Hallex szybko się zorientował, gdzie zmierza niewielki oddział. Maszerowali wprost do Palatio, zupełnie ignorując rozgrywające się na ulicach sceny. Legioniści w błękitnych tunikach należący do
cohortes urbanae pacyfikowali zamieszki. W wielu miejscach lała się krew. Byli zabici. Rodowici mieszkańcy Burrovicum – Thoertianie rozprawiali się z obcokrajowcami, głównie śniadolicymi Rusanamani. Inni nie mieli nic przeciw ograbianiu, biciu czy gwałceniu żon i córek swych rodaków. Liczne domy stały w płomieniach.
Wyglądało na to, że oddział nie ma formalnego przywódcy – na pewno nie był nim Sulla, a tym bardziej Princeps, który wyglądał na szeregowego legionistę. Książę tak ustawił się w szyku, że znalazł się obok idącego w centrum grupy Hallexa.
-
Nie rób nic głupiego, Hallex – powiedział do niego na tyle cicho, że idący obok nie mogli go usłyszeć. –
Na razie odpuść sobie Simoniusa. Gubernator ma teraz znacznie ważniejsze sprawy na głowie, którymi musimy się zająć.
Przed pretorianami ukazały się mury pałacu Paulusa Trejanusa. Brama uchyliła się, odsłaniając zgromadzonych za nią legionistów.
KONIEC