| Alister słuchał Kainitów, między czasie myśląc o Tzimisce. Był tutaj z nami tyle lat, myśleliśmy że wiemy o nim wszystko, a tak naprawdę nie wiedzieliśmy nic. Próbował sobie uporządkować w głowie znane fakty o nim i ustalić co jest prawdą a co nie. Cytat:
Gerold Wademann z klanu Toreador syn prawdziwie martwej już Amandy Bolton z Brighton był księgowym i sekretarzem księcia Władimira, spisywał i katalogował dla niego wszelakie informacje dotyczące całego miasta. Bez wątpienia był najlepiej poinformowanym wampirem w mieście, wydawało się że znał wszystkich lokalnych Kainitów i ich sługi, wpływy, powiązania i zależności między nimi. Często bywał w Elizjum i był na bieżąco z wszystkimi plotkami. Niektórzy uważali go za książęcego szpiega i go unikali. Jeden raz widziano go nawet w towarzystwie Malkaviana Johanna. Rzadko używał swojej pozycji w klice rządzącej miastem, mogłoby się wydawać że nie lubił tej pozycji, a utrzymywał ją tylko po to by samemu nie mieć problemów.
Na oko był około sześćdziesiątki, brązowe niegdyś włosy miał ozdobione siwizną. Ubierał się schludnie, w ciemne kolory. Był ciepły i przyjazny, słuchał z zainteresowaniem, przyjemnie się z nim rozmawiało na każdy temat. Nie był jednak gadułą, wiedział kiedy przestać mówić. Nie był nachalny i nie zadawał niezręcznych pytań. Był bardzo konkretny i skrupulatny, często notował różne rzeczy w notesie, nigdy się nie spóźniał, dotrzymywał obietnic, nawet tych błahych. Nie lubił mieć długów i spłacał wszystkie najszybciej jak się dało, nawet jeśli chodziło o 50 centów. Był spokojny i opanowany, przemocy używał w ostateczności. Nie był rasistą.
Jego domeną było Deer Park. W tej dzielnicy oprócz kilkudziesięciu domków z głównie francuskimi i włoskimi mieszkańcami znajduje się jeden z najlepszych na świecie ogrodów zoologicznych i główna atrakcja turystyczna regionu. Gerold sprawuje nad nim kontrolę i nie lubił gdy któryś z Kainitów się tam zjawiał, grzecznie dawał do zrozumienia by goście się oddalili. Sprawował też kontrolę nad niewielką dzielnicą Elkhorn w zachodniej części miasta, w której znajdują się najbardziej prestiżowe szkoły średnie w stanie. W tej domenie z chęcią witał wszystkich gości w swoim domku w samym sercu sąsiedztwa. Oprócz tego pełnił rolę kustosza dworu księcia w Joslyn Castle, miał tam swoje biuro i kwaterę.
Przybył do miasta w 1928, w czasie gdy szalała prohibicja, dwa lata po przejęciu przez Władimira władzy nad miastem. Szybko zdobył zaufanie ekipy rządzącej i został przyjęty w jej szeregi.
Gerold miał liczne grono sług. Ich życiorysy wyglądały podobnie: dobierał głównie najlepszych absolwentów szkół średnich które kontrolował, których następnie wychowywał i przyuczał po swojemu. Niektórzy z nich służyli mu od dziesięcioleci. Sześciu z nich zginęło 3 lata temu podczas krwawych łowów na jednego z anarchistów z klanu Nosferatu. Od tamtego czasu Gerold nie przyjął nowego ghula, choć na pewno szukał nowych kandydatów. Wśród jego podopiecznych znajdowali się m.in. Jason McKinley – najstarszy z ghuli, który pełnił rolę ochroniarza; Sue Morrigan – córka farmera z centralnej części stanu, potrafiła tworzyć portrety o jakości niewiele ustępującej fotografiom; Brandon Freeman Junior – afroamerykanin, posiadał talent do kaligrafii, często pisał dyktowane mu listy; Amelie Wademann – adoptowana córka Gerolda, drobna dziewczyna o czystym, wysokim głosie oraz Sam III Jackson – afroamerykanin świetnie grający na skrzypcach.
| Już miał pytać do której kwatery Gerolda ma prowadzić Adama, gdy z zadumy wyrwał go nagły hałas. Alister spojrzał do góry i zobaczył nieproszonych gości. Chyba jednak wyląduje dzisiaj pod tym stołem...
Francesco uśmiechnął się od ucha do ucha uchylając drzwi od szafy. Udało się, jego informator mówił prawdę, naprawdę byli w sali przysięgłych. Powoli odsunął wiszące togi i cicho wygramolił się do pomieszczenia.. Dał znak swym towarzyszom i gęsiego wypełzli z szafy. Drugi był Alessio, potem wyszli kolejno gruby Leonardo, Santino zwany Kołatką, kolejny Alessio zwany Carbonara, Benito i młody Paolo, który podawał broń. Gdy jego towarzysze odbezpieczali broń, Francesco wyjął klucze i podszedł do zamka. Paolo poświecił mu zapalniczką, w drugiej ręce miał butelkę z benzyną. W tym momencie pod drzwiami zaczął przetaczać się dym. -Kurwa chłopaki, pewnie Alfredo zaczął zadymę bez nas. Wpadamy! - powiedział już troszeczkę głośniej, otworzył drzwi i wybiegli na ławę przysięgłych. Uśmiechnął się z ironią, teraz to oni byli ławnikami. Było ich akurat siedmiu, mieliby więc większość w standardowej dwunastce. Każdy z nich mógł zeznawać i podać dobry powód by wydać wyrok. Ojciec Francesco stracił dorobek życia, Alessio dwa palce, Leonardo brata, Kołatka reputację, Carbonara przyjaciela a Paolo siostrę. Wszystkiemu winna była bestia, hydra i jej liczne głowy, która nie potrafiła zaakceptować swojego miejsca w społeczeństwie. Nicollo Leone. Do tej pory don Gaspare powstrzymywał ich przed vendettą, jednak dzisiaj dał im zielone światło. Sześciu z nich miało starego dobrego Tommy'ego w rękach, zaś stojący z tyłu Paolo odpalił swój koktajl i rzucił na oślep. Francesco nie zastanawiał się już skąd wziął się ten dym pod drzwiami, mimo że nie było pożaru. Teraz już się jarało. Z ulgą zobaczył swój cel. Wszystko szło zgodnie z planem. -And the verdict is guilty! - Uderzył butem w ławkę imitując dźwięk młotka sędziego. -Vaffanculo finocchio!! - krzyknął i nacisnął spust broni wymierzonej w Nicollo, a chłopaki uczynili to samo. Graj muzyko!
Ostatnio edytowane przez Halfdan : 20-12-2014 o 12:24.
|