Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2014, 01:12   #3
Gargamel
 
Gargamel's Avatar
 
Reputacja: 1 Gargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumny
Jak zwykle Lyserg, wychodząc z założenia, że jeśli coś ma być dobrze zrobione, to musi to zrobić osobiście pilnował służby przy pakowaniu swoich rzeczy nie skąpiąc przy tym kąśliwych uwag. Chlipiąca wciąż matka już rano przestałą go rozczulać (jakby w ogóle był zdolny do ciepłych uczuć) i zaczęła irytować, co wzmagało tylko kąśliwość uwag, oraz spowodowało solidnego kopniaka, po którym służący skręcił kark na schodach. Kolejny trup, do kolekcji wuja. Pewnie się ucieszy. Krąg narysował sam, osobiście, choć matka upierała się, że ktoś powinien to zrobić za niego. W tym całym przedwyjazdowym rozgardiaszu tylko wuj zachowywał zimną powściągliwość. Chłopak podejrzewał, że jego krewniak się cieszy. Gorzej będzie jak baron powróci z nauk i zechce przywołać wujaszka do pionu. Zimne oblicze wuja tuż przed wyruszeniem dodało mu odwagi i zdecydowania. Ta nauka pomoże mu w dalszej karierze. Tego był absolutnie pewien.

Przybycie do szkoły, a więc podróż teleportem i przejażdżka na dysku nie wywołały na twarzy Lyserga żadnych emocji, poza lekkim znudzeniem. Tak, znudzeniem. Dopiero co się pojawił i już był znudzony. Znudzony tym gmachem, nauczycielami i uczniami. W głowie już układał sobie zestawy wyszukanych tortur dla każdej osoby, która się do niego zbliżyła, lub o coś zapytała. Sam, nie pytany milczał a jego zimne i ewidentnie nieprzyjazne spojrzenie odstraszało, dość skutecznie kolejnych natrentów. Przy spisywaniu podał swoje dane nie omieszkając przedstawić się z tytułem. Wiedział, że tu będzie go pozbawiony, lecz wbrew przepisom nie zamierzał z niego rezygnować. Nikt, nawet król nier może zabronić szlachcie podawania swoich tytułów. Dura lex, sed lex – Jak mawiało łacińskie przysłowie.

Inauguracja roku była nudna, jak flaki z olejem. Tak, jak baron przypuszczał długie, napuszone przemowy przetykane gęsto jakimiś sentencjami mającymi sprawić, że zdania będą brzmiały godnie. Nudy, nudy, i jeszcze raz nudy. Podczas tych przemów nieomal nie usnął. Dopiero podane na końcu konkrety przyciągnęły jego uwagę. Klasa złozona ze szlachty. To było ciekawe. Tam właśnie będzie mógł szukać "przyjaciół" do pomocy w swoich planach. Tam właśnie, będzie mógł siać niezgodę i intrygi, by cieszyć oko i ucho ich efektami stojąc poza podejrzeniami. "To mogą być nawet przyjemne lata" – pomyslał sobie i nawet pozwolił na cień uśmiechu. Profesor Klein nie zrobił na Lysergu jakiegoś wielkiego wrażenia. Baron nie znał go i nie znał jego zdolnosci magicznych, choć podejrzewał, że to jeszcze jeden z tych świętoszkowatych. Co ciekawe, profesorek również był baronem, ale chyba gardził tym tytułem. Naiwny głupiec. Po przechadzce udał się do swojej kwatery. Jego czarny kocur – Merlin jakj zwykle okupował środek wyrka i nawet nie podniósł głowy, po wejściu swego pana. Nie musiał. Koci słuch bezbłednie rozpoznał odglos kroków Lyserga. Chłopak zdając sobie sprawę, że tu służba mu nie pomoże zaczął się rozpakowywac i układać swoje rzeczy w szafkach i na półkach, co w niewielkim stopniu nadawało jego lokum iluzję domu, za którym z resztą wcale nie tęsknił. Gdy skończył usiadł w fotelu przed kominkiem z grubą księgą dotyczącą trujących ziół i pogrążył się w tej "lekkiej" lekturze.
 
__________________
Gargamel. I wszystko jasne
Gargamel jest offline