął go do komory oczyszczarki po czym od razu, bez zbędnych ceregieli rwał on na poległym jego lniany strój, bawełniane opończe i skórzane pancerze, wszystko szarpał w pasy, w miarę możliwości. Gdy tylko udało mu się go ogołocić, podepchnął ścierwo do wylotu tunelu. - Szmaty na pochodnie, truchłami można zablokować wylot. - Rzucił krótkim zdaniem i ruszył w tunel po następnego poległego wroga. - Kurwiszony skapcaniałe… - Detlef mruknął tylko i klepnął Grundiego w ramię. - Chodź, przytargamy tu więcej tego ścierwa… - wskazał głową tunel i ruszył w miejsce, gdzie ubili ostatnie żywe sztuki. Skaveny ustępowały znacznie krasnoludom pod względem budowy ciała i można było dwa takie za łapę lub ogon targać po ziemi. Wrzucone na kupę przy wylocie tunelu spowolnią nieco tempo ataku i zapewnią osłonę strzelcom. - Kyan - chodź tutaj, Khaidar - ty też. Huran i Thorgun - zajmijcie pozycje zaraz za barykadą. Ostrzelamy skurwysynów jak tylko będzie ich widać. Potem piętnaście kroków do tyłu i trzymać się nisko. Strzelacie bez rozkazu jak tylko zobaczycie szczurze mordy. Grundi i Khaidar bierą lewą stronę, ja z Kyanem prawą. Nie włazić w światło tunelu i nie zasłaniać strzelcom pola. Thorin - rób co musisz z rannymi, ale przerwij opatrywanie jeśli możesz - miej baczenie na wodę i w ogóle patrz co się dzieje wokoło. Możemy potrzebować każdego topora w tej walce. - litania poleceń opuściła zachrypłe gardło byłego kaprala jak tylko wrócił z pierwszymi truchłami i rzucił je na stos. - Uwaga na gaz i możliwy ostrzał. Sukinkoty też źle widzą w ciemnościach, dlatego napieprzajcie wszystko, co nie nosi brody… - zdał sobie sprawę, że u sporej części oddziału broda była teraz towarem deficytowym. Machnął ręką. - Zapamiętajcie gdzie kto stoi. Uważać na swoich. Jak zgaśnie światło, to co dziesięć uderzeń serca wołać swoje imię. Będziemy wiedzieć, gdzie kto jest i kto jeszcze może walczyć. Wróg co prawda też, ale pies go trącał. Damy im, kurwa, radę! - Zawołał na koniec na głos.
Nagle zatrzymał się i spojrzał na ścianę, zza której dochodziło wcześniej pukanie. - Pomóżcie Grundiemu… - rzucił do Khaidar i Kyana, po czym podbiegł do rzeczonej ściany, pozostawiając swoją rusznicę Thorgunowi i uzbrajając się w kilof Dorrina. Rzucił okiem na ścianę i kilof, po czym wzruszywszy ramionami wziął zamach i przywalił z całej siły. Potem kolejny raz i jeszcze jeden. Górnik był z niego żaden, ale na obróbce kamienia nieco się wyznawał - wyobraził sobie, że ta ściana to tyłek spaczonego boga skavenów i on właśnie usiłuje zasadzić mu kilof jak najgłębiej. Zlepieniec czy nie, miał na pieńku z Thorvaldssonem.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |