W końcu wrogowie pojawili się w zabarykadowanym ciałami tunelu i strzelcy poczęli zasypywać przeciwnika pociskami. Kiedy tylko pierwsze osobniki wskoczyły na zaporę i dały susa w głąb sali, Grundi wraz z Kyanem odepchnęli tarczami strzelców i zablokowali wejście. Fulgrimsson blokował i zadawał coisy. Trwało to chwilę, czy może klepsydrę... poczucie czasu zanikało. Lecz w końcu napór na barykadę był zbyt wielki i runęła ona grzebiąc pod ciałami tarczowników.
Grundi czuł jak przebiega po nim masa wroga i nim zdołał wygrzebać się spod trupów, z jakiegoś powodu, przeciwnicy byli w odwrocie. Jeszcze cisnął za nimi włócznią w głąb tunelu i dobył nadziaka. Lecz było już po wszystkim. Skaveni ustąpili, lecz na jak długo? Z jakiego powodu?
***
Gdy tylko wróg ustąpił, Grundi ruszył pomagać Thorinowi i swym braciom. Trwało to dość długo i stan niektórych był beznadziejny, lecz nikt z nich nie poddawał się. Ogień życia płonął w nich, niczym ognie Azulskich hut i nie zapowiadało się aby szybko miał zgasnąć.
Gdy tylko skończyli opatrywać rannych, Detlef zarządził ponowne zabarykadowanie tunelu trupami skavenów. Ciał było wystarczająco, aby stworzyć porządny zator i chwilowo odgrodzić się od wroga.
Następne dni Grundi spędził na ryciu w ścianie kilofem i wartach przy barykadzie, za którą był wróg. Fulgrimsson nie spał prawie w ogóle i coraz bardziej bezwiednie snuł się od jednego zajęcia do drugiego. Miał wrażenie że upadnie po każdym kroku, lecz ciągle trzymał się na nogach. Trwało to wieczność i zastanawiał się czasem czy jego umęczona dusza nie błąka się po tych salach w wiecznej katordze za jakieś przewiny których dopuścił się za życia.
Niby ogień płonął, niby mieli wodę i jakieś zapasy jadła, lecz nie było to żadnym pocieszeniem. Z każdą chwilą straszliwy fetor gnijącego ciała i wyczerpująca praca zabijały nadzieję.
Kiedy w końcu przebili się przez ścianę, okazało się ze po drugiej stronie znajduje się zaginiony Ergan i kolejne pomieszczenie. Pomieszczenie które ponownie rozpalało nadzieję mrokiem korytarza prowadzącego w głąb góry. Było to chwilowe wybawienie, lecz musieli ruszać szybko, gdyż wróg również nie próżnował i przez ostatnie dni mocno naruszył prowizoryczną barykadę z gnijących ciał. Pozostawało tylko jedno pytanie. Gdzie podział się Roran? Czy przeżył? A jeśli tak to gdzie jest?