- Podróżnicy? - zapytał z szyderczym wyrazem twarzy ss-man - A to dobre, he, he, he - zaśmiał się głośno, a echo zwielokrotniło te dźwięk.
Wśród jeńców, czy też niewolników z jakiegoś powodu powstało poruszenie. Zaczęli oni coś mruczeć i nerwowo dreptać w miejscu. Wyglądało to nader komicznie i byłoby nawet śmieszne, gdyby nie łańcuchy na szyjach tych ludzi i ich pozbawione życia i wyrazu oczu, którymi wpatrywali się tępo w dal.
- Zamknąć mordy! - wrzasnął ss-man.
Niewolnicy, jak porażeni prądem natychmiast się zatrzymali i umilkli.
- Pobłądziliście powiadacie... to nader dziwne. Zająłbym się wami, ale niestety nie mogę. Muszę odprowadzić moich milusińskich do Noda.
SS-man uważnie przyglądał się grupie, ale trudno było ocenić, czy to tylko zwykła ciekawość, czy kryje się za tym coś jeszcze.
Także słowa "zająłbym się wami" brzmiały nader dwuznacznie i cała trójka nie mogła się pozbyć wrażenia, że kryła się za tym swego rodzaju groźba.
- Bywajcie - powiedział Niemiec i uniósł prawą dłoń w hitlerowskim pozdrowieniu. Następnie gwizdnął i cała grupa niewolników ruszyła wolno naprzód.
W tym momencie wśród tłumu niewolników Sara zauważyła znajomą twarz. Był to jej sąsiad. Młody chłopak, który kilka miesięcy temu uległ śmiertelnemu wypadkowi samochodowemu. Sara odczuła swego rodzaju smutek widząc go w tej grupie, ale nie potrafiła zidentyfikować źródła tego smutku. Mężczyzna tak samo, jak pozostali wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w dal i niczym zahipnotyzowany szedł wraz innymi.
__________________ "Kupię 0,7, to leczenie paliatywne i pójdę spać, bo w końcu sam sobie zbrzydnę" AJKS |