Kiedy znaleźli się wreszcie w stajni, całą grupą rzucili się na zdobyczny wóz. Cóż, było tam niewiele skarbów, ale Urgrim pozwolił sobie wziąć szklane paciorki. W końcu innym się niewiele przydadzą, a wątpił, że za takie coś dostaną dobrą cenę. Jemu zaś błyszczące korale przypomniały o czymś, więc postanowił je wziąć.
- I pojemy- powiedział krasnolud przyjmując butelkę z rąk skryby. - Toż to niezłą ucztę można tu wyprawić, jak w dawnych czasach po bitwie się czyniło.
Pociągnął zdrowo, po czym dał dalej w obieg, a sam poprawił kilof na plecach i poczłapał za Ulrichem, ofiarując swą pomoc. W końcu i tak nie miał tu nic więcej do roboty, a niech Nathaniel i ten Treville sobie w spokoju poopowiadają bajki.
- Niech se gadają, na zdrowie im!- rzucił do skryby. - Jak to dziadek mawiał: "jedni kolekcjonują owady, inni lubią patrzeć jak im nogi śmierdzą". Jak lubią takie rzeczy, to co tam, byleby się w nocy nie poszczali na warcie- dodał z uśmiechem. |