Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2014, 20:06   #23
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
- Gary Owsley - splunął krwią do zlewu smakując nazwę gnojka, który zdzielił go w twarz.

- Przyłóż to - Amanda Terence rzuciła mu zamrożonego steka - bo inaczej ci wara spuchnie i będziesz wyglądać jak Holyfield po spotkaniu z Williamsem.




Amanda była pulchną murzynką z dużą nadwagą i ciętym językiem. W restauracji zwali ją królową a ona przyjęła ten tytuł z uśmiechem i niewybrednym komentarzem. Niepodzielnie rządziła na zmywaku, rozstawiając nowych po kątach i rzucając mięsem na wszystkich, którzy nawinęli jej się pod rękę. Robiła to jednak z taką gracją i uśmiechem na ustach, że nikt jej tego nie miał za złe.




- No słodziutki, będziesz jeszcze miał buźkę jak ta lala, Jack kurwa nie rzucaj tak tym szkłem, to nie twoja kolejna zdzira, jasne i to ma być…

Steven przestał słuchać królową, która znowu była w swoim żywiole i wrócił do łazienki. Warga trochę nabrzmiała i była rozcięta ale gdy się umył i doprowadził do porządku, to musiał stwierdzić, że nie wyglądało to tak źle jak na początku sądził. Po kilkunastu minutach był gotowy wrócić na salę.

Podszedł do barmanki. Owsley już wyszedł?

- Nie, siedzi jeszcze. Chyba nie chcesz zrobić czegoś głupiego? - spytała.

- Nie - uśmiechnął się do niej. - Nalejesz mi piwa?

Alexis wlepiła w niego miodowe oczy. Nie skomentowała jednak i sięgnęła po kufel odkręcając kurek.

Steven odebrał pełne naczynie i splunął do niego gęstą plwociną. Mrugnął do oniemiałej dziewczyny i wyszedł na salę. Świński blondyn siedział jeszcze w towarzystwie swoich kolegów rżących właśnie z jakiegoś dowcipu. Jeden z nich wskazał Steviego i przy stoliku umilkło. Gary wstał.

- Jeszcze ci kurwa mało? - spytał zaczepnie.

- Chciałem przeprosić za moje zachowanie - odpowiedział wręczając mu piwo.

Blondas wyszczerzył zęby wyszarpując mu kufel.

- Spierdalaj - rzucił siadając przy stole, co towarzystwo przyjęło głośnym rechotem.

***

Reszta dnia minęła bez ekscesów. Po prostu ciężka tyra, po której nogi wchodziły do dupy. Wieczorem lokal opustoszał. Wszyscy udali się do centrum na pokaz fajerwerków. Wszyscy, prócz obsługi, która zajęła się sprzątaniem lokalu. Uwinęli się szybko i do pokazu zostało ciągle pół godziny.

- Steve, wybierasz się na fajerwerki? - Cloe pomachała chłopakowi, który już czekał na nią przy samochodzie.

- Co? - wyciągnął paczkę fajek - Palisz?

Pokiwała przecząco głową. Włożył papierost do ust i skrzywił się gdy dotknął przeciętej wargi. Odpalił zapałkę i zaciągnął się pierwszym dymem.

- Nie - odpowiedział nie wyciągając papierosa i wypuszczając powoli dym. - Muszę jeszcze coś załatwić.

- Okey - uśmiechnęła się. - To ja lecę. Do jutra!

Podbiegła do swojego chłopaka i cmoknęła go w policzek. Musiała stanąć na palcach lewej nogi chcąc dosięgnąć ustami jego twarzy. Prawą zgięła w kolanie. W sztucznym świetle padającym przez okna widać było jak Bill pyta o coś wskazując w kierunku knajpy. Nietrudno było się domyślić, że chodzi o Stevena. Krzyknął na nią, gestykulował przez chwilę. Odepchnęła go odpyskowując coś. Przez chwilę wydawało się, że ją uderzy ale ostatecznie stuknąl w samochód otwartą dłonią i wskazał, że ma wejść do środka. Wsiadła trzaskając głośno drzwiami. Spojrzał jeszcze w kierunku Steviego, po czym usiadł za kierownicą. Silnik zawył i samochód ruszył boksując kołami i sypiąc żwirem wokół.

Steven usiadł na drewnianych schodach prowadzących na zewnętrzny taras knajpy. Wszyscy po kolei opuszczali “Nad jeziorem” odjeżdżając samochodami. Damien O’Hare wyszedł ostatni, gasząc światła.

- Ty ciągle tutaj? - spytał, prawie wpadając na siedzącego w ciemności Stevena. - Jak szczęka? Wszystko gra?

- Tak, dzięki. Chciałem po prostu trochę… pobyć sam.

- Jasne. Dzięki, że zostałeś po tym jak… Przyjdziesz na pokazy sztucznych ogni?

- Nie, chyba nie…

- Może powinieneś. Ok. Ja się wybieram. Trzymaj się! Dobra robota!

- Dzięki, na razie.

Został sam. Siegnął po telefon. Wybrał numer. Po czwartym sygnale ktoś odebrał.

- Allô! - Głos był młody a właściciel najwyraźniej zawiany. W tle usłyszał śmiechy i głośną muzykę. - Steve, c’est toi? Steve? C’est moi Pierre!

Odrzucił rozmowę.

- Merde! - syknął.

Zaciągnął się raz jeszcze, głęboko. Papieros drżał w jego palcach. Przeczesał włosy. Schował twarz w dłonie. Po policzkach popłynęły gorące łzy.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest teraz online