Miasto żyło pełnią życia.
Coraz pełniejszą pełnią, co się Gotfrydowi niezbyt podobało. Powoli zaczynał dochodzić do wniosku, że woli ciszę i spokój dalekiej prowincji, niż zamieszanie panujące w wielkim mieście z okazji wielkiej uroczystości.
A gdy do całego świętowania doszły jeszcze zamieszki spowodowane niezadowoleniem części mieszkańców...
Ciekawe, czy Markus maczał w tym swoje paluszki, przemknęło przez myśl Gotfrydowi.
Ale nawet jeśli było to zgodne z prawdą, to wesołe to nie było - w najmniejszym nawet stopniu.
Markus jak zniknął, tak się nie pojawił. Znalazł sobie ciekawsze towarzystwo? Jakieś panienki?
- Macie jakiś pomysł, żeby odnaleźć naszą zagubioną owieczkę? - zwrócił się do pozostałych. - A raczej zagubionego baranka? |