Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2014, 16:36   #6
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Gilbert Hastur. Średni wzrost. Ubrany tak ekstrawaganckie, jak tylko był w stanie. Średniej długości włosy, grzywka i maska zasłaniające oczy. Miecz schowany w swojej pochwie służył mu za laskę.
Uśmiechał się, był dość zadowolony z rozwoju dzisiejszego dnia. Głównie dlatego, że nic się nie stało. Teraz, teraz widok był...
- Przepięknie. - mniej więcej taki. - Idealnie. - podsumował widok swojej poszeregowanej klasy. Armia małych, zabawnych mrówek nad którymi będzie się pastwił przez najbliższe trzy lata. Chociaż po drodze musiał też się nimi zajmować, co może będzie nieco bardziej wymagające.
Powoli, jego oczy przelatywały od jednej osoby do drugiej, analizował swoją małą kastę. Widział kilka interesujących twarzy, ale nie chciał póki co przyciągać ich na myśl. Będzie miał sporo więcej czasu aby zająć się analizowaniem swojej dzieciarni, dzisiaj jest ich pierwszy dzień. Na dobrą sprawę, nie powinien się nimi w ogóle zajmować. Choć z drugiej strony nie chciał, aby ktoś się zaczął bać akademii.
Zaklaskał powoli.
- Dobrze więc, może zacznijmy ode mnie. - zadecydował, przykładając dłoń do piersi. - Jestem Major-generał Gilbert Hastur, szlachcic z jednego z niewielu rodów zajmujących się czarną magią za zezwoleniem ministerstwa magii. - wyjaśnił. - Zarazem jedynym specjalistą w tej dziedzinie jakiego posiada ta szkoła, więc gdyby ktoś miał pytania to... - jakaś jedna dłoń uniosła się w tłumie. - To zajmiemy się nimi na lekcji, albo coś w tym stylu. - zaproponował, niezbyt chętny an angażowanie się w cokolwiek. Przynajmniej dzisiaj.
Gilbert sięgnął do kieszeni i powolnym ruchem, pilnując aby nic z niej nie wypadło, wyjął z niej kilkanaście kartek papieru. Spojrzał na grupę. Było w niej dwadzieścia pięć osób. Oznaczało to, że musiał oddać też swoją kartkę. To był problem. - Dobrze, podejdźcie teraz po kolei i odbierzcie swoje mapy. - zaproponował.
Były to bardzo proste mapy akademii, które zrobił osobiście, a następnie przeklnął tak, że kleks zawsze znajduje się w miejscu, w którym stoi posiadacz. Co prawda nie wiedział, ile taka klątwa wytrzyma. Była prosta, więc może nawet i z miesiąc. Uśmiechnął się.
Mapy były nie do końca poprawne. Nasz Gilbert nie opanował się podczas ich wyrysowywania. Nie wszystkie skopiował identycznie. Na jeden, łazienki damskie i męskie były pozamieniane. Na innej drzwi miały te same symbole co okna. Jeszcze na innej, numery klas zmieniały się po każdym złożeniu. - Będzie to wasza pierwsza lekcja. Urządzenia magiczne są tak zdolne jak ci, którzy z nich korzystają. Oznacza to, że jeżeli ktoś się zgubił, to powinien spędzić więcej czasu na nauce. - kto wie, może uda się ich zmotywować w ten czy inny sposób. - No, już, ruszamy do dormitoriów. Klasy sobie pooglądacie jak będziecie mieli w nich lekcje. Jak was teraz oprowadzę, to mi pozasypiacie. - zauważył, czy raczej wyjaśnił w ten sposób swoją logikę.

Podróż ta, teoretycznie prosta, okazała się dosyć...kłopotliwa. Gilbert poruszał się spokojnie, idąc pomiędzy swoimi uczniami i zerkając na ich mapy co tylko któryś zaczął swoją przeglądać. W ten sposób dedukował drogę do akademików. W efekcie, obeszli całą placówkę w kółko i nawet zaliczyli łuk dookoła innych akademików.

- Panie Gilbert?
Ktoś zawrócił głowę swojemu nauczycielowi. Czarnowłosy obrócił się w jego stronę.
Był to młody chłopak, oczywiście. Wszyscy tutaj mieli dokładnie tyle samo lat, chyba, że mu o czymś nie wiadomo. Wzrostem się nie wyróżniał, miał jasne oczy i blond włosy, a jego zielony kaptur zdawał się poniekąd uroczy. Gilbert uśmiechnął się do niego. - Co jest?
- Jak to jest z szlachtą w tej akademii?
- Nie ma jej! Albo wszyscy w niej jesteście! Na naszym terenie nie ma czegoś takiego jak szlachectwo, bo w końcu i tak wszyscy magowie dostają ten tytuł w jednym albo drugim królestwie. - uspokoił. - Ale nie bijcie mi się z nimi! To nie jest dla was żadna wymówka na dogrywki. Oni dalej mają wpływowe i bogate rodziny. - Gilbert zaciął się nieco. Może to zdanie było zbyt...dojrzałe w argumentowaniu?
- Nie o to mi chodzi. - uspokoił chłopak. - Jak to jest z, no, z ich klasą. Skoro nie ma szlachectwa, to czemu mają swoją własną?
Gilbert zatrzymał się. A z nim cała grupa. Czarnowłosy nauczyciel podrapał się w podbródek, zamyślony nad potencjalnym wytłumaczeniem. Właściwie jak na miejsce integracyjne, była to swoista bariera. - Cóż, pewnie po to, aby był święty spokój? Wszyscy wiemy jakie charaktery miewają typowi szlachcice. - wzruszył ramionami. - Oczywiście ja nie jestem typowy.
Była to dość tania wymówka. Dzieciaki z specjalnej klasy mogą być wszyscy z szlachty, ale na ile można być rozwydżonym w takim wieku? Pokoje, łóżka i wszystko inne mieli dostać takie same jak reszta, więc idea obcowania z nie-szlachcicami, tak samo jak i ich zachowanie na lekcjach powinno, przynajmniej w teroii, być takie samo.
Może rodzice sypnęli dyrektorstwie pieniędzmi, aby ich dzieciarnia nie zadawała się z "plebsem"? - Dajcie im szansę. - zaproponował Gilbert. - Poza tym, jak popiszecie się lepszymi ocenami, to pokażecie im kto tu rządzi! - zauważył. - Wasze wyniki w nauce to jedyny czynnik decydujący o waszej wartości w tej akademii!



Gilbert miał poniekąd mieszane uczucia. Z jednej strony, podołał dostarczeniu dzieciaków do dormitoriów, z drugiej, wlazł w jakiś las i się zgubił. Właściwie, od kiedy tutaj w okolicy był las? Dobra, głupie pytanie. Większość akademii musi mieć lasy, z uwagi na to, że uczą alchemii.
Gdyby chociaż miał z sobą jakąś miotłę do latania, czy cholera wie co. A teraz siedział pod drzewem oglądając jakiegoś grzybka. Myślał nad nim długo, w końcu jednak postanowił, że nie będzie go zjadał. W końcu na wszelki wypadek, nie miał tu nigdzie dogodnej toalety.
Wyglądało na to, że dzisiaj śpi na spokojnej trawie. A jutro zagina szukać swojej klasy. Że też wcześniej nie przyszło mu do głowy wyuczyć się na pamięć co gdzie jest w akademii. Tym bardziej, że od jutra ma nauczać.
No nic, zobaczymy, jak to pójdzie...
 
Fiath jest offline