Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2014, 00:20   #13
Elas
 
Elas's Avatar
 
Reputacja: 1 Elas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znany
Zanim wszystko się zaczęło, Nicollo siedział w swojej rezydencji, przeglądając papiery. Jeśli ktoś sądził, że życie w półświatku to ciągła akcja, strzelaniny, alkohol i kobiety. Chociaż bywało i tak, to jednak koniec końców znacznie rzadziej, niż Włoch mógłby sobie życzyć. Jego korzenie było widać po nim aż nadto. Choćby po tym, że nawet teraz nie potrafił usiedzieć w miejscu, tylko chwycił cygaro tlące się w popielniczce i zaczął łazić bez celu po pomieszczeniu, wciąż analizując papiery. Jednak gdzieś tam, w głębi, miał nadzieje, że coś się wydarzy.
Jego prośba została spełniona szybko, być może nawet za szybko. Nicollo dwukrotnie usłyszał głośne „tryyyyt”. Trzeci sygnał nie rozległ się. Vito, sługa i prawa ręka – także Włoch, zresztą – wampira, odebrał telefon. Nico z zaciekawienia aż zatrzymał się, na chwilę ignorując dokumenty. Długo nie musiał czekać. Jego pomocnik wkroczył do salonu.
- Masz stawić się w sądzie. Sprawy Camarilli. - Vito nie przejmował się konwenansami kiedy byli w dwójkę. Wampirowi nie przeszkadzało to ani trochę. W końcu, często traktował go niczym przyjaciela, a nie podwładnego... o ile jest na to miejsce w tym okrutnym świecie.
- Czego oni chcą? - pytanie to Nicollo skierował bardziej w powietrze niż do towarzysza, lecz i tak otrzymał odpowiedź.
- Nie powiedzieli. Tylko tyle, że jest to sprawa najwyższej wagi.
- Więc za ch... - nie zdążył dokończyć. Przerwał mu dzwonek telefonu. Nicollo uśmiechnął się tylko lekko i machnął ręką. Vito doskonale zrozumiał nie tylko rozkaz, ale także skąd pochodzi to rozbawienie. Ruszył odebrać telefon, by wrócić po kilku chwilach.
- Mój ojciec? - zapytał Nicollo zaraz po powrocie jego prawej ręki.
- Tak. Prosi o to, żebyś spotkał się z nim przed sądem, żeby porozmawiać o sytuacji.
Wampir pokiwał głową i wciągnął nieco dymu, trzymając go w ustach. Odłożył cygaro oraz papiery, powoli wypuścił powietrze i spojrzał w sufit.
- Przygotuj wóz... i broń. Możliwe, że się przyda. Strzeżonego Pan Bóg strzeże. - rzucił w kierunku Vito, po czym zaśmiał się głośno. Ot tak, bez głębszego powodu.

*****

Czarna Corvette Convertible zajechała na parking, z prędkością “nieco” większą niż przepisowa. Mimo to, zgrabnie zajęła jedno z wyznaczonych miejsc, wciskając się pomiędzy dwa inne samochody.
- Na wszelki wypadek czekaj. Uważaj też, żeby psy nie zwęszyły broni. - rozkaz wydał Nicollo Leone we własnej osobie, opuszczając miejsce kierowcy. Poprawił płaszcz i rozejrzał się, dosyć szybko znajdując samochód, którego poszukiwał. Szybkim krokiem ruszył w tamtą stronę.
Antony czeka przy samochodzie na parkingu na przeciwko sądu. Widząc potomka mówi
- Witaj Nicollasie, cieszę się, że otrzymałeś wiadomość.
- Usiądź proszę. - dodaję wskazując samochód, w trakcie gdy ghul ściągnął mu płaszcz i otworzył drzwi samochodu, Zabydeusz następnie przepuścił przez nie swego Pana i oczekując z dłonią na kłamce aż do środka wejdzie Nicollas.
- Przybyłem najszybciej jak to możliwe. - odparł, wsiadając do samochodu.
- Wielce to dobrze bo w takich sytuacjach jest to wielce wskazane. - Powiedział Antony gdy usiadł na kanapie która była zamocowania zgodnie kierunkiem jazdy, a dwie zasiadające teraz z Nicollasem kobiety uwiesiły się na jego ramionach i uśmiechnęły czarująco mrugając mu na powitanie. Mężczyzna bez większego skrępowania objął jedną z nich na chwilę, posyłając jej krótki uśmiech. Więcej było w tym jednak fałszu niż szczerości, gdyż już chwile później stracił wszelkie zainteresowanie, skupiając się na tym co mówił jego ojciec.
- Takowe spotkania nie zdarzają się często i niezbędne jest byśmy podeszli do niego z wymaganą ilością uwagi. Możliwe także, ktoś będzie się starał nam zagrozić, liczę, że będziesz na to gotów. Postaramy się załatwić tą sprawę z maksymalną możliwą ilością łagodności, ale niech to nie zatrzyma twej ręki w chwili próby.
- Ojcze, moja branża nauczyła mnie szybkiego chwytania za broń, jeśli jest taka potrzeba, - zaczął, z pewną dozą arogancji wynikającej z wiary w swoje umiejętności - lecz również tego, że w pewnych sytuacjach słowo jest skuteczniejsze od kuli. W tej ścieżce jednak, twoje umiejętności jak i doświadczenie znacznie przewyższają me, więc pozwól, że w razie konieczności będę twą pięścią. - skończył mówić znacznie skromniejszym, więc uniżonym, głosem.
- Twe słowa wielce mnie radują Synu, chodźmy więc. Zobaczmy co przygotował dla nas książę - odpowiedział Anthony i po poczekaniu aż Zabydeusz otworzy drzwi, wsiadł z samochodu.

Wchodząc po schodach sądu Anthony zachował milczenie i w towarzystwie swego potomka i Zabydeusza skierował ideę do głównej sali.

*****

Nicollo, stojący nieco za swym ojcem, po jego prawej, nie okazał szczególnych emocji, gdy dowiedział się o śmierci starszyzny. Jedyne co zrobił to skrył prawą rękę pod płaszczem, którą grzebał tam przez chwilę. Po krótkim czasie wyjął tylko pager, zerknął na niego i skrył go z powrotem.
- Straciliśmy już wystarczająco inicjatywy. Bunkrowanie się to najgorsza rzecz jaką moglibyśmy zrobić. - wyraził swoje zdanie i na tym ograniczył swoją inicjatywę. W końcu on nie był tutaj od gadania, lecz działania. Być może nawet tym właśnie się zajął, wodząc wzrokiem z jednej osoby na drugą i szukając jakiegokolwiek przejawu agresji. W końcu, jako Lasombra, miał się czego obawiać, mimo że mu osobiście ta cała wojna była obca... aż do teraz.
 
Elas jest offline