Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2015, 23:00   #43
Halfdan
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Gregory wraz ze swoim wampirzym towarzyszem był na zebraniu w sądzie od samego początku. Siedzieli z boku, więc kule gangsterów ich nie dosięgły. Wysłuchali opowieści Matta, byli też świadkami nominacji Adama na regenta. Greg był zdziwiony że propozycja Alistera została zaakceptowana tak łatwo o jednomyślnie. Spodziewał się konfliktów, a jednak lokalni Kainici wykazali się pewną dozą rozsądku. Nosferatu siłą otworzył drzwi i większość Kainitów wyszła w pogoni za ostatnim z przestępców. Został ten policjant Alister, Regent, jeden z Tremere i starszy z Lasombra. Gdy zaczęli dyskutować na temat tego która kryjówkę Tzimisce odwiedzą jako pierwszą, opiekun Grega skinął mu głową, po czym wstał i podszedł wolnym krokiem do biurka sędziego, zupełnie ignorowany przez wszystkich, jakby był przeźroczysty. Usiadł wygodnie, chwycił w dłoń sędziowski młotek i trzy razy z całej siły uderzył w stół. Dopiero teraz wszyscy w sali zwrócili na nich uwagę. Z biurkiem siedział wielki, barczysty, mający ponad dwa metry wzrostu, opadające na ramiona falujące włosy koloru rdzy i długą brodę w tym samym odcieniu zaplecioną w trzy warkocze Johann Eriksson z klanu Malkavian. Ubrany w koszulę w kratę wyglądał jak stereotypowy drwal. Miał też zresztą topór. Ciekawe czy ktoś wierzy w te twoje opowiastki o tym że jesteś synem legendarnego wikińskiego odkrywcy Eryka Rudego, że przypłynąłeś do Ameryki (o przepraszam, Winlandii) 500 lat przed Kolumbem i już tu zostałeś - zastanawiał się chłopak - Co prawda mówisz biegle po duńsku, ale nikt tutaj nie był w Skandynawii i nie potrafi tego zweryfikować. Obok rzekomego wikinga stał nikomu nie znany Greg, chudy, wysoki i również rudy nastolatek ubrany w dżinsy i jasny wełniany sweter.
- Witaj szanowny Regencie, Panie Sierżancie, Potężny Czarowniku, Siewco Ciemności – Johann wstał i ukłonił się lekko każdemu po kolei, niby na poważnie, choć dało się tam wyczuć trochę drwiny. Zawsze musisz pajacować Johann. Malkavianom wolno nabijać się z każdego, nawet z księcia. Niby wszystko można zwalić na to twoje szaleństwo, ale poprzedni władca jakoś nie znał się na żartach, znów narobisz sobie wrogów - pomyślał Greg
- Przybyłem złożyć hołd nowemu władcy. Przysięgam że będę wiernie przestrzegać wszystkich sześciu Tradycji – Wielki mężczyzna pokłonił się w japońskim stylu. Wyszło jeszcze bardziej pokracznie. Jego długie rude włosy przykryły mu oczy i zlały się w jedno z brodą - A jeśli już mowa o tradycjach, chciałbym odwołać się do trzeciej z nich. Jest tu zarówno legalny władca, jak i dwóch świadków, w tym znawca praw jakim niewątpliwie jest mag oraz przedstawiciel Gabinetu Cieni. Nic nie stoi na przeszkodzie. Połowa Kainitów w mieście została zniszczona. Natura nie znosi próżni. Proszę więc, drogi Regencie, o pozwolenie na przeistoczenie potomka.Tu i teraz, tego który stoi obok mnie.

Gregory zbladł. Ja?






Alfredo pędził przez miasto swoim Chryslerem Newportem. Był wstrząśnięty losem swojego kuzyna Francesco i miał nadzieje że jeszcze żył. Chciał wparować do środka i zastrzelić Nicollo, ale skoro cała siódemka nie dała rady, to posłuchał się rady krewniaka i wycofał się. Tylko on wiedział co się wydarzyło. Teraz musiał tylko jak najszybciej dotrzeć do dona Gasparro i przekazać mu co się stało. Już on dosłownie da popalić tym potworom! Niech tylko dostanie w swoje ręce jeden z tych miotaczy ognia które dostali od Żydków! Wyjechał na główną ulicę i zaczął przeklinać. Skąd wzięło się tutaj tylu ludzi o tej porze? Dokąd oni wszyscy jadą w poniedziałkowy wieczór? Nie chcąc stać w korku, zjechał w boczną uliczkę i osiedlowymi dróżkami ruszył w stronę rezydencji dona w Bellevue, niedaleko rzeki. Tam będzie bezpieczny, nawet te potwory nie będą w stanie zdobyć tej fortecy, w którą ostatnio zamieniono siedzibę dona. Wtem, jadąc 24 ulicą, między zoo a pętlą w której krzyżują się dwie główne drogi coś wybiegło mu przed maskę. Wielki wilk. Pewnie zwiał z ogrodu zoologicznego. Alfredo wyminął go i wjechał na chodnik, potrącając kogoś idącego po chodniku. Zwierzę spojrzało się i pobiegło dalej. Włoch wyjrzał przez okno i zobaczył krzyczącą z bólu murzynkę podnoszącą się powoli z ziemi. Pieprzony małpiszon, nie ma gdzie się szwędać. Skoro skrzeczy to nic jej nie jest - pomyślał Alfredo i dodał gazu.
Po dwudziestu minutach widział już cel swojej podróży. Ogrodzona betonowym płotem pokrytym drutem kolczastym rezydencja otoczona sporym ogrodem, garaż i dwa budynki gospodarcze. I kilka drewnianych wieżyczek, niczym z Auschwitz. Na zewnątrz przynajmniej 10 uzbrojonych osób, brama wjazdowa zablokowana ciężarówką. Jeszcze tylko kilkaset metrów i będzie w domu.

Wtedy usłyszał przeraźliwe wycie, które przyprawiło mu dreszcze.
 
Halfdan jest offline