Też się wypowiem, a co.
Dobro i zło nie jest uniwersalne. Postrzeganie tych dwóch rzeczy wynika ze środowiska i jest zależne od społecznych umów w tym środowisku występujących.
Jeszcze pod koniec XIX wieku w malezyjskich plemionach nie istniało pojęcie własności prywatnej. Jak czegoś potrzebowałeś, wchodziłeś do chaty sąsiada i bez żadnych ceregieli brałeś to, co ci akurat było w tym momencie potrzebne. Gdyby ten sam tubylec nagle wszedł do mieszkania w Warszawie i pożyczył sobie mikser, bo akurat ma ochotę na naleśniki, od razu byłby raban, że najście, że przestrzeń osobista naruszona, że w końcu kradzież.
Nie ma czegoś takiego jak dobro i zło. Po prostu są rzeczy, które tutaj można zrobić i rzeczy, których się tutaj nie robi. Gdyby człowiek się musiał zastanawiać, czy to jest dobre/złe, jak ktoś jeździ skuterem po szpitalnym korytarzu, to by mu czasu na życie nie zostało.
Cytat:
Niedawno gdzieś czytałem (ubolewam, że nie pamiętam gdzie) opis pewnego eksperymentu na małych dzieciach, bodaj 9-12 miesięcy, czy coś koło tego, z którego zdawało się dość jednoznacznie wynikać, że bez żadnej kontroli, nacisku, czy przymusu niemal wszystkie maleństwa wykazywały niezwykle altruistyczne zachowania, z dzieleniem się włącznie.
Inna sprawa, że eksperyment powtórzony na trzylatkach dawał wyniki już “tylko” dla większości dzieci. Ciekawostka, co stało się z tymi dziećmi przez dwa lata, że u części z nich całkowicie naturalne odruchy zostały wygaszone?
|
Bo to wszystko zależy od jednostek badanych. Założę się, że gdybyś umieścił w pomieszczeniu n ludzi w wieku 20-25 lat, szansa, że grupa zaczęłaby się wspierać jest równie duża jak to, że członkowie tej tymczasowej społeczności się pozabijają. :P