Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2014, 05:07   #24
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację

Arnold stał na korytarzu z malującym się w kącikach ust uśmieszkiem oglądając wystrój domu. Dziarsko wszedł schodami na górę.

- Kochanie? – zapytał głośno.

Przez uchylone drzwi zerknął do pierwszego pokoju. Omiótł wzrokiem puste wnętrze, meble, bałagan pokoju. Nastolatki?

- Martha? – wyjrzał przez balustradę na dół.

Odpowiedziała cisza.

Otworzył drzwi do drugiego pomieszczenia. Nikogo tam nie było. To samo powtórzyło się w sypialni z podwójnym łożem. Podrapał się w głowę widząc w niej cudze rzeczy, zapewne właściciela. Zamyślił się z szeroko otwartymi oczami oglądając się po ścianach tapety starego domu. Wyszedł szybko na korytarz. Zbiegł na dół i wbiegł do pokoju przy tylnych schodach wiodących do kuchni. Na posłaniu pojedynczego łóżka spoczywała książka. Poznał starą obwolutę, była jego własnością. Czytał kiedyś synkowi Hobbita do poduszki a mały urwis, gdy tylko nauczył się składać litery, wyświechtał książkę, z latarką pod kołdrą pochłaniając nocami pozostałe tomy z kolekcji ojca. Co tu robiła? Rozejrzał się uważnie.

Znajomy sweter leżał przerzucony przez oparcie krzesła. Należał do niego. Dostał go na święta od Marthy... Ależ był zniszczony?! Na stoliku stało zdjęcie.. znajomej twarzy. Z niedowierzaniem podniósł ramkę i przybliżył do twarzy. Z fotografii uśmiechała się miło piękna brunetka. Lecz znajome zdjęcie było stare, nadgryzione zębem czasu...


- Martha?

W szybce oprawki dostrzegł odbicie patrzącej na niego twarzy starego człowieka o pomarszczonej twarzy i siwych włosach. Usiadł na łóżku jakby pod ciężarem niewidzialnej ręki na ramieniu. Pokiwał głową i żachnął się. Wzrok powędrował na poprzecinane siatką zmarszczek skórę rąk, w palcach których trzymał delikatnie czarną ramkę. Zdusił krzyk, zakrył usta ręką. Odłożył zdjęcie na miejsce, kładąc fotografią do blatu lakierowanego dębu, a sam pochylił się ku kolanom i ująwszy głowę w ręce pokiwał dłuższą chwilę czując jak szybko bojące serce boli go, kłuje, piecze i mrowi. Chciał biec, uciec, ale nie wiedział dokąd. Chciał krzyczeć, ale nie wiedział kto usłyszy. W końcu westchnął ciężko i położył się w butach, z beznamiętnym wyrazem twarzy, na posłaniu. Z kapitulacją przymknął oczy.


***



Obudzony krakaniem ze snu lub zza okna, wpatrywał się nieruchomo w popękany tynk sufitu zastanawiając gdzie znajduje się w tej chwili. Sekunda. Dwie. Trzy. Pamiętał. Niby czemu miałby zapomnieć? Dźwignął się na łokciu i z czułością ustawił przewróconą fotografię Marty. Pogładził palcem policzek swojej ślicznej dziewczyny, trochę zdziwiony, że ramka się przewróciła. Okno był zamknięte, więc to nie mógł być wiatr.

W kuchni zaparzył kawę. Z lodówkowej zamrażarki wyjął dwie kromki chleba i obie załadował do tostera. Lekko przypieczone przykrył potem plastrami czedara i wstawił na piętnaście sekund do mikrofali. Przekąszając kanapki czytał w fotelu, kiedy ktoś niespodziewanie zastukał w szybę.
Odłożył książkę.


***



Po odwiedzinach Josha, stary Craven nie mógł znaleźć sobie miejsca w domu. Żałował, że nie wziął do miejscowego numeru telefonu. Ale przecież i tak by nie zadzwonił. Miałby przyznać się, że go coś trochę niepokoi w dziwnym zachowaniu Indianina? I zrobić z sobie głupka? Te opowieści miejscowych o tym domu musiały na pewno wpłynąć na niego, ale pewnie się nie przyzna. Na pewno drzemie w nim zabobonny poganin, choć imię ma chrześcijańskie, machnął w końcu ręką.

Wrócił do przerwanej lektury, lecz nie mógł się skupić na czytaniu. Zaczynał nowe akapity tylko po to, by zaraz wracać do nich kiedy zdawał sobie sprawę, że nie pamięta ich treści. W końcu dał za wygraną i poszedł do biblioteki. Przeglądał książki po poprzednich właścicielach, pozycje, których zapewne nikt nie kupił na aukcji. W sumie nie było czemu się dziwić. Z taką reklamą rezydencji, można było puścić plotkę, że w piwnicy zakopany jest unijny skarb w wojny kolonialnej a i tak, nikt by nie przyszedłby sprawdzić osobiście, choćby dom stał pusty i otwarty na oścież. Ależ zabobony mają potężną moc nad ludem prostym i niewykształconym... I ciekawe co na to wszystko powiedziałby miejscowy ksiądz, pastor czy inny kaznodzieja, który jest pasterzem tej trzódki... A może było zupełnie inaczej? Ludzie nie chcieli kupić domu, wiedząc, że cena w górę nie pójdzie przez fatalną reklamę a nie każdego z miejscowych stać na podatki od takiej rezydencji z tyloma akrami ziemi? Nie byłoby też łatwo znaleźć miejscowych budowlańców do remontu, więc żaden to byłby interes dla inwestorów ściągać tutaj kierowników budowy z załogami z innych części stanu czy samego Chicago...

Arnold przeszedł do swojego pokoju i przebrał się na sportowo. Białe szorty, biała koszulka polo, czapka z daszkiem i był gotowy na golfa. Kazał przypomnieć sobie, aby następnym razem zapytać Josha czy tamten również gra lub czy wie kto, jeśli w ogóle w okolicy. Założył torbę z kijami na ramię i juz miał wychodzić, gdy wzrok zatrzymał się na szafce, gdzie pod skarpetami leżała teczka. Aktówka poprzedniego właściciela. Nie wysłał jej. Zapomniał. Nic nowego... Wziął do ręki wielką kopertę i zorientował się, że nie ma adresu, bo nigdy się nie dowiedział... Zresztą co miał się dowiadywać, kiedy podobno poprzednia rodzina zginęła w mordzie... No tak... Odstawił kije i usiadł ciężko na łóżku. Założył na nos okulary do czytania i postanowił przeczytać co się tam znajduje. Kto wie, może będzie coś, cokolwiek o żyjących krewnych tych nieszczęśników. Adres, telefon, adres komputerowy. Już bez wyrzutów sumienia, że gwałci czyjąś przestrzeń prywatną, zagłębił się w przeglądaniu papierów.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 28-12-2014 o 05:13.
Campo Viejo jest offline