Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2014, 08:07   #5
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Ocknął się w fotelu obudzony łomotem książki, która spadła z jego kolan uderzając o parkiet. Spojrzał na wskazówki starego zegara na ścianie. Zaraz mieli po niego przyjechać. Czuł się staro. Jak nigdy dotąd chyba. Bywały dni, kiedy miał osiemnaście lat. I tylko ciało udowadniało mu, że to nie prawda gdy chciał wbiegać na górę po kilka schodów na raz. Kiedy otwierał oczy czasami dłużej przychodziło mu przypomnieć sobie gdzie jest, a widok zmarszczek na dłoniach zazwyczaj przywracał chwilowy problem z pamięcią. Ale widać tak działała starość. Zaczynał pomału do niej się przyzwyczajać. Nie znaczyło to, że hemoroidy mniej przez to dokuczały lub rzadziej chodziło się do kibelka, lub że też prostata przestała się odzywać regularnie. Po prostu nie widział możliwości walki z naturą, czasem, który upominał się o jego stare kości. Jednak nie to było najtrudniejsze, lecz wiadomość, od szanowanego w środowisku lekarskim konowała o alzheimerze. Żal mu było najbardziej zdrowia umysłu. Teraz mógł wytłumaczyć przed sobą zabłocone stopy o poranku, gdy obudził się jak zwykle przed świtem, po kilku godzinach snu przerywanego wizytami w ubikacji. Zawsze podejrzewał, że Martha żartowała, że zdarzało mu się lunatykować z sypialni do kuchni. Tym razem musiał jednak przyznać jej rację, bo osobiście wytarł czarne stopy z ogródka w pościel. Innym razem zgubił się na parkingu Walmartu i na pytania zatroskanych życzliwych kłamał, że szuka swego zaparkowanego auta. Fizycznie wciąż trzymał się nieźle. Wzrok miał dobry, nie licząc rzecz jasna okularów do czytania. Co prawda biegać przestał lata temu, lecz na polu golfowym nie korzystał z wózka dziarsko pokonując mile zielonej trawy łagodnych pagórków. A mimo wszystko sam podjął decyzję, aby nie przedłużać prawa jazdy dla seniorów. Kiedy zgubił się w tak dobrze znanym mu mieście, gdzie mógł z pamięci cytować zabytkowe domy znanych architektów na co drugiej przecznicy, upór odnalezienia drogi do domu złamał pusty bak benzyny. O podobno epickiej ruletce w Las Vegas, wolał nie wspominać, co przychodziło mu łatwo, bo w rzeczy samej niewiele pamiętał z tamtej nocy i znał tą historię z opowiadań syna oraz rzeczywistości, która dogoniła go szybciej niż zdążył wylądować na O’Hare wracając do domu.

Arnold wstał z fotela wzdychając tak samo przeciągle jak zaskrzypiał wysłużony mebel. Na stare lata przyszło mu być ciężarem samemu sobie a teraz na dodatek jeszcze synowi i wnukom. Chciał być wdzięczny Danielowi a mimo wszystko łatwiej było okazywać te gorsze emocje, które wynikały choćby z tego, że przyzwyczaił się już do spotkań z Marthą na jej grobie... Czuł sie jakby to nie ona go opuściła pięć lat temu, lecz on ją teraz porzucał... Podniósł książkę z podłogi niemal z namaszczeniem. Pod nim leżała zakładka ze zdjęcie nieboszczki, kiedy miała dwadzieścia lat.

Podszedł do okna patrząc na ulicę, na której wkrótce miał zaparkować samochód syna. Arnie był już gotowy do drogi. Firma przeprowadzkowa zabrał już jego rzeczy a nie było tego już tak wiele. Dorobek życia jakoś tak zniknął niespodziewanie, a on czuł się jak ta papuga pewnego kapitana z oceanicznego promu turystycznego. Ów właściciel egzotycznego ptaka uwielbiał zabawiać podróżnych magicznymi sztuczkami specjalizując się z iluzji znikających przedmiotów. Po latach papuga poznała wszystkie sekrety magicznych aktów i psuła humor swemu panu wrzeszcząc podczas punktu kulminacyjnego skrzekliwym głosem:
- Ma to w drugiej ręce!
- To jest pod stołem!
- Schował za kurtyną!
I tak dalej. Nie dziwota, że biedny kapitan był zdewastowany będąc zmuszonym prześcigać się z ptakiem w wymyślaniu co raz to nowych, trudniejszych sztuczek. I nie wiadomo jak długo by to trwało, gdyby nie skały zdradzieckiej mielizny, które uszkodziły prom zatapiając go ostatecznie. Zrządzeniem losu kapitan i papuga, oboje kurczowo trzymali sie ostatniej deski dryfując po spokojnych wodach przepastnego oceanu. Godzinami wpatrywali się w siebie w milczeniu.
- Poddaję się! – papuga zaskrzeczała z rezygnacją. – Gdzie jest prom?!

Arnold czuł się podobnie. Oszukany przez życie u progu śmierci musiał znosić wszystko dryfując między wspomnieniami a rzeczywistością po zdradzieckich wodach pamięci. Na szczęście zawsze miał do siebie dystans i nie bał się ani żartować z siebie, ani śmiać kosztem innych. Wspólne mieszkanie w Plywood mogło być okazją do nadrobienia strat między nim a Danielem. Wiedział, że nie był dobrym ojcem. Dopiero będąc dziadkiem nauczył się korzystać z każdej chwili obcowania z dziećmi. Żałował, że nie odkrył tego wcześniej, że zawsze był zapracowany i zwyczajnie za młody, nie dojrzały i że Martha tak wspaniale go wyręczała w obowiązkach rodzicielskich biorąc niemal w całości na siebie wychowanie syna. Wnuczków miał dobrych, aż dziwił sie czasami jak Daniel potrafił tak dobrze je wychować. Widać chciał dać im wszystko to, czego mogło mu zabraknąć we własnym dzieciństwie. Arnoldowi zaś niczego nie brakowało w jego pacholęctwie i dojrzewaniu mając idealnych wręcz rodziców, a mimo wszystko, okazało się to niestety niewystarczającym. Bo jak inaczej nazwać ten jakby brak więzi porozumienia, którą ojciec z synem powinni mieć wypracowaną, jeśli nie zrodzoną? Tak, dopóki pamiętał, to się obwiniał, bo przecież wiedział, że wiecznie to trwać nie będzie. Ani porozumienie, ani nieporozumienie, ani pamięć.



***




Dom na swój sposób zachwycił Arniego. W rzeczywistości prezentował się znaczenie lepiej niż na zdjęciu. W piwnicy znalazł zakurzone, oprawione w ramkę z szybką plany rezydencji, które z uznaniem podziwiał długi czas, nim w końcu odłożył na nowe miejsce wieszając na gwoździu w pomieszczeniu, w którym leżały na starym regale do leżakowania win. Wybrał sobie pokój przy tylnych schodach, który sto lat wcześniej zaprojektowany był z myślą o służbie. Schody wiodły wprost do kuchni przez mały korytarzyk z drzwiami na tyły domu, gdzie w oddali widać było linię drzew. Przycięta trawa dosyć równego terenu nadawała się znakomicie co najmniej na ćwiczenie uderzania piłeczek golfowych. Pokój był raczej mały z oryginalną z przełomu zeszłego wieku tapetą i oknem z widokiem na las. Najważniejszą jednak jego zaletą była obecność w nim małej łazienki ze zlewem i toaletą. Kiedy usiadł na miękkim materacu pojedynczego łoża poczuł w kościach trudy podróży. Kto wie, może nawet uda mu sie przespać całą noc, pomyślał bujając się sceptycznie na sprężynach łoża. Ze skórzanej teczki wyjął zdjęcie Marthy i ustawił na szafce przy łóżku. Sprawdził czy zostawiona przez poprzedniego właściciela lampka nocna zapala się po pociągnięciu za łańcuszek i usatysfakcjonowany położył się w butach na materacu, jeszcze nie obciągniętym pościelą. Założył splecione dłonie na brzuchu i wpatrywał się w ciszy w nieco popękany siecią zmarszczek sufit myśląc o tym, do czego na starość wraca się coraz częściej.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 08-11-2014 o 08:18. Powód: niektóre literówki
Campo Viejo jest offline