Wreszcie jakiś postęp! Znali już tożsamość oficera, który mógł być zamieszany w zniknięcie demonicznego artefaktu. Dziwne zachowanie Tolzena mogło być wynikiem traumy spowodowanej okropieństwami wojny, ale zasłużony żołnierz, a tylko takim hrabina wręczała specjalnie wykute miecze, z pewnością widział niejedno i powinien być na wojenne koszmary uodporniony. Miejsce przebywania artefaktu pasowało jak ulał do nowych zainteresowań Tolzena - a golenie łba i mnisia toga świadczyły o wrodzonej lub nabytej durnocie. - Widzisz, mości Dieterze, będziesz mógł poszukać owego Tolzena wśród podobnych sobie... duchownych - Wolmar w ostatniej chwili powstrzymał się przed wyrażeniem opinii na temat kleryków wszelkiej maści i zamiast tego uśmiechnął się kwaśno. Cóż miał poradzić biedaczysko, gdy co i rusz spotykał jakiegoś religijnego fanatyka - udział arcykapłana Ulryka w spisku i jego przeobrażenie we demona nie polepszało tej oceny, którą stosował wobec wszystkich przedstawicieli duchowieństwa. - Możemy ci towarzyszyć do świątyni, a jeśli to nie przyniesie rezultatu, to poszukamy Tolzena na balu - skoro zasłużył się dla miasta, to pewnie będzie wśród zaproszonych gości.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |